MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Niewypał, czy zemsta Raimiego? „Spider-Man 3” – recenzja filmu

W 2007 roku swoją premierę miało wiele znanych i niejednokrotnie naprawdę rewelacyjnych filmów. To nie jest kraj dla starych ludzi, Death Proof, Wszystko za życie, Zodiak, Juno, Niepokój, American Gangster i wiele więcej. Mało tego, był to też dobry moment dla luźniejszych produkcji, ponieważ w kinie obejrzeć można było Supersamca, Hot Fuzz: Ostre psy, Ratatuj, Wpadka  czy pierwsza odsłona Transformers Michaela Baya. Co najważniejsze, był to też rok wielkich kontynuacji i remake’ów, nieudane Halloween od Roba Zombie, Szklana Pułapka 4.0, piąta część przygód najbardziej znanego czarodzieja na świecie (Harry Potter i Zakon Feniksa), kolejne perypetie Piratów z Karaibów, Godziny Szczytu 3, a także Ocean’s 13. Mam nadzieję, że już pamiętacie, kiedy to mniej więcej było. Wspomnę również, że Nicolas Cage właśnie wtedy został Ghost Riderem, ale żaden z wcześniej wymienionych przeze mnie tytułów nie znajduje się obecnie na pierwszym miejscu najpopularniejszych artykułów na IMDB z tamtego roku. Kto jest liderem, zapytacie? Spider-Man 3, czyli zwieńczenie trylogii Sama Raimiego. Czy faktycznie jest to jedna z najgorszych pozycji z Człowiekiem-Pająkiem?

Spider-Man 3 – recenzja filmu

Fotos z filmu Spider-Man 3

Dlaczego nikt nigdy nie wini producentów?

Wielokrotnie słyszałem lub czytałem opinie, o tym jak twórcy zepsuli projekt, na który czekali wygłodniali fani. W 99% to właśnie oni, a w szczególności reżyser zbierają największą krytykę. Moim zdaniem światło reflektorów powinno być skierowane w inną stronę, a konkretnie na studia i producentów. Kinematografia zna niezliczoną ilość przypadków, kiedy to właśnie członkowie tych grup ingerowali w proces twórczy zbyt mocno. Łowca Androidów to jeden z przykładów, Ridley Scott zmuszony był dodać bezsensownego lektora w wykonaniu Harrisona Forda, bo wydawcy bali się, że inaczej widzowie nie zrozumieją filmu. Liga Sprawiedliwości i Legion Samobójców zdaniem Warner Bros potrzebowały więcej „luzu”, po tym, jak mający swoją premierę wcześniej Batman vs Superman był podobno zbyt mroczny. David Lynch nie dostał wolnej ręki przy kręceniu Diuny i postanowił, że już więcej nie będzie współpracował z zewnętrznymi firmami, a stacja ABC wymusiła na nim wyjawienie tajemnicy, kto zabił Laurę Palmer.

Chyba już rozumiecie, dokąd to wszystko zmierza, prawda? Spider-Man 3 jest uznawany za jeden z najgorszych filmów z tym bohaterem, choć o to niechlubne miano rywalizuje z Niesamowitym Spider-Manem 2. Skupmy się jednak na produkcji Raimiego. Pierwsze dwie części odniosły nieprawdopodobny sukces, kreacje Afreda Moliny, czy Willema Dafoe wciąż zachwycały fanów, a Sony bardzo chciało te dobre wyniki kontynuować i produkcja zwieńczenia trylogii odbyła się jak najszybciej po premierze poprzednika. Za sterami projektu ponownie stanął Raimi i również tym razem współpracował ze scenarzystą Alvinem Sargentem. Miała być to historia o Peterze i Mary Jane, o przemianie Harry’ego Osborna i nowej postaci w filmowym uniwersum, czyli Sandmanie. W tym momencie pojawiają się pierwsze zgrzyty. Kolejnym przeciwnikiem Pająka miał być Vulture, do tej roli typowany był Ben Kingsley (tak fani MCU, to pan, który grał Mandaryna w Iron Manie 3), niestety producent Avi Arad nie był fanem tego pomysłu. Uważał, że Sam Raimi opiera się tylko na rywalach, których on darzy sympatią. Arad upierał się, że zamiast Sępa, powinien pojawić się Venom. Reżyser (delikatnie mówiąc) nie przepadał za tą postacią, uważał ją za płytką i zupełnie bez jakiegokolwiek wyrazu. Mówił, że jej problemem jest kompletny brak człowieczeństwa. Na Comic Conie 2006 wyznał co prawda, że prowadząc analizę podczas pre-produkcji, zmienił trochę swoją opinię, ale wyraźnie zaznaczył, że obecność Eddiego Brocka w fabule, to zasługa tego, jak bardzo uwielbiają go fani. W pierwszej wersji scenariusza próżno było szukać również Gwen Stacy i tutaj ponownie swoją rolę odegrał Avi Arad i jego współpracownicy.

Fotos z filmu Spider-Man 3

Obsada, światła, kamera i… akcja!

Skoro scenariusz i historia były już ustalone, to potrzebni byli ludzie, którzy to wszystko odegrają. Główni bohaterowi nadal się nie zmienili, nie doświadczyliśmy żadnego przypadku à la Tereance Howard i Don Cheadle. Co do nowych postaci, to w roli Flinta Marko, czyli Sandmana obsadzony został Thomas Haden Church, Eddiem Brockiem został Topher Grace, Gwen Stacey zagrała Bryce Dallas Howard, a jej ojca James Cromwell.

Pomimo że podobnie jak we wcześniejszych częściach muzyka była rewelacyjna i zostaje w głowie na długo po zakończeniu seansu, to nie była ona tym razem dziełem Danny’ego Eiffmana (jeżeli jesteście fanami jego twórczości, to będzie on ponownie kooperował z Raimim przy nowym Doctorze Strangeu), a Christophera Younga.  Zmiana nastąpiła również w ekipie odpowiedzialnej za efekty specjalne. Laureat Nagrody Akademii za Spider-Mana 2 – John Dykstra, odrzucił propozycję współpracy, a jego miejsce zajął Scott Stodyk, który wspólnie z Sony Pictures Imageworks opracował zupełnie nowe programy komputerowe wspomagające pracę przy SFX.

Witaj ponownie Nowy Jorku!

Oglądając pierwsze sekundy tego filmu czuć, że to znowu stary dobry Człowiek-Pająk od Raimiego. Klasyczne intro, niestety wróciły wyjątkowo szpetne animacje, które okraszone zostały zdjęciami aktorów i scenami z poprzednich części. Tempo na samym początku jest także znajome, spokojne wprowadzenie. Ulice Nowego Jorku, Peter idzie oglądać Marry Jane, która (tak to przynajmniej wygląda) robi karierę na Broadwayu. Uwierzylibyście w taką sielankę? Nie? I słusznie! Niedługo potem dowiadujemy się, że był to premierowy występ ukochanej Parkera, a krytyka nie pozostawiła na niej suchej nitki. Harry Osborn nadal nienawidzi Petera, ponieważ uważa, że to on zabił mu ojca. Poznajemy także Flinta Marko, uciekiniera z więzienia, który stara się pomóc swojej śmiertelnie chorej córce.

UWAGA! Za chwilę pojawią się spoilery fabuły, więc jeżeli nie chcecie sobie nic zdradzać, to czekajcie na kolejne użycie słowa „uwaga” (również pisane przy użyciu caps locka).

Od tego momentu zaczynają się wszystkie problemy, które powodują tak słabe oceny tej produkcji. Marko, staje się Sandmanem w wyniku wypadku, a sama scena jego przemiany jest naprawdę okropna. Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie Spider-Man 3  ma najgorsze efekty specjalne, chociaż scena pościgu New Goblina, czyli Harry’ego Osborna za Peterem broni się nawet po latach.

Moment, w którym Eddie Brock zostaje przejęty przez Symbiota, także powoduje ciarki żenady, a jego zęby i ogólne zachowanie są nienaturalne, nawet patrząc na fakt, że jest to przybysz z kosmosu.

Do tego tematu jeszcze wrócę, ale warto w tym miejscu wytknąć dziwne decyzje fabularne. Po pierwsze, Harry Osborn traci pamięć przez wypadek w trakcie starcia ze Spider-Manem, a jedyne co z tego fabularnie wynika, to jego zmiana podejścia do swojego najlepszego przyjaciela. Tylko że w wyniku wizji ze swoim ojcem i opętaniu przez toksyny goblina, młody Osborn i tak wraca do poprzedniego stanu, więc właściwie cały ten wątek nie był potrzebny, skoro na koniec i tak następuje ich pogodzenie. Co prawda, przemiana bohatera jest świetna i podoba mi się kierunek, w jakim Raimi to poprowadził, ale uważam, że byłoby to jeszcze lepsze bez jego amnezji.

Sandman byłby nijaką postacią, myślę, że Thomas Haden Church nie wyróżnił się niczym, co było dużym rozczarowaniem, patrząc na to, jakie kreacje antagonistów dostarczona nam w tej serii w przeszłości. Kolorytu dodał mu fakt, że to on zastrzelił Wujka Bena, ale był to ewidentnie zabieg mający na celu nadanie podniosłości. Na szczęście zupełnie jak New Goblin, Marko dostał swój mocny koniec, który przyćmiewa nieco ostateczna przemiana Petera Parkera, jako człowieka, którą zwieńczył cytat „I’ve done terrible things too” („Ja także robiłem straszne rzeczy”). Spider-Man w końcu odnalazł balans i wybaczył osobie, która była największym źródłem jego gniewu.

Wątek miłosny Marry Jane i Petera to akurat jeden z jaśniejszych punktów fabuły. Peter jest tak zaślepiony sławą swojego alter ego, że nie widzi problemów ukochanej, która wciąż szuka swojego miejsca w świecie sztuki. Na domiar złego podczas odbierania nagrody za uratowanie Gwen Stacey, na oczach tłumów, a także samej MJ Człowiek-Pająk całuje uratowaną z opresji, dokładnie tak jak w pierwszej części robił to z postacią Kirsten Dunst. To wszystko popycha Watson w ramiona Harry’ego, jej byłej miłości, ta jednak w porę się opamiętuje i wraca do swojego, jak się potem okaże, narzeczonego.

UWAGA! Koniec większych spoilerów.

Fotos z filmu Spider-Man 2

Efekt Symbiota, czy wielka zemsta Raimiego?

Pośród największych wad Spider-Mana 3 wymieniana jest „faza emo” Petera Parkera.

Patrząc na jego zachowanie oraz na to, jak Symbiot wpłynął na Eddiego Brocka, prowadzi to do teorii, że to czarna kosmiczna maź wyzwala w nas to, co najgorsze. Brock chce zabić Parkera, za przekreślenie jego szans w pracy fotografa, więc został niosącym śmierć Venomem. Peter, który od zawsze obrywał od życia, marzy, żeby stać się „cool kidem”, aby kobiety patrzyły na niego z podziwem, a inni się go bali. Co prawda obydwaj panowie nie są tego świadomi, to tylko ich głęboko skrywane rządze. Brzmi sensownie prawda?

Niby tak, ale moim zdaniem kryje się za tym coś więcej. Raimi nigdy nie był fanem tego antagonisty, więc co jeśli specjalnie zrobił z niego takiego… głupka? Co by nie powiedzieć, to dziwne wygibasy na ulicach Nowego Jorku to nie mógł być poważny pomysł, chyba że ktoś z twórców myślał, że to uczyni Parker bardziej „edgy”. Na szczęście okres, w którym Spider-Man był „opętany” przez czarną kosmiczną maź, dało nam kilka znanych scen, które obecnie używane są na GIFach, czy memach. Landlord Petera wciąż domaga się jego czynszu, co słyszy w odpowiedzi? Nie jest to już zwykłe „dobrze, dobrze”, tylko to:

Jego najlepszy przyjaciel przeżywa załamanie związane ze śmiercią ojca. Co można mu powiedzieć? Na przykład:

Fotos z filmu Spider-Man 2

Mówiłem już, że Parker dostał lekkiego bzika na własnym punkcie? Jedno jest pewne, nie brakuje mu już pewności siebie.

Fotos z filmu Spider-Man 2

Na koniec, wisienka na torcie, jedna z lepiej wyglądających scen w filmie, szczególnie spośród tych z Venomem.

Nie taki sequel zły, jak go malują

Po seansie byłem naprawdę rozbity. Z jednej strony Spider-Man to absolutny „top” moich ulubionych bohaterów, jeżeli nie ulubiony i jestem w stanie dużo wybaczyć, byle zobaczyć go, chociaż chwilę na ekranie. Z drugiej zaś, widać, że plany były ambitne (Sargent chciał rozbić scenariusz na dwie części), ale w którymś momencie nastąpiło zagubienie. Być może było to wypalenie Raimiego, który miał dość użerania się z producentami, co w późniejszych latach spowodowało, że nie zobaczyliśmy czwartej odsłony. Produkcja zaczęła się już w 2007 roku, w 2 lata zaprojektowano już historię, Sony chciało nawet kręcić od razu 5, a może nawet 6 część. John Malkovich rozmawiał już na temat roli Vulture, Raimi snuł plany co do wprowadzenia Lizarda, a Anne Hathaway mogła rozpocząć przymiarki strojów dla Felicii Hardy. Najciekawsze, że miał tam pojawić się też Mysterio, którego zagrać miał Bruce Cambell (Raimi i Cambell pracowali razem przy tworzeniu Martwego Zła). Przypominam tylko, że Bruce pojawił się już w tej serii. W drugiej odsłonie nie wpuścił Petera na spektakl Marry Jane, a w trzeciej był kierownikiem sali w restauracji. Dlatego jego pojawienie się jako ta postać, byłoby niewątpliwie ogromnym zaskoczeniem. Niestety, ale w 2010 roku ogłoszono, że film nie dojdzie do skutku, ponieważ Sam Raimi uważał, że nie jest w stanie skończyć produkcji do zaplanowanej na 2011 rok premiery, przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniego poziomu jakości. Reżyser mówił też,  że znienawidził każdy scenariusz, który wpadł w jego ręce. 

Fotos z filmu Spider-Man 2

Czy w takim razie, jest to najgorszy film o Spider-Manie? To będę mógł ocenić dopiero po odświeżeniu sobie rebootów z Andrew Garefieldem oraz po produkcjach z MCU. Już w tym momencie mogę jednak powiedzieć, że na pewno jest to kandydat do tego miana, ALE nie uważam, że zasługuje on na aż tak dużą krytykę. Są tutaj dobre momenty i pomimo tych złych (tak, niestety było ich wiele), ponownie bawiłem się dobrze, podczas tych ponad dwóch godzin i żałuję, że Raimi-verse nie dostał swojego spin-offu z Venomem, czy filmu o Sinister Six. Co do tego pierwszego, na szczęście Sony’s Spider-Man Universe dało nam świetną kreację Toma Hardy’ego, a także nadciągający sequel (warto wspomnieć, że Morbius i Kraven The Hunter również dostaną swoje solowe projekty), co do tych drugich, być może w grudniu tego roku tę pustkę zapełni No Way Home, na co bardzo mocno liczę!

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ