Męczennik jest drugą częścią trylogii Przymierza Stali. Pierwsza nazywa się Parias, którą serdecznie polecam miłośnikom fantasy, a jej recenzję możecie znaleźć na naszej stronie. Kontynuacja losów Alwyna Skryby poszerza uniwersum i bardziej szczegółowo obrazuje konflikt w królestwie Albermaine. Tylko, czy potrafiła utrzymać poziom jedynki?
Nadchodzi wojna
Alwyn przestał już być banitą i teraz kroczy pod sztandarem Namaszczonej Pani jako jeden z wyżej postawionych oficerów. Początkowo bierny i małomówny, z czasem przechodzi do czynu, gdyż pełne intryg działania polityczne nie pozwalają mu siedzieć bezczynnie. Samo przebywanie przy swej dowódczyni, Evadine Curlain, zmusza go do kłamstw i kolejnych oszustw. Kobieta uważa się za prorokinię, rozmawiającą z samymi Serafilami. Jej słowa przyciągają tłumy, a wysoko postawieni urzędnicy czy kapłani uważają ją za oszustkę i najchętniej powiesiliby na najbliższym drzewie. Alwyn pomaga jej na wszystkie możliwe sposoby, doradza i snuje plany, oraz… okłamuje. Bo, przecież, nie może zdradzić tajemnicy związanej z jej darem. Problem w tym, że kolejne wydarzenia nieuchronnie prowadzą do eskalacji konfliktu w królestwie.
Druga część książki dorównuje pierwszej pod względem dynamicznych i szczegółowych opisów scen bitewnych. Ledwie zarysowana magia w Pariasie zostaje tutaj tylko odrobinę rozwinięta. Autor tym samym nadaje temu wątkowi tajemniczości. Uświadamia nam jej obecność, ale jest ona tylko tłem, a nawet fragmentem historii, zaś cała uwaga skupiona jest na polityce i religii. Nie uświadczymy żadnych smoków czy elfów, ale to w dalszym ciągu brudne jak średniowieczny rynsztok fantasy zakrapiane religijnym fanatyzmem i walką o władzę. I jest to interesujące rozwiązanie, które może przyciągnąć również tych, którzy za czarodziejami nie przepadają.
Miałem wrażenie, że autor skupia się na bohaterach drugoplanowych niemal tak samo jak na głównych. Każdy z nich wydaje się z krwi i kości, dźwiga bagaż doświadczeń. Choć Ryan poświęca sporo uwagi pobocznym postaciom, nie przekracza granicy i nie sprawia, że książka nuży.
Alwyn to naprawdę intrygująca postać, która przechodzi przemianę i staje się coraz lepszym wojownikiem. Jego rozwój i awanse wojskowe są wiarygodnie opisane. Z tej bandyckiej duszy już prawie nic nie zostało, ale zachował swój charakter i sumienie oraz talent do rozpoznawania kłamstw. Wewnętrzne rozterki bohatera wzbudzały we mnie zarówno radość, jak i współczucie. Sposób narracji nie został zmieniony i nadal wszystko opisywane jest z perspektywy głównego bohatera.
Poznajemy kilka nowych i ważnych wątków, których rozwój ujrzymy dopiero w ostatniej książce. Nareszcie mogłem poznać Kaerytów!
Historia nie pokazuje antagonisty w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie mamy tu złego króla, którego trzeba obalić czy czarnego maga, chcącego zawładnąć krainą. Każda ze stron ma swoje dobre i złe strony oraz jest przekonana o fałszywości tej drugiej.
Fabuła nie pędzi – ona rozwija się w swoim tempie, dając czas na poznanie bohaterów i ich realiów.
Długa, ale wciągająca
Męczennik, podobnie jak poprzednia część jest grubym tomem liczącym przeszło 600 stron. Przy ilości wydarzeń w niej zawartych, nie ma czemu się dziwić! Autor ma interesujący styl, który przyciąga czytelnika. Batalistyczne opisy są żywe, sceny pojedynków dynamiczne, a uniwersum zawiłe. Nie znalazłem tu kurtuazyjnych dialogów wypowiadanych w starym zwyczaju, choć wszelkie konwenanse średniowiecznych obyczajów zostały zachowane.
To interesująca pozycja dla fanów fantasy. Wyróżnia ją brak baśniowego klimatu, co rekompensuje gorzka średniowieczna rzeczywistość.
Anthony Ryan jest autorem wielu powieści fantasy cieszącymi się sporą popularnością (między innymi trylogii Kruczego Cienia).
Sprawdź też poprzedni tom: Parias – recenzja książki. Niełatwe jest życie banity.