W Karma: The Dark World chciałam zagrać od dnia premiery, bo dawno żadna gra nie obiecywała tak surrealistycznej i niepokojącej podróży w głąb ludzkiego umysłu (nie wlicząjąc Silent Hill 2 Remake, który niedawno ograłam). To tytuł, który już od pierwszych minut oblepia nas ciężką atmosferą, jakbyśmy weszli w sen, którego nie da się łatwo wyśnić do końca – piękny i odpychający zarazem.
Akcja gry Karma: The Dark World rozgrywa się w alternatywnej wersji Niemiec Wschodnich w 1984 roku, gdzie społeczeństwo jest ściśle kontrolowane przez wszechobecną korporację Leviathan, wykorzystującą masową inwigilację i manipulację pamięcią obywateli. Gracz wciela się w Daniela McGoverna, agenta Biura Myśli Leviathana, który wkracza we wspomnienia podejrzanych i oskarżonych, aby odkrywać informacje dla korporacji. Podczas jednej z misji Daniel odkrywa jednak głębszą szpiegowską intrygę, która wciąga go w sieć tajemnic i manipulacji. Eksplorując zniekształcone wspomnienia ofiar, doświadcza surrealistycznych wizji, w których granica między rzeczywistością a iluzją stopniowo się zaciera.
W świecie, gdzie pamięć staje się więzieniem
Daniel jest kimś więcej niż tylko awatarem gracza. To agent, który wkracza w cudze wspomnienia, a każdy krok w tym świecie wystawia go na próbę zarówno psychicznie, jak i emocjonalnie. Jako bohater pierwszoosobowy jesteśmy z nim niemal nierozerwalnie związani, co potęguje poczucie izolacji i niepewności. Gra to thriller psychologiczny FPP w czystej postaci – każdy korytarz, każdy fragment wspomnienia stawia pytania o prawdę i tożsamość, a czasem o to, co w nas samych jest realne.

Widać, że twórcy Karma: The Dark World czerpali inspirację od takich osobistości jak Hideo Kojima, George Orwell, David Lynch czy Christopher Nolan: enigmatyczny świat, paranoja, rozmycie granicy między snem a jawą, zaskakujące zwroty fabularne i ciężka, duszna atmosfera. Sam Daniel to bohater, którego nie da się jednoznacznie zdefiniować – jego myśli, decyzje i emocje przechodzą przez gracza jak filtr, sprawiając, że każdy fragment historii jest bardziej osobisty i niepokojący. Daniel nie jest sympatyczny ani idealny – jest realistycznie niedoskonały, zmęczony i zagubiony, a przez to jeszcze bardziej wciągający w ten mroczny świat.

Powolne zanurzanie się w mrok
Najmocniejszym punktem gry zdecydowanie jest jej oprawa audiowizualna. Surrealne przestrzenie wyglądają jak połączenie koszmaru sennego z wystawą sztuki nowoczesnej. Korytarze wiją się w nielogicznych kierunkach, postacie przypominają marionetki, a każdy krok to spotkanie z czymś dziwnym i niepokojącym. Dodajmy do tego jeszcze muzykę, która potrafi być zarówno subtelna, jak i przerażająco intensywna i dostajemy tytuł, który się nie tylko przechodzi, ale wręcz czuje na własnej skórze.

Nie ma tu miejsca na wartką akcję czy efektowne walki. Rozgrywka to głównie eksploracja i powolne odkrywanie kolejnych przestrzeni, czasem uzupełniona prostymi zagadkami. To doświadczenie bliskie „symulatorowi spaceru”, ale w najdziwniejszej, najbardziej halucynacyjnej odsłonie. Taki styl nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli szukasz adrenaliny, możesz poczuć rozczarowanie. Jeśli jednak odpowiada ci powolne zanurzanie się w świecie pełnym symboli, ta podróż okaże się fascynująca.

Niestety, doświadczenie gry nie zawsze jest tak płynne, jak mogłoby być. Na konsolach sterowanie bywa momentami toporne i nieintuicyjne – sprint, interakcje z obiektami czy korzystanie z ekwipunku potrafią sprawić trudność, a w niektórych momentach wręcz frustrują. W świecie tak gęsto wypełnionym detalami i labiryntowymi korytarzami każde zacinanie się czy niedokładny skok potrafi wybić z rytmu i przerwać poczucie immersji.

Gra, która zostaje w głowie
Karma: The Dark World to dzieło, które trudno jednoznacznie ocenić. Z jednej strony zachwyca wizualnie i zostawia po sobie obrazy, których nie da się łatwo zapomnieć. Z drugiej – potrafi zmęczyć swoją narracyjną chaotycznością i brakiem klarownej struktury. To bardziej doświadczenie niż tradycyjna gra. Jeśli dasz się porwać atmosferze i zaakceptujesz powolne tempo, dostaniesz koszmar utkany z pięknych detali. Ale to koszmar, do którego nie każdy będzie chciał wracać.