LEGO od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością, przyciągając zarówno dzieci, jak i dorosłych kolekcjonerów. Jednym z najbardziej dynamicznych segmentów tej marki są LEGO Collectibles Minifigures – unikalne figurki wydawane w limitowanych seriach, zwane potocznie CMF. Dla jednych stanowią świetną zabawę i pasję, dla innych stały się narzędziem do zarobku. Czy kolekcjonowanie tych figurek to jeszcze hobby dla każdego, czy już elitarna gra, w której rządzą skalperzy?
Historia i fenomen LEGO Collectibles Minifigures
Seria LEGO CMF zadebiutowała w 2010 roku, przynosząc nową jakość w kolekcjonowaniu. Każda seria składa się z kilkunastu (przeważnie 12 albo 16) unikalnych postaci, które można kupować w losowych opakowaniach. Dla fanów LEGO to gratka – nowe postacie, niekiedy inspirowane kulturą popularną, filmami czy mitologią, często oferujące detale i akcesoria niedostępne w regularnych zestawach.
Minifigurki stały się fenomenem. Fani godzinami analizują zestawy czy też całą aktualną popkulturę, próbując zgadnąć, jakie serie pojawią się w przyszłości. Kolekcjonerzy organizują wymiany, targi i spotkania, by zdobyć brakujące elementy. Jednocześnie jednak to właśnie losowy charakter zakupu sprawia, że rynek wtórny kwitnie, a wraz z nim skalpowanie.

Raj dla skalperów?
Każda nowa seria LEGO CMF to dla wielu okazja nie tylko do powiększenia kolekcji, ale także do szybkiego zarobku. Skalperzy, czyli osoby wykupujące dużą liczbę figurek w celu ich odsprzedaży po zawyżonych cenach, od lat działają na rynku LEGO. W przypadku najbardziej pożądanych minifigurek ceny potrafią wzrosnąć kilkukrotnie w stosunku do pierwotnej wartości.
Na przykład niektóre figurki z początkowych serii, jak Mr. Gold z serii 10., osiągają dziś zawrotne ceny, przekraczające kilka tysięcy złotych. Skalperzy często masowo wykupują całe pudełka, sortują je i sprzedają rzadkie figurki na aukcjach internetowych. W ten sposób zwykły kolekcjoner ma niewielkie szanse na uczciwe skompletowanie serii w rozsądnej cenie.
To już jest przesada
Zresztą nie pisałbym tego tekstu, gdybym na własnej skórze nie poczuł efektu działalności skalperów. W styczniu bowiem na rynku pojawiła się 27. seria CMF, której nakład przerósł chyba najśmielsze przypuszczenia.
No i co z tego, że pudełeczka można było kupić nawet w Biedronce czy Kauflandzie, a mało brakowało, żeby były dostępne również w osiedlowym warzywniaku. Nic to nie dało, skalperzy ruszyli na łowy i już w dniu premiery znalezienie najbardziej pożądanej figurki graniczyło z cudem.
Zresztą tutaj rodzi się następny problem, który moim zdaniem zabija frajdę. Zamiana plastikowych saszetek na kartonowe pudełeczka doprowadziła do wysypu różnej maści aplikacji do skanowania, dzięki którym dosłownie w sekundę można sprawdzić, jaka figurka ukrywa się w pudełku. Z jednej strony fajne ułatwienie dla tych, którzy chcą zebrać szybko i bez dubli całą serię. Jednak w efekcie są to po prostu narzędzia ułatwiające życie skalperom.

Czy LEGO coś z tym robi?
LEGO, świadome problemu, podejmowało różne działania, aby ograniczyć to zjawisko. Wprowadziło m.in. wspomniane wyżej zamknięte, nieprzezroczyste opakowania, aby ograniczyć możliwość „macania” woreczków i selekcji najcenniejszych figurek. Niektórzy twierdzą jednak, że to tylko pogorszyło sytuację, zmuszając kolekcjonerów do kupowania większej liczby losowych opakowań lub szukania figurek na rynku wtórnym, gdzie spekulanci nadal mają przewagę, a wszystko przez wspomniane również skanery.
Dodatkowo LEGO eksperymentuje z dystrybucją online i próbami ograniczenia liczby figurek sprzedawanych na jedno zamówienie. Mimo to, rynek wtórny nadal działa na pełnych obrotach.
Hobby dla każdego – czy nadal?
Choć kolekcjonowanie minifigurek LEGO wciąż pozostaje atrakcyjnym hobby, to jednak zmiany na rynku sprawiają, że coraz trudniej mówić o nim jako o rozrywce „dla każdego”. Wysokie ceny, ograniczona dostępność i spekulacje odstraszają wielu fanów. Czy więc LEGO CMF to jeszcze pasja, czy już zabawa dla wybranych i zdesperowanych fanów?
Wielu kolekcjonerów wciąż znajduje w tym przyjemność – organizują grupy wymiany, szukają alternatywnych źródeł zakupu czy po prostu cieszą się samą zabawą figurkami, zamiast dążyć do kompletowania całych serii. Niemniej jednak, zjawisko skalpowania wciąż rzuca cień na ten segment rynku.

Jak radzić sobie z problemem?
Dla kolekcjonerów istnieje kilka sposobów na ograniczenie skutków działań skalperów:
Wymiany między kolekcjonerami – zamiast kupować pojedyncze figurki od skalperów za jakieś niebotyczne ceny, warto nawiązać kontakty z innymi fanami i wymieniać się brakującymi egzemplarzami.
Zakupy w mniej popularnych sklepach – czasem warto poszukać poza głównymi sieciami sprzedaży, gdzie dostępność figurek może być większa. Figsy można dostać np. w Rossmanie. Sam tam kiedyś dorwałem kilka bardzo rzadkich egzemplarzy.
Zamówienia online bezpośrednio od LEGO – choć nie zawsze dostępne, to często mogą być bezpieczniejszym sposobem zdobycia figurek po rozsądnej cenie. Jednak tutaj wkrada się ta losowość i brak pewności otrzymania porządnej figurki.
Zachowanie cierpliwości – ceny figurek, przynajmniej niektórych, spadają po początkowym boomie, więc czasem warto po prostu poczekać. Tyczy się to jednak tych mniej popularnych figurek z danej serii. Najbardziej pożądane figurki, a takich w każdej serii jest około dwóch, szybko osiągają wysokie ceny i te raczej rosną do góry, niż spadają.
Podsumowanie
LEGO Collectibles Minifigures to wciąż pasjonujące hobby, które potrafi dostarczyć mnóstwo radości. Jednak problem skalpowania staje się coraz bardziej uciążliwy, ograniczając dostępność figurek dla zwykłych kolekcjonerów.
Czy LEGO znajdzie sposób na rozwiązanie tego problemu? A może kolekcjonowanie figurek na zawsze pozostanie areną walki między pasjonatami a handlarzami? Na to pytanie odpowiedź przyniosą kolejne lata i kolejne serie minifigurek duńskiego producenta.