Kiedy Mario się wyleguje, jego brat Luigi walczy z duchami? Na to wychodzi! Hydraulik w zielonym wdzianku nie ma czasu na odpoczynek i ponownie staje do walki z nocnymi koszmarami. Czy i tym razem jego przygody okazały się strzałem w dziesiątkę i kolejnym wielkim odświeżonym hitem od Nintendo?
Czas na łapanie duchów w Luigi’s Mansion 2
Naprawdę współczuję Luigiemu. King Boo powraca i znowu szaleje w Evershade Valley, przez co kolejny raz biedaczek zostaje zmuszony do walki z duchami, których panicznie się boi! I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o fabułę tego tytułu. Nie ma tu ogromnej, rozbudowanej historii. Czy to źle? Absolutnie nie. W grach Nintendo, a szczególnie w tych z serii Mario, właśnie o to chodzi. Ma być krótko, zwięźle i na temat.
Żeby nikt mnie nie zaatakował – zdaję sobie sprawę, że to uniwersum jest przeogromne. Jednak nie oszukujmy się, te historyjki, mimo że wciągające, nie są zbyt rozbudowane.
Słodkie aż do granic możliwości
Nintendo kolejny raz sięgnęło po klasyka z czasów Nintendo DS. Po co? Bo Luigi’s Mansion 2 to po prostu dobra gra. Po sukcesie jedynki odnowienie dwójki było jedynie kwestią czasu. Mnie to cieszy, bo ta seria to jedna wielka słodka przygoda i relaks w pięknej, rozrywkowej formie. Przechodzenie kolejnych poziomów z ciągle trzęsącym się ze strachu Luigim, to było moje guilty pleasure przez kilka dobrych wieczorów. Trzeba przyznać, że ten tytuł to idealny przykład, jak powinno się robić remastery. Idealnie odwzorowane lokacje względem pierwowzoru nadal mają sporo mrocznego uroku i zmuszają do maksymalnego skupienia podczas eksploracji. Muszę też przyznać, że każdy z tych etapów, mimo że to gra dla dzieci, nie należał do najprostszych… Trochę mi z tego powodu wstyd, ale czasami poszukiwanie rozwiązania łamigłówki zajmowało mi zdecydowanie za dużo czasu. Nie wiem, czy to przez zbytnią analizę, czy stłumioną wieczorem spostrzegawczość, ale naprawdę… to nie jest wcale taka łatwa gra!
Ach, to stare dobre Luigi’s Mansion
Sam sposób rozgrywki jest za to banalnie prosty. Chodzimy, świecimy latarką, wymachujemy wypasionym, wielofunkcyjnym odkurzaczem i staramy się poskromić okropne duchy, które co chwilę robią nam psikusy. Warto zauważyć, że poruszanie się po planszy zostało lekko usprawnione — wszystko działa o wiele płynniej niż na Nintendo DS. To jednak niestety jedyne usprawnienie względem pierwowzoru. Nie żebym oczekiwał wielkich nowości od remastera, ale po tylu latach szkoda, że Nintendo nie pokusiło się o jakąś drobną nową mechanikę.
Warto wracać do klasyków
Obecnie często uciekamy do wielkich światów na kilka dobrych godzin. Ja, ze względu na czasami przytłaczającą codzienność, coraz częściej sięgam po tytuły, w które mogę pograć maksymalnie 30-40 minut. Ważne jednak, aby te gry były dla mnie formą odpoczynku. Luigi’s Mansion 2 to idealne rozwiązanie dla wszystkich, którzy mają podobnie jak ja. Co ciekawe, mimo że czasami musiałem włączyć wyższe obroty umysłu, aby rozwiązać jakąś zagadkę, to, jak wspominałem wcześniej, wieczory spędzone z tym tytułem były dla mnie gwarantem oczyszczenia głowy przed kolejnym dniem. To kolejny ogromny plus nie tylko dla tej produkcji, ale ogólnie dla Nintendo, które tworzy gry pozwalające po prostu odpocząć. To też pokazuje, że powroty do klasyków w postaci remasterów mogą być prawdziwym ukojeniem w czasach, kiedy częściej narzekamy niż cieszymy się z rozgrywki.
Kolejna dobra, kolejna udana
Luigi’s Mansion 2 to kolejny solidny remaster od Nintendo, któremu warto dać szansę! Naprawdę ciężko mi wyjść z zachwytu nad tym, jak japoński gigant, odświeżając swoje stare tytuły, daje im nowe życie, nie pozbawiając ich uroku i radości płynącej z rozgrywki. Szczerze polecam, ale tylko jeśli znacie język angielski — lata mijają, a my nadal nie doczekaliśmy się przynajmniej polskich napisów w grach od Nintendo…