Parias – recenzja książki. Niełatwe jest życie banity.

UDOSTĘPNIJ

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Fabryka Słów mogłem zapoznać się twórczością Anthony’ego Ryana – pisarza fantastyki. Przyznaję, że rzadko wybieram ten gatunek literatury, ale pięknie zdobiona okładka zainteresowała mnie na tyle, by dać tej powieści szansę. Skojarzyła mi się z serią gier Assassin’s Creed, jednak historia nie ma z tamtym światem nic wspólnego.

Jest to pierwszy tom serii, który swoją światową premierę miał w 2021 roku. W Polsce ukazał się dwa lata później.

Czym, że jest tytułowy Parias? To postać niskiego pochodzenia, nieszanowana, wykorzystywana przez innych i pozbawiona większości praw.

Niech Męczennicy mają Cię w swej opiece

Alwyn jest banitą należącym do grupy największych wyrzutków pod wodzą słynnego Scarla Deckina. Żyje w lesie i napada na podróżujących przez las szlachciców. Jednakże to nie jest żaden Robin Hood. To grupa brutalnych rzezimieszków, którzy nie ufają nawet sobie nawzajem. Deckin trzyma ich krótko i karze za niesubordynację.

Któregoś dnia „Król Banitów” Scarl zwołuje z okolicy wszystkie wyjęte poza królewskie prawo indywidua i knuje spisek przeciwko pewnym możnowładcom. Okazuje się, że ta wyprawa jest zaledwie wierzchołkiem góry problemów, która zwali się niespodziewanie na Alwyna.

Główny bohater to postać, która ma wiele za uszami. Z jednej strony to zadufany w sobie egoista i – powiedzmy to głośno – morderca, z drugiej momentami potrafi okazać współczucie. To człowiek lojalny wobec swoich przełożonych. Przebiegły i dobry w walce. Co rusz kalkuluje, czy jest w stanie pokonać daną osobę w pojedynku. Jest interesujący i chętnie zaangażowałem się w jego losy. Te jednak nie są dla niego przychylne, bowiem co rusz spotyka go nieszczęście, wsysające go w wir przeróżnych wydarzeń.

Sprawdź też: League of Legends: Zrujnowanie – recenzja książki. Szaleńcza miłość.

Parias jest powieścią napisaną w pierwszej osobie. Przygody poznajemy tylko oczami Alwyna na zasadzie retrospekcji. Nie wiemy, na jakim etapie życia jest banita w chwili swojego opowiadania. Często też zwraca się do czytelnika, tym samym przypominając, iż akcja nie dzieje się w teraźniejszości. Zabieg ten ujmuje odrobinę z napięcia, gdyż przez cały czas wiemy, że protagoniście nie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Inaczej jednak jest w przypadku jego kompanów.

Drugoplanowe postacie są wielowymiarowe, pełne głębi i intrygują swoim charakterem. Mnogość kolejnych imion i przydomków na szczęście nie tworzy zamętu i spokojnie możemy odróżnić, kto jest kim. Na uwagę zasługują tutaj postacie kobiece. Pokuszę się o stwierdzenie, że odgrywają one najważniejsze role w całej historii i w pewnym sensie wskazują drogę naszemu bohaterowi. Są zarówno obiektem pożądania jak i przyjaźni, a także nienawiści.

Fantastyka… bez fantastyki?

Czytając tę ponad sześćset stronicową cegiełkę, zastanawiałem się, czy autor uraczy mnie fantastycznymi elementami. Magii tutaj tyle, co kot napłakał i trudno ją nawet nazwać czarami. Elementy te są za to tajemnicze i mroczne, co mi bardzo przypadło do gustu. Zaskoczyła mnie też mitologia świata przedstawionego. Religii jest tu mnóstwo i pełni ogromną rolę. Mamy tutaj dwa „obozy”. W jednym mamy do czynienia z czymś w rodzaju aniołów i demonów. Więcej uwagi jednak skupia się na Męczennikach (odpowiednicy katolickich świętych). Autor nie wyjaśnia od razu zasad wiary, ale z biegiem czasu czytelnik sam układa sobie w głowie funkcjonowanie tego, poniekąd podobnego do katolickiego, kościoła. Pokuszę się nawet na stwierdzenie, że autor posunął się na tyle daleko, by w książce stworzyć kogoś w rodzaju Mesjasza.

Drugi „obóz” to wiara czerpiąca sporo z nordyckiej mitologii. Miasta północy wraz z mieszkańcami i ich bogami noszą nazwy kojarzące się chociażby z Asgardem. Pojawiają się również młoty, wilki i – obowiązkowo – tędzy brodacze.

Polityka i walka o władzę to kolejne istotne elementy powieści. Nie obeszło się też bez paru intryg wprawiających w ruch całą intrygę. Historie w podobnych klimatach zawsze są ich pełne.

Sprawdź też: Cyberpunk 2077: Bez Przypadku – recenzja książki. Nic nie dzieje się… bez przypadku

Fabuła podzielona jest na kilka etapów. Każda z nich dzieje się w innym miejscu i ma wpływ na przemianę głównego bohatera. Ostatnia to głównie walki wojsk. Autor sporo uwagi poświęca opisowi taktyk wojennych. Alwyn przechodzi długą drogę pełną brutalnych wydarzeń. Jego charakter zmienia się na każdym etapie, ale przez cały czas pielęgnuje w sobie cechy banity i chęć dokonania zemsty. Awansuje powoli na kolejne szczeble statusu społecznego i zaskarbia sobie uznanie wśród kilku szlachciców, ale to za mało, by ostatecznie okrzyknąć go bohaterem i dawać mu zamek z rzędem koni. To nie jest tego typu historia. Przynajmniej nie w tej części.

Chcę więcej!

Jest to pierwszy tom, dlatego też nie poznajemy zakończenia. Historia urywa się w interesującym momencie i jestem niezwykle ciekawy, jakie decyzje podejmą kolejne postaci. Tym bardziej że w pewnym momencie fabuła skierowała się na zaskakujące tory.

Myślę, że książka jest skierowana do młodzieży i dorosłych, ze względu na brutalne sceny i co rusz rzucane wulgaryzmy.

Parias już od pierwszych stron wciągnął mnie w swój świat. To kawał ciekawej literatury z interesującymi postaciami. Autor zręcznie pokazał przemianę Alwyna i stworzył interesujące uniwersum spętane nadgorliwą wiarą służącą jako narzędzie do kierowania poddanymi.

Z pewnością sięgnę po kolejne części.

Zalety

– Interesująca historia banity
– Pomimo braku wartkiej akcji książka potrafi wciągnąć
– „Szczypta” mrocznej magii, która, mam nadzieję, jeszcze pokaże swoje prawdziwe oblicze
– Postacie kobiet
– Mitologia świata

Wady

– Myślę…, myślę… nie wymyślę

Za przekazanie książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów