MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

O psie, który był socjopatą. „Arkan: The Dog Adventurer” — recenzja gry

Życie recenzenta to nie bajka, nie zawsze trafiają nam się super hity. Czasem są to średniaki, czasem i totalne crapy. Grunt, aby nie dać sobie przypiąć łatki „crapmastera”, bo inaczej, życie stanie się jeszcze smutniejsze i przykre niż dotychczas, a my stracimy do siebie resztki szacunku. W każdym razie, do redakcyjnego koszyka rozmaitości trafił Arkan: The Dog Adventurer. Niewiele myśląc, rzuciłem się na ten tytuł, krzycząc gromko „DEJ”. I Naczelnik dał… Grę w sensie.

Screen z gry Arkan: The Dog Adventurer

Historia? Interpretacja dowolna

Pierwsze co nas wita, poza logiem producenta i wydawcy to ostrzeżenie o epilepsji. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że całość została napisana czcionką żywcem wziętą z GTA. „Dobrze się zaczyna” – pomyślałem. Jednak dziennikarski profesjonalizm (tak, lubię sobie czasem posłodzić) powstrzymał mnie od przedwczesnych osądów.

W menu powitały mnie całe dwie opcje – kampania oraz ustawienia. Ok, wybieram to pierwsze, klikam „normal” i już gierka wrzuca mnie w wir akcji. Jakieś wprowadzenie? Intro? Ściana tekstu? Nic z tych rzeczy. Dlaczego pieseł, którym gramy, niszczy demony i ich fortyfikacje? Dlaczego jest poszukiwaczem przygód? Tego nikt nie wie. Dlatego pozwoliłem sobie na pewną interpretację. Otóż Arkan jest zbiegiem ze szpitala psychiatrycznego (Arkan – Arkham?), co by tłumaczyło jego dziwaczny strój. Obcisłe gacie, pelerynka, kijaszek – no typowy rajatuziarz rodem z DC czy innego Marvela, co by tylko potwierdzało moją teorię. Postanawia on wyruszyć na świętą krucjatę, której celem jest wybicie całego piekielnego plugastwa. W każdym razie tak postrzega świat swoim skrzywionym umysłem, a prawdopodobnie walczy z Bogu ducha winnymi wiewiórkami, kotkami i przedstawicielami klasy średniej. Tym sposobem możemy go bez problemu umiejscowić obok Kolesia z Postala czy groźnego nekro evil metalucha z Hatred. Drużyna psycholi jak się patrzy.

Screen z gry Arkan: The Dog Adventurer

Tu miał być cytat z Kapitana Bomby odnośnie dzidy laserowej, ale nie przeszedłby cenzury

Sama rozgrywka jest połączeniem arkanoida i platformera. Piesio skacze, robi double jumpy, a kijachem nawala piłkę (która jest zrobiona chyba z adamantium, bo inaczej nie wiem, jak miałaby rozwalać bloki skalne) niczym rasowy ninja. Jeśli uda nam się w nią pacnąć kilka razy z rzędu, wtedy nabiera mocy i robi demolkę nieco szybciej. Jest jeszcze teleportacja, która potrafi uratować tyłek w co gorętszych momentach, a tych będzie całkiem sporo. Niestety, to tyle jeśli chodzi o ułatwienia – nie natrafimy tutaj na żadne power upy. Za to przeszkód i utrudnień przygotowano całą masę. Klasycznie, będą to różnorakie bloki, które będą wymagały określoną liczbę uderzeń do rozbicia, ale również żądni krwi przeciwnicy. Od latających paszczęk plujących fioletowymi kulkami, przez stare baby strzelające prądowymi pentagramami, smoki, magiczne głazy walące chyba promieniem z Saturna, a na duchach kończąc. Te ostatnie są wyjątkowo uciążliwe. Przyzywają bowiem one zombiacze łapska, które wyrastają z ziemi i próbują wyrwać kejtrowi dobrodziejstwo inwentarza – czemu się absolutnie nie dziwię, bo sam bym tak zrobił, jakby jakiś oszołom demolowałby mi chatę. To jednak nie wszystkie atrakcje. jakie przygotowali nam twórcy. Aby dany level ukończyć, trzeba wybić wszystkich w pień, jednak wcześniej należy rozwalić jeszcze gwiazdki – bez nich nie odblokujemy kolejnych plansz.

Screen z gry Arkan: The Dog Adventurer

Mix może i ciekawy, ale wykonanie kiepskie

Sam pomysł na takie połączenie gatunków jest w sumie ciekawy, szkoda tylko, że niestety niedomaga pod wieloma względami. Poziom trudności jest strasznie nierówny. Jedne etapy skończymy za pierwszym podejściem, żeby chwilę później zaciąć się na kilkanaście powtórzeń w innym. Wszystko to przez kiepski, moim zdaniem, design. Momentami stworów jest zbyt wiele, wszystko do nas strzela, a miejsca do ucieczki tyle, co kot napłakał – jedna, góra dwie platformy na krzyż. Ja rozumiem, że ma być ciężko, pot ma się lać strumieniami, łzy napływać do oczu, tylko to jest po prostu strasznie tania i nieuczciwa zagrywka. W dodatku postać porusza się jak wóz z węglem, a sterowanie analogiem woła o pomstę do nieba, dlatego też zalecam przerzucić się na klasyczny krzyżak – jest znacznie łatwiej ogarnąć naszego ociężałego czworonoga. Co ciekawe, nawet sama gra nie zachęca do dłuższej zabawy, ponieważ skopano w niej całkowicie listę trofeów. W całej produkcji mamy 180 gwiazdek do zdobycia, jednak wymagane jest ich maksymalnie 100, aby wbić pucharek. Reszta robi się przy okazji, a co za tym idzie, nie musimy przechodzić całości od początku do końca, aby otrzymać platynę. Gdyby tego było mało, z wersji konsolowej wycięto edytor poziomów, który jest dostępny w steamowym wydaniu. Dobra, żeby nie było, że tylko marudzę: graficznie prezentuje się to całkiem spoko, pixel art jest ładny i czytelny. Muzyka przygrywająca w tle też nie straszy, szkoda tylko, że są to dwa, trzy utwory.

Screen z gry Arkan: The Dog Adventurer

Arkan, do budy!

Niestety, nie zakończę tej recenzji żadnym pozytywnym akcentem. Naprawdę chciałbym móc powiedzieć, że jest to chociaż mocno średni tytuł, ale byłaby to dość naciągana opinia. Punkt wyjściowy na papierze może i wyglądał ciekawie, jednak został pogrzebany przez totalny brak zrozumienia podstaw gatunkowych. Gdyby nasz dzielny wojak mógł chociaż odbijać swoją dzidą pociski przeciwników, albo pojawiały się jakieś power upy (potrójne piłki czy szybsze odbijanie) to może dałoby się wykrzesać z tego coś więcej. A tak otrzymaliśmy strasznie wykastrowanego klona arkanoida z kiepskimi elementami platformowymi. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że następnym razem lepiej trafię z gierką do recenzji – w końcu nie chcę skończyć jako „specjalista od barachła”.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ