Jean, po latach bezskutecznego poszukiwania zatrudnienia, trafia na dziwne ogłoszenie i rozpoczyna nową karierę jako pillow man – mężczyzna towarzyszący osobom cierpiącym na bezsenność i pomagający im zasnąć. Od tego momentu jego życie zmienia się diametralnie.
Komiks Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń autorstwa Stéphane’a Grodeta opowiada historię czterdziestoletniego Jeana – Frankokanadyjczyka mieszkającego we Francji. Jean przez lata pracował jako kierowca ciężarówki, ale problemy zdrowotne zmusiły go do porzucenia zawodu. Od tego czasu bezskutecznie szuka pracy, polegając na pensji swojej partnerki i powoli popadając w marazm. Wszystko zmienia się, gdy Jean postanawia spróbować swoich sił jako pillow man, czyli żywa poduszka – albo raczej przytulanka – dla bezsennych.
Praca jego marzeń
Nowa profesja okazuje się dla Jeana strzałem w dziesiątkę. Jak się okazuje, jest do niej wręcz stworzony. Komiks szybko zmienia się w pełną ciepła i uroku historię, która prowadzi nas wraz z bohaterem jego drogą ku spełnieniu. To także dla Jeana okazja, by spojrzeć na siebie przychylniej – również pod kątem fizycznym. Kompleksy związane z wagą stają się mniej przytłaczające, gdy zaczyna dostrzegać, że jego ciało może być atutem i źródłem komfortu dla innych.
Nowa praca daje mu także szansę na poznanie nowych ludzi i zawiązanie przyjaźni – zarówno ze współpracownikami, jak i z klientami. A w szczególności z jedną z nich – bogatą seniorką, która dostrzega w Jeanie nie tylko wykonawcę usługi, lecz również świetnego kompana do rozmów. Łączy ich pasja do piłki nożnej – ważna dla głównego bohatera, a przy tym będąca źródłem jednej z najbardziej wzruszających scen w całym komiksie.

A miało być tak pięknie
Wydawać by się mogło, że Grodet zaserwuje czytelnikom idealny plasterek na smutki, bo nowe życie Jeana wygląda niemal bajkowo. Nie mogło się jednak obyć bez dramatycznych momentów. Główny bohater, niepewny, czy uda mu się dostać nową pracę, a także obawiający się reakcji partnerki na jego dość nietypowe zajęcie, postanawia skłamać – mówi jej, że stara się o posadę nocnego stróża. Z czasem kłamstwo zaczyna mu ciążyć, ale im dłużej w nim tkwi, tym trudniej podjąć rozmowę.
Ten wątek był dla mnie wyjątkowo irytujący – głównie dlatego, że nie znoszę historii romantycznych, w których konflikt wynika z braku lub błędów w komunikacji. Tutaj właśnie tak się dzieje. Zdarzały się momenty, kiedy miałam ochotę złapać Jeana i jego partnerkę, posadzić ich przy stole i nie wypuszczać, dopóki on nie powie prawdy i dokładnie nie objaśni, na czym polega jego praca, a ona go nie wysłucha.
Niestety, autor rozwiązuje ten problem inaczej – nie powiem jak, ale niestety również mi się to nie spodobało. Moje rozwiązanie z najzwyklejszą rozmową może i nie byłoby efektowne, ale przynajmniej nie zmuszałoby żadnego z bohaterów do rezygnowania z tego, co lubią.
Sprawdź też: Połączenia — recenzja komiksu — Ulicami Nowego Jorku, ścieżkami ku dorosłości

Przede wszystkim zawód
Debiutancki komiks Grodeta miał potencjał, by być idealną, ciepłą historią na lato – przyjemnie narysowaną opowieścią o mężczyźnie, który odnajduje swoje powołanie, rozwija pasje i buduje lepszą przyszłość dla siebie i bliskich. Niestety, irytujący konflikt i sposób jego rozwiązania pozostawiły mnie z niesmakiem, który nie pozwolił mi w pełni cieszyć się lekturą.
Szkoda, choć mam nadzieję, że to tylko błędy debiutanta. Grodetowi z pewnością nie brakuje pomysłowości i jeśli będzie ku temu okazja, to chętnie dam mu jeszcze jedną szansę.
Sprawdź też: Będziesz smażyć się w piekle — recenzja komiksu — Aż do piekła, w pogoni za marzeniem