Kto nigdy nie myślał o cesarstwie rzymskim, niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie powinno więc nikogo dziwić, że antyczny Rzym jest tematyką dość często wykorzystywaną w popkulturze. Nie inaczej jest w przypadku gier komputerowych. Mamy już na rynku cztery części Cezara, dwie odsłony Total War, Europę Universalis: Rzym czy nadchodzące Anno 117: Pax Romana. W tym gąszczu produkcji pojawił się niedawno Roman Triumph, który stara się wywalczyć swoje miejsce w sercach graczy
Jednoosobowy zespół do zadań specjalnych
Za firmą Coreeffect Interactive, będącą producentem gry kryje się tylko jedna osoba. Jest nią Philippe Teichmann, 20-letni student informatyki, który nad tym symulatorem zarządcy rzymskiej prowincji pracował z przerwami od 5 lat. W swoim portfolio posiada on już inny tytuł – Chess with Lasers, czyli nieco futurystyczną grę strategiczną. Roman Triumph czerpie inspiracje m.in. ze wspomnianego wcześniej Cezara, ale również Kingdoms and Castles czy Farthest Frontier. Powyższa produkcja jest dla mnie wyjątkowa, gdyż śledziłem jej rozwój już od poziomu dema, ale brałem również udział w kilku rundach play testu, dzieląc się opiniami na temat np. stanu polskiego tłumaczenia gry. Z tego powodu z radością przyjąłem informację o przejściu produkcji do etapu early access, które oznaczało szerszą dostępność do niej i możliwość wsparcia jej rozwoju.
Rozkazy Cezara to rzecz święta
Gdy Cezar nakazuje zająć się budową nowej kolonialnej placówki na terenach barbarzyńców (dzisiejszych północnych Niemiec), to nie sposób postawić się takiemu poleceniu. W ten oto sposób lądujemy w generatorze świata, w którym przyjdzie nam dostosować ogólny zarys krainy, jak i poziom bogactwa jej zasobów. Zaraz po tym musimy podjąć kolejną decyzję, tym razem związaną z poziomem trudności, jaki przed sobą postawimy. Możemy bowiem wybrać spomiędzy trzech oryginalnych trybów (łatwy, normalny trudny) oraz dwóch alternatywnych, które kolejno oferują brak mitycznych najeźdźców oraz brak jakichkolwiek zagrożeń. Co ciekawe cztery łatwiejsze z nich pozwalają na spersonalizowanie kilku parametrów, najtrudniejszy zaś powita nas niekoniecznie miłymi niespodziankami.

Bez pałacu nie ma pałacu
Pierwszym krokiem każdego szanującego się zarządcy jest postawienie Castrum, czyli fortecy stanowiącej centrum zarządzania dla rozwijającej się placówki. Niemal natychmiast trzeba jednak skupić się na wybudowaniu domów dla osadników, źródeł pożywienia i podstawowych surowców. W taki oto sposób wpadamy w niekończącą się pętlę rozbudowy, która powoduje, że przestajemy zwracać uwagę na upływający czas. Przerwać ją może tylko nasze zmęczenie lub druzgocący najazd, po którym rzucilibyśmy padem, gdybyśmy grali na konsoli.
Budynki, które możemy postawić w naszym mieście, zostały podzielone aż na pięć kategorii: żywność, domy, przemysł, rozrywka i usługi oraz obrona. Choć na początku naszej kariery zarządcy część obiektów w każdej kategorii będzie już dostępna, to bardzo szybko musimy wznieść akademię (lub kilka), w której uczeni będą prowadzić badania w odpowiednim drzewku ulepszeń. Czasem owocem ich pracy będzie nowa budowla lub funkcja, w innym przypadkach będzie to ulepszenie dla wybudowanych już miejsc.
Na szczególną uwagę zasługuje zakładka związana z budynkami kultu, usługowymi, rozrywkowymi. Kryją się w niej bowiem najsłynniejsze budowle z czasów antycznego Rzymu. Dzięki paru godzinom włożonym w rozwój placówki możemy postawić na jej terenie nie tylko generyczny teatr czy arenę, ale również Circus Maximus lub Koloseum (albo kilka). Obok nich postawić wypada świątynie poświęcone bóstwom, których przychylność nieraz może odmienić nasze losy.

Formacja żółw, ale taki jak w przyrodzie
Roman Triumph nie jest kolejnym symulatorem koloni (lub city-builderem). Na każdym etapie rozgrywki musimy bowiem być gotowi do obrony naszej pięknej osady przed najazdem. Na początkowych etapach będzie to zwykła piechota barbarzyńców, jednakże bardzo szybko zostanie ona wsparta przez berserkerów, za którymi podążać będą smoki, a nawet różnych rozmiarów hydry. Linię obrony będą stanowić przede wszystkim mury i wieże łuczników. Wybudowane mury (drewniane lub ceglane) okraszamy również skorpionami i balistami, które utrudnią życie wrogim kreaturom. Możemy także wybudować koszary, w których część osadników wytrenuje się w kierunku legionisty. Tak zebrane wojsko ustawiamy w wybraną formację i wyprowadzamy przez bramy w kierunku natarcia lub też urządzamy zasadzkę wewnątrz murów.

Twój własny rzymski januszex
Roman Triumph cechuje się dużym poziomem micromanagementu. Naszą uwagę pochłaniają nie tylko poziomy surowców, których napływ może zmieniać się w zależności od pory roku. Musimy także priorytetyzować zadania przydzielae poszczególnym mieszkańcom osady. Czasem sytuacja będzie wymagać od nas podjęcia ryzyka i przesunięcia z pracowników z produkcji surowców do obrony murów lub wyboru między budową nowych obiektów a zapełnieniem magazynów surowcami. Sprawia to, że powyższy tytuł nie polega na bezmyślnym zbieraniu zasobów i rozwoju, ale na sprawnym zarządzaniu placówką w wielu aspektach i kreowaniu własnej strategii dla zyskiwania kolejnych osadników.

Droga przed nami szeroka…
Czymże byłaby gra o Rzymianach bez legendarnych rzymskich dróg? W przypadku Roman Triumph dobre rozplanowanie sieci połączeń pozwala na szybsze przemieszczanie się pracowników oraz wojsk. Deweloper natomiast narysował przed graczami ścieżkę rozwoju gry, która zawiera choćby pomysły na kolejne mityczne potwory i metody ich zwalczania. Według obietnicy nie powinno zabraknąć również kolejnych łańcuchów produkcyjnych czy antycznych cudów architektury. Na ten moment narzekać mogę przede wszystkim na drobne błędy graficzne czy nie do końca dopracowane generowanie się potworów większego kalibru, które mimo wprowadzanych poprawek potrafią zablokować się w trudnym terenie (co z drugiej strony może ułatwić ich pokonanie). Dodatkowo na moim głównym zapisie gry dawała o sobie znać dość kiepska optymalizacja gry, która zaliczała zacięcia przy liczbie mieszkańców wynoszącej trzysta czy czterysta.
Trzeba jednak pamiętać, że jest to dopiero wersja early access, nad którą deweloper obiecał intensywnie pracować.