Mass Effect: Andromeda – recenzja gry – W poszukiwaniu nowego domu.

UDOSTĘPNIJ

Jestem fanem trylogii losów Shepharda. Długo dumałem nad zapoznaniem się z historią innych już bohaterów, choć osadzoną w tym samym uniwersum. Po jej premierze przeczytałem wiele niepochlebnych opinii, które wpłynęły na mnie i co rusz sięgałem po inną grę. Opinia publiczna zmieszała Andromedę z błotem, po czym gracze zrównali ją z ziemią. W dużej mierze winne temu były liczne niedopracowania i bugi.

Grzechem graczy jest to, że często zbyt mocno bazują na opiniach w sieci. Biję się w pierś i przyznaję, że często sam go popełniam. Po tych kilku latach w końcu zrobiłem sobie rachunek sumienia i stwierdziłem, że to już czas wyrwać się z tego wąskiego myślenia – muszę zobaczyć, co wydarzyło się w galaktyce Andromedy! Czy historia bliźniaków Ryder faktycznie jest lata świetlne za trylogią?

Mass Effect™: Andromeda

Złote światy

Niedługo przed wydarzeniami przedstawionymi w pierwszej części, w związku z tak zwaną „Inicjatywą Andromeda”, z Drogi Mlecznej zostają wysłane cztery arki – ogromne statki kosmiczne, po jednej dla innego gatunku zamieszkującego naszą galaktykę. Każda z nich ma również swojego przedstawiciela, czyli Pioniera odpowiedzialnego za badanie nowych planet. Załogi wchodzą w stan hibernacji i wyruszają w podróż, która trwa 600 lat. Tym samym omija ich cała akcja z trylogii. Zadaniem Inicjatywy jest znalezienie nowego domu, choć jest też jeszcze jedno, o którym wiedzą tylko nieliczni…

Sprawdź też: Deep Rock Galactic – recenzja gry – Mówili, że mogę zostać kim chcę, więc zostałam górnikiem-astronautą.

Po dotarciu do obcej galaktyki, okazuje się, że zastają ją w zupełnie innej formie, niż wynikało z badań przed podróżą. Układy planetarne spowite są tak zwaną Plagą, a światy trawione przez nieprzyjazny klimat. Co więcej, arka ludzi – Hyperion – nie ma łączności z pozostałymi arkami.

Mass Effect™: Andromeda

W odległej galaktyce…

Na początku przygody jest możliwość wybrania postaci pomiędzy bliźniętami. Do wyboru jest Sara lub Scott. Ja wybrałem mężczyznę. Gra pozwala również zmienić wygląd postaci, dokładniej: cerę, kolor i ułożenie fryzury, model twarzy. Przyznam, że oferta ewentualnych zmian nie przypadła mi do gustu. Alternatywny wizerunek był zbyt „plastelinowy” i świecący się. Pozostałem przy domyślnym wyglądzie, który po prostu najbardziej mi się podobał.

Początek gry zapowiada interesującą rozgrywkę. W wyniku kilku niefortunnych wydarzeń główna postać staje się Pionierem, a co za tym idzie, musi zbadać planety pod względem zamieszkania. Do przemieszczania się służyć nam będzie kosmiczny statek – Tempest, natomiast na lądzie – Nomad. Mój Scott nie miał wiele do powiedzenia, nasłuchał się zjadliwego tonu przełożonych i musiał wylecieć w podróż, która… zaczyna się bardzo powoli. Tempo fabuły jest powolne i czasami potrafi nawet znużyć, ale jeśli dacie tej historii szansę, to po jakichś siedmiu godzinach zaczyna się rozbić naprawdę interesująco. Twórcom udało się sprawić wrażenie, że tym razem to my jesteśmy ci „obcy”, którzy przybyli z daleka. Z początku nikt nie chce nam ufać i widać, że nikt na nas tutaj nie czekał z otwartymi ramionami. 

Sprawdź też: Lords of the Fallen (PS5) – recenzja gry – Ależ się tu się przyjemnie umiera

Sporych rozmiarów interfejs galaktyki jest przejrzysty, widać na nim znaczniki, do którego układu powinniśmy się udać chcąc kontynuować główny wątek fabularny. Samych układów słonecznych jest mnóstwo, ale w większości nie nadają się one do lądowania. Możemy jednak badać planety z poziomu mostka na statku. Samych ciał niebieskich, na których postawimy nogę jest dziewięć (nie liczę tutaj innych statków kosmicznych). Przemierzając planety możemy korzystać z punktów szybkiej podróży, co jest bardzo pomocne, bo wiele map jest obszernych. „Teleportu” zabrakło jednak w przemieszczaniu się między układami planetarnymi, co zirytowało mnie w kilku przypadkach.

Mass Effect™: Andromeda

Tajemnice Andromedy

Lokacje, które zwiedzamy są piękne i szczegółowe. Nawet dziś, choć gra ma już 6 lat, widoki potrafią zachwycić. Gorzej jest z fauną. Zwierząt – na ogół wszystkie są agresywne – jest zaskakująco mało. Powodują wrażenie wymarłych miejsc. Na to można przymknąć około, gdyż każda planeta ma jakiś „defekt”, który utrudnia jej zamieszkanie. Problem ten można usunąć wykonując odpowiednie zadanie.

Każda z planet ma do zaoferowania ogrom zadań pobocznych. Tutaj ujawnia się zgrzyt. Grze zarzucono monotonność w zadaniach dodatkowych i po części muszę się z tym zgodzić. Jest sporo zleceń typu: leć, zbadaj, wróć. Na szczęście znajdą się też interesujące, mające swoją własną fabułę. Chociażby te od towarzyszy. Są wciągające i pozwalają zżyć się z załogą.

Są też misje, gdzie należy pokonać opcjonalne (w domyśle najtrudniejsze) bossy w grze – Architektów. To takie wielkie mechadżdżownice, których cztery okazy są rozsiane po galaktyce. Rozmiarem potrafią przestraszyć, ale niestety, do takich Weaponów z Final Fantasy 7 to im daleko. Nie stanowią większego zagrożenia. Pole walki ma zawsze sporo miejsc, gdzie można się schować i obfituje w skrzynki z amunicją. Ataki bestii nie są zabójcze i nie ma problemu, by wybrać się na walkę ze standardowym wyposażeniem. Szkoda, bo widząc jednego po raz pierwszy miałem apetyt na wymagające starcie. 

Sprawdź też: Starfield — recenzja gry — Ciemna strona kosmosu, czyli o spadającej gwieździe Microsoftu.

Droga Mleczna miała szeroki wachlarz inteligentnych ras. Pamiętam, jak przemierzając Cytadelę co rusz pojawiał inny obcy. Na szczęście, na arkach do Andromedy przybywają z nami Asari, Salarianie, Kroganie i Turianie.

Dlaczego: na szczęście? Ponieważ nowa galaktyka nie ma do zaoferowania tak zróżnicowanej plejady gatunków. Czyżby był temu winien brak pomysłów?

Przyjdzie nam walczyć z Kettami – próbującymi zawładnąć całą galaktyką; oraz z syntetycznymi Porzuconymi – robotami pozostawionymi na planetach przez prastarą rasę obcych, która opuściła ten system.

Są jeszcze Angarowie. Intrygująca rasa, z początku bardzo wobec nas nieufna. Pierwsze spotkanie z Kettami było tragiczne w skutkach dla ich ludu, dlatego widząc kolejnych obcych nie chcą wierzyć w pokojowe negocjacje. Część z nich jest do nas na tyle wrogo nastawiona, by sięgnąć po broń. 

Kultura Angarów jest interesująca. Sporo o niej dowiadujemy się z ust jednego z nich, który dołącza do naszej załogi. Jaal, bo tak on ma na imię, to według mnie jeden z najlepszych kompanów.

Mass Effect™: Andromeda

Drużyna

W składzie naszej drużyny znajdzie się wiele barwnych postaci. Zabawna Asari Peebee, walący prosto z mostu Kroganin Drack, opanowana Turianka Nyx, wspomniany wcześniej Angar Jaal oraz ludzie – roztrzepany Liam i poważna Cora. Poza nimi na Tempeście są jeszcze postaci, które nie wyruszą z nami na misję, ale chętnie podejmą wspólny dialog i zaoferują zadanie do wykonania.

Każdy z towarzyszy różni się między sobą umiejętnościami, choć ja wybierałem ich pod względem odwiedzanego miejsca lub chciałem usłyszeć, co dobrana para ma sobie do powiedzenia (na misję można wybrać dwie osoby). Podczas walk nie odczułem specjalnej różnicy.

Wzorem trylogii, towarzysze przypadli mi do gustu i chętnie słuchałem ich żartów, docinków, czy przekomarzania się. Jeśli chcecie by było zabawnie, to polecam Peebee, która potrafi rozładować każdą sytuację. Jeśli jeszcze dobierzecie Corę, to tylko możecie czekać jak te dwie zaraz skoczą sobie do gardeł. Ja się uśmiałem.

Sprawdź też: Baldur’s Gate 3 – recenzja gry – To będzie GOTY, czuję to w moich kościach!

Nie mogę zapomnieć o głównym protagoniście gry. Polubiłem Scotta i jego żartobliwy charakter. Jego przeszłość zainteresowała mnie na tyle, że wykonałem wszystkie zadania związane z jego rodziną. Wam również je polecam. Poniekąd odnoszą się one również do Sheparda i jego misji. W zasadzie, jego charakter zależny będzie od podejmowanych przez gracza opcji dialogowych, ale i tak będzie się wyczuwało jego skłonności do żartu.

Podczas całej gry towarzyszyć nam będzie SAM. To sztuczna inteligencja, która porozumiewa się z nami za pomocą implantu w naszym mózgu. Historia SAMa wiąże się z rodziną Ryderów. Nie mogło zabraknąć opcji romansu. Mamy tu do wyboru wielu kandydatów i kandydatek. Znajdzie się coś dla każdego bez względu na płeć i orientację.

Mass Effect™: Andromeda

Polowanie na Archonta

Pod względem fabularnym Andromeda z jednej strony nie dorównuje poprzednim częściom. Brakuje jej pierwiastka epickości. Z drugiej strony mamy logiczną i wciągającą historię „obcych” przybywających do nieznanego systemu, którzy muszą się uporać z problemami, na które nie byli przygotowani.

Motyw starożytnej architektury, Porzuconych i przede wszystkim Kettów składa się na całkiem niezłą przygodę. Główny antagonista – Archont to typowy ważniak, który uważa, że niema nikogo lepszego od niego. Skojarzył mi się z Wielkim Ewolucjonistą ze Strażników Galaktyki vol. 3. Szkoda tylko, że finałowe starcie z nim nie daje satysfakcji. Dla mnie było ono za szybkie i zbyt zwykłe.

Sprawdź też: Immortals of Aveum – recenzja gry. Gdzie ta magia?

Odnosząc się do poziomu trudności – ja grałem na normalnym poziomie, który okazał się znikomym wyzwaniem. W ciągu całej gry zgony mojego bohatera mogę policzyć na palcach jednej dłoni. Nie było to efektem wykonywania wszystkich zadań, bo nagrody z nich (o ile były) okazywały się mizerne. Dlatego polecam spróbować na wyższym, by mieć chociażby satysfakcję z pokonania groźniejszych przeciwników.

Ekwipunek, który zdobywałem w trakcie rozgrywki nie dawał mi odczuć specjalnej różnicy w walce. Myślę również, że zakupy  broni i kombinezonów u sprzedawców są pozbawione sensu i jedyną opcją zakupu jest specjalna amunicja do broni dająca efekt żywiołu. Słuszność widziałem we własnej produkcji swojego wyposażenia. Za pomocą zbieranych surowców możemy stworzyć broń i odzież (w tym strój N7). 

Gra oferuje nam trzy typy kwalifikacji – walka, biotyka i technologia. Każda z nich oferuje kilka aktywnych i pasywnych umiejętności. Ponadto możemy wybrać profil, który daje dodatkowe możliwości i rozwija się, gdy będziemy wydawać punkty na powiązane z nim moce. Niektóre umiejętności potrafią stworzyć kombinacje, które zadają dodatkowe obrażenia.

Mass Effect™: Andromeda

Nowy dom

Kończąc swoją przygodę z Andromedą, stwierdzam, że jest to gra niedoceniona. Chętnie zobaczyłbym dalsze losy załogi Tempesta i poznał tajemnice pradawnych istot zamieszkujących tę galaktykę. To naprawdę interesujący nowy rozdział w uniwersum, którego rozwój obecnie stanął pod znakiem zapytania. Jeśli ktoś z was lubi trylogię, to powinien sprawdzić i tę część. Wystarczy nastawić się pozytywnie i dać jej szansę, a Andromeda odkryje przed wami swoje możliwości.

Zalety

– Poprawiony gameplay względem trylogii
– Ogromne mapy planet do zwiedzania
– Interesująca historia
– Nowa rasa – Angarowie
– Misje towarzyszy
– Interakcje towarzyszy podczas przemierzenia planet

Wady

– Ogrom zadań dodatkowych, które potrafią znudzić
– Fabuła rozwija się dość powoli
– Ledwie wyczuwalne różnice przy doborze załogi do eksploracji planet
– Andromeda nie ma zbyt wielu ras do zaoferowania