Zbieranina przypadkowych bohaterów, plejada dziwacznych złoczyńców, tona żartów i całe mnóstwo akcji – czy to się może nie udać?
Nextwave. Drużyna HEJT-u to kompletne wydanie dwunastozeszytowej serii autorstwa scenarzysty Warrena Ellisa i rysownika Stuarta Immonena, pierwotnie ukazującej się na rynku amerykańskim na przełomie 2006 i 2007 roku. Śledzimy w niej losy piątki bohaterów – Moniki Rambeau, Elsy Bloodstone, Boom Boom, Kapitana i Machine Mana – którzy zostają powołani do akcji jako drużyna do walki z terrorystami. Szybko odkrywają jednak, że zatrudniająca ich organizacja sama jest finansowana przez terrorystów. Zbuntowani agenci postanawiają więc ukraść swój służbowy statek i wystąpić przeciwko dotychczasowym mocodawcom.
Wszystkie składniki sukcesu… na papierze
Nextwave zawiera w sobie wszystko, co powinno złożyć się na idealny lekki i przyjemny komiks: grupę przypadkowych bohaterów-wyrzutków walczących z dziwacznymi przeciwnikami wyjętymi z samego dna marvelowego gara, żarty sypane jak z rękawa i nieustającą akcję. Choć seria zyskała już status kultowej i przez lata zebrała masę pozytywnych recenzji, ja sama, niestety, dołączam do niezadowolonej mniejszości.

Co mi nie zagrało? Przede wszystkim humor. Upodobania w tej kwestii są wyjątkowo subiektywne i niedopasowanie między twórcą a odbiorcą może całkowicie zaważyć na odbiorze dzieła, zwłaszcza jeśli jest ono komedią. Tak właśnie było w moim przypadku.
Lubię absurd, więc samo założenie, że na drodze naszej drużyny stawać będą coraz dziwniejsi przeciwnicy, bardzo mi się podobało. Niestety, Ellis postanowił dorzucić całe mnóstwo innych żartów – głównie tych z gatunku kloaczno-seksualnych, z obowiązkowym motywem chłopa przebranego za babę. W tym miejscu ja i komiks zupełnie się rozminęliśmy.
Być może udałoby mi się przymknąć na to oko, gdyby tych żartów było mniej. Albo gdybym polubiła się z bohaterami. Wielu twórców udowodniło już, że przypadkowo zebrana banda postaci może z czasem stać się prawdziwą rodziną z wyboru. Ellis jednak nie miał najwyraźniej takich ambicji, bo nie daje on swoim bohaterom czasu na integrację czy budowanie więzi. Fabuła przeskakuje od jednej misji do drugiej, nie poświęcając zbyt wiele uwagi relacjom międzyludzkim. Fani typowych akcyjniaków znajdą tu więc coś dla siebie, ale mi zabrakło emocjonalnego zaczepienia.

Wizualna świeżość
Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć o warstwie wizualnej. Kreska Immonena jest charakterystyczna, kreskówkowa i niesiląca się na realizm i to właśnie w tym tkwi jej urok. Dynamiczne, żywo pokolorowane plansze śledziło mi się z dużą przyjemnością. Dzięki nim nieraz zapominałam, że czytam komiks mający już prawie dwadzieścia lat.
Nextwave. Drużyna HEJT-u to tytuł, który wielu uznało za kultowy – pełen energii, akcji i szalonego humoru. Dla mnie jednak okazał się zbyt mocno oparty na żartach, które nie trafiają w moje poczucie humoru. Mimo to warto dać mu szansę, choćby dla kapitalnych rysunków Immonena albo jeśli czujecie, że poczucie humoru Ellisa jest dla Was.
Sprawdź też: Rządy X. Hellfire Gala – recenzja komiksu – Międzynarodowy bankiet na Krakoi.

