Po Wielkich Opowieściach zapisanych w formie ballad nadszedł moment, w którym razem z Christopherem Tolkienem docieramy do etapu,gdzie kolejne wersje historii zaczęły stopniowo przypominać tę znaną z Silmarillionu. O tym, co oferuje nam Kształtowanie Śródziemia, postaram opowiedzieć w poniższym tekście.
Czas na powrót do Śródziemia
Wydawnictwo Zysk kontynuuje szlachetną misję wydania całego cyklu Historii Śródziemia w przekładzie na język polski. W maju bieżącego roku wydał czwarty tom – Kształtowanie Śródziemia, osiągając tym jedną trzecią długiego procesu. Oryginalne dzieło po raz pierwszy ukazało się już w 1986 roku. Polski fandom musiał więc czekać prawie 40 lat, by móc przeczytać ten tytuł w rodzimym języku. Okazuje się jednak, że było warto czekać. Podobnie jak w przypadku poprzednich trzech tomów i ta premiera spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem.
Proces tłumaczenia po raz trzeci spoczął na barkach duetu znanego i szanowanego w fandomie nie tylko z dokonań translatorskich. Mowa tu o Agnieszce Sylwanowicz „Evermind” oraz Katarzynie Staniewskiej „Elring”. Ze względu na specyfikę treści druga z pań odpowiadała tylko za przekład jednego z wierszy. Przepiękną ilustrację na okładce stworzył natomiast Maciej Łaszkiewicz.
O krok bliżej do Silmarillionu
Jak podpowiada przedmowa, Kształtowanie Śródziemia przedstawia etap rozwoju, na którym uniwersum znajdowało się w latach 30. XX w. Główna treść książki została podzielona na 7 rozdziałów. Pierwszy z nich składa się z krótkich prozatorskich fragmentów, które fabularnie związane są z historiami z obu tomów Księgi Zaginionych Opowieści. Po nich następuje najwcześniejszy Silmarilion, zwany również Szkicem Mitologii. Powstał on i został wysłany do jednego z wydawców jeszcze przed wydaniem Hobbita. Miał on stanowić zwięźle opisane tło fabularne dla historii o Turinie i smoku (wczesnej wersji Dzieci Hurina). Pierwsze z określeń nawiązuje do faktu, iż od tego momentu zarys mitologii zaczął coraz bardziej przypominać ostateczny obraz znany z tomu zredagowanego przez Christophera.
Spójrz tylko na to!: Jeleni Sztylet – Recenzja Książki. Krew to droga waluta
Dalej czeka nas miła niespodzianka, gdyż trzeci rozdział nosi tytuł „Quenta” w quenyi oznaczającego opowieść, historię (nieprzypadkowo główna część Silmarillionu, opiewająca losy silmarili to „Quenta Silmarillion”). Jest to rozwinięty do prozy szkic zawarty w poprzednim rozdziale. Co ciekawe, jest to też jedyna wersja tej znakomitej historii, którą Tolkien za swojego życia napisał w całości. Również tym razem nie zabraknie skromnych dodatków do głównej treści. Otrzymujemy fragment przekładu „Quenty” na staroangielski, dokonanego jakoby przez Eriola, znanego z KZO. Załączony został do niego spis tłumaczeń elfikich imion na wspomniany język. Drugim załącznikiem jest wiersz „Rogi Ylmira”, czyli pieśń ułożona przez Tuora dla jego syna Eärendela.
Dalsze rozdziały nie odstępują treścią. Znajdziemy tam pierwszą mapę do Silmarillionu oraz jej rozszerzenia na wschód i zachód, wraz ze spisem nazw własnych i krótkimi informacjami o każdej z nich (czarnobiałe skany roszerzeń znajdują się treści rozdziału, natomiast kolorowa kopia głównej części została umieszczona na końcu woluminu). Piąty rozdział to Ambarkanta opowiadająca o dosłownym kształtowaniu się Ardy w szkicach Profesora. Dołączone skany ilustracji pomogą zrozumieć ideę oderwania Valinoru od Śródziemia podczas Upadku Númenoru. Wszystko to zwieńczone jest Kronikami Valinoru oraz Kronikami Beleriandu stanowiących zalążek porządku chronologicznego dla Silmarilionu.
Na tropie rozwoju Śródziemia
Kształtowanie Śródziemia kontynuuje proces ukazywania, jak na przestrzeni lat w wyobraźni J.R.R. Tolkiena ewoluowało Śródziemie. W tym przypadku dotyczy to nadal aspektu mitologii i historii Ardy, której znajomość dodaje Hobbitowi i Władcy Pierścieni znacznej głębi. Podobnie jak w poprzednich tomach Christopher Tolkien przyłożył znaczną uwagę do sposobu, w jaki ewoluowały imiona bohaterów lub nazwy lokacji, które nierzadko zmieniały się nieznacznie pomiędzy wersjami. Czasami takie przesunięcia wpływały również genealogia poszczególnych rodów, stopniowo przybliżając się do tej, którą znamy z Silmarilionu.
Syn Profesora zdecydował się podzielić zarówno Szkic Mitologii, jak i Quentę na ponumerowane fragmenty. Ułatwia to ich zestawienie i zauważenie, w jaki sposób ewoluowały poszczególne idee. Takie posunięcie pozwoliło też na łatwiejsze umieszczenie alternatywnych wersji tekstów, które powstały w procesie twórczym. Dodatkowo po każdym z takich wycinków umieszczone są adnotacje dotyczące zmian w nazewnictwie lub zdań dopisanych w tym miejscu w notatkach przez samego Ronalda. Szersze analizy ewoluującego uniwersum znajdują się natomiast na końcu poszczególnych rozdziałów. Podczas lektury Kształtowania Śródziemia oprócz tegoż woluminu na moim biurku leżało jeszcze kilka książek: poprzednie trzy tomy cyklu, do których nierzadko odnosił się autor, jak i wydany niedawno w Polsce Atlas Śródziemia, o który mam nadzieję napisać artykuł w niedalekiej przyszłości. Okazuje się, że przedstawione w nim mapy i schematy dotyczące wczesnych etapów historii Ardy pokrywają się ze szkicami Profesora, które pojawiają się w tej książce.
(Nie) ocenia się książki po okładce
Podobnie jak inne książki od poznańskiego wydawnictwa Kształtowanie zostało wydane w twardej oprawie z grubą, matową obwolutą. Grafika na okładce (oraz grzbiecie książki) została stworzona przez Macieja Łaszkiewicza. Przedstawia ona majestatycznego brodatego mężczyznę, siedzącego na skale, z muszlą w ręku. Postać w zielonej zbroi zewsząd otaczają fale. Tak oto zobrazowano wcielenie Ylmira, znanego później jako Ulmo.
Zerknij na to : Gra o Tron – Recenzja książki. Niech leje się krew i lecą flaki
Był on jednym z Valarów, zwanym również Panem Wód, którego potęga ustępowała tylko Manwëmu. Odegrał on niemałą rolę choćby w historii Tuora, a dodatkowo wspomniany wcześniej wiersz nawiązywał do dźwięku jego rogów. Sądzę, że przedstawiona na ilustracji muszla, to właśnie jeden z Ulmúri, jego instrumentów. Nie dziw więc, że dokładność, z jaką została stworzona ilustracja, jak i jej bliski związek z treścią tomu zyskał uznanie również poza granicami naszego kraju. Wykorzystanie kremowego papieru o nieco wyższej gramaturze sprawia, ze strony przyjemnie się przewraca i nie trzeba bać się o przypadkowe uszkodzenie kartek. Dzięki trzymaniu się tego samego formatu od lat książka wspaniale komponuje się na półce z innymi tolkienowskimi dziełami wydanymi przez Zysk i spółkę.
Niecierpliwie czekam na kolejny tom
Podobnie jak w przypadku poprzednich części cyklu zaznaczę, iż nie jest to lektura dla osób, które dopiero zapoznają się ze Śródziemiem. Zanim zdecydujecie się na lekturę tych trudnych w odbiorze książek, warto, abyście przeczytali chociażby Silmarilion. Jako fan twórczości Tolkiena mogę powiedzieć, że decyzja wydawnictwa o podjęciu się misji wydania całej Historii Śródziemia była czymś przełomowym. Dzięki temu wiele osób (w tym ja) może zapoznać się z owocem żmudnej pracy Christophera Tolkiena, nie tylko w naszym rodzimym języku, ale również w dość przystępnej cenie (porównując do analogicznego wydania w języku angielskim). Zespół doświadczonych tłumaczy tolkienowskich dba o to, by przedkład wydawanych dzieł był jak najbardziej wierny oryginałowi. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko, że niecierpliwie czekam na pojawienie się piątego tomu – Utraconej Drogi i innych pism, w którym zawarte będą różne wersje opowieści o Upadku Númenoru, czyli mojego ulubionego fragmentu uniwersum. Na szczęście nie będę musiał długo na ten tom czekać, gdyż wiadomo, że w momencie pisania powyższej recenzji jego tłumaczenie jest już na etapie redakcji.