Wydawnictwo Egmont od niedawna zaczęło rozpieszczać również miłośników mangi, oferując azjatyckie adaptacje znanych czytelnikom franczyz i tytułów. Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród zapowiedzi pojawiła się Piękna i Bestia. Historię znam na pamięć, wydawało mi się, że niczym nie może mnie zaskoczyć, a jednak!
Kiedy manga zostaje zainspirowana filmem aktorskim
Kiedy przeczytałam, że historia jest reinterpretacją live action z 2017 roku, poczułam uczucie zawodu, o wiele bliżej mi do animowanej adaptacji baśni z początku lat 90. Postanowiłam jednak się nie zniechęcać i dać mojej ulubionej Księżniczce szansę.
Cykl składa się z dwóch tomów, pierwszego – recenzowanego w niniejszej publikacji, oraz drugiego, w którym przebieg wydarzeń przedstawiono z perspektywy Bestii. Jest to znany zabieg w przypadku popularnych serii – mi na myśl przywiodło serię Zmierzch czy 50 twarzy Greya. Zazwyczaj takie działania uznawałam jako zwykły skok na kasę, jednak w tym wypadku jest inaczej.
Nowy styl nowy image
Rysownicy poświęcili sporo czasu, by stworzyć mangowy wizerunek Belli, kompatybilny z nowym stylem, równocześnie osadzony w Disneyowskiej tradycji. I odnieśli sukces. Nie sposób nie rozpoznać charakterystycznej sukienki z fartuszkiem oraz niesfornego kucyka niedbale związanego kokardką. Pod względem wizualnym z wielką uważnością i pietyzmem odwzorowano filmową scenografię i plenery. Wnętrza zamku, a także pozostałe lokalizacje odtworzono 1:1.
Na 176 stronach znajdziemy wierne odtworzenie klasycznej opowieści. Sceptycznie podeszłam do przeniesienia akcji filmu do zaledwie jednego tomiku, ale moje obawy okazały się bezpodstawne, fabuła nie ucierpiała, a kluczowe momenty narracji zostały podkreślone.
Mangowa wersja dała francuskiej marzycielce zupełnie nowe oblicze. Jak to w mandze bywa, lico naszej bohaterki co okienko ma inną mimikę czy ekspresję. Całość naturalnie koresponduje z bieżącymi wydarzeniami. Czytelnik naturalnie wchodzi w buty Belli, inteligentnej i kreatywnej dziewczyny z Francuskiej prowincji, która chciałaby wyrwać się społecznym konwenansom i tym, czego od niej wszyscy oczekują. Chciałaby zwiedzać i poznawać świat, jednocześnie tkwi w poczuciu obowiązku opieki nad owdowiałym ojcem.
Punktem zwrotnym w jej życiu okazuje się dzień, w którym ukochany papa nie wraca z delegacji. Nieustraszona córka rusza z odsieczą, docierając do zamku przeklętego panicza. Dalszą część historii pewnie większość z nas zna, ale jeżeli jeszcze ktoś jakimś cudem nie widział i nie czytał żadnej wersji tej klasycznej baśni, to nie będę zdradzać zbyt wiele.
Dzięki swoim przemyśleniom Bella jest postacią, z którą bardzo łatwo można się zidentyfikować. Jej refleksje są uniwersalne i poruszają codzienne dylematy wielu z nas. Chociaż z pozoru brzmią banalnie, to właśnie życie według własnej wizji i otwartość na ludzi innych od nas jest dla niektórych czymś niewyobrażalnym. Nasza heroina ma odwagę bycia nierozumianą czy wręcz nielubianą, nie cofnie się również przed niczym, by uratować tych, których kocha.
Sprawdź też: Samuraj i Stich 3 – recenzja komiksu –Technologia, zazdrość i wielka wojna
To obowiązkowa pozycja dla fanów Pięknej i Bestii czy mangi z gatunku shojo
Tom przygotowany przez Mallory Reaves i Studio Dice trafi do młodszych jak i starszych odbiorców. Dla miłośników Pięknej i Bestii czy mangi to pozycja obowiązkowa. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać kolejnego tomu, intryguje mnie, jak rysownicy pokażą perspektywę Bestii.
Całość pochłonęłam na raz. Oczarowało mnie przestawienie ewolucji relacji Belli i księcia. Jak to bywa w azjatyckich wydawnictwach, całość aż kipi od emocji i ekspresji pary poznających się ludzi. Dzięki ilustracjom i tekstowi mogłam śledzić odczucia bohaterów na dwóch płaszczyznach. W pewnym momencie poczułam się jakbym czytała kolejny tytuł shojo (rodzaj mangi skierowany do dziewcząt, skupiający się najczęściej na wątku romantycznym). Nowa twarz Belli przypadła mi do gustu i na pewno znajdzie się w panteonie moich ulubionych mangowych bohaterek tuż obok Usagi Tsukino, Anyi Forger czy Miaki Yuuki.
Miłym dodatkiem są zamieszczone na końcu tomu szkice koncepcyjne. Daje to podgląd na ogrom pracy, jaki kosztowało zespół stworzenie mangowego remake’u kultowego filmu.
Sprawdź też: Cruella. Czerń, biel i czerwień – recenzja komiksu – Gdzie jest Cruella?