Inspektor Gadget: Mad Time Party – recenzja gry – Na tej imprezie odpalicie wrotki!

UDOSTĘPNIJ

Kiedy byłam mała, jedną z moich ulubionych bajek był Inspektor Gadget. Zauroczyły mnie przygody niezdarnego detektywa, jego inteligentnego pieska Łebka oraz rezolutnej siostrzenicy Penny. Gdy w telewizji rozpoczynał się wstęp, razem z chórkiem odśpiewywałam całe intro. Serial zadebiutował w 1983 roku i bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię młodych widzów na całym świecie, nic więc dziwnego, że jest kręcony do dzisiaj i zachwyca kolejne pokolenia.

Na kanwie tej popularności studio Smart Tale Game postanowiło stworzyć grę Inspector Gadget: Mad Time Party, której produkcją zajęło się Microids. Wiadomo, że najmłodsi czują się w świecie elektroniki jak ryby w wodzie, a mając na konsoli grę z ulubieńcem, mogą przeżywać przygody w dowolnym, dogodnym dla siebie momencie, więc było to dobre posunięcie.

Na ratunek Inspektor Gadżet

Gadget wraca z wakacji i trafia w sam środek dramatycznych wydarzeń. Metro City zostało opanowane przez złowrogiego Doktora Klaufa i jego agencję złoli M.A.D. Aby uratować miasto, Inspektor musi podróżować w czasie przy użyciu wehikułu czasu. Niestety, urządzenie ulega awarii, a wskutek tego jego przodkowie zostają przeniesieni do współczesności. Celem gracza jest odkryć wszystkie zakamarki Metro City i rzucenia rękawicy własnym przodkom, aby zdobyć brakujące części do naprawy maszyny czasu. Aby to zrobić, trzeba brać udział w mini grach, których wygranie skutkuje odblokowaniem nakrętek niezbędnych do reperacji urządzenia. W każdej z konkurencji trzeba pokonać trzech przodków naszego ekscentrycznego detektywa.

Sprawdź też: Jack Oralndo: A Cinematic Adventure Director’s Cut  — recenzja gry — Najlepsza z najlepszych

W królestwie mini gier

Kiedy odpalimy grę przywita, nas samouczek, który pokaże jak poruszać się po MC. Nasz bohater może przemieszczać się po mieście za pomocą odlotowych gadżet wrotek wyposażonych w dopalacz, może również wzbijać się w powietrze za pomocą wiatraków wentylacyjnych i eksplorować dachy budynków. Wszystko po to, by namierzyć miejsca, w których czekają na gracza różnorodne mini gry. Jak wcześniej wspominałam, to od zwycięstwa zależy sukces całej operacji. Jeżeli zajmiemy dalsze miejsca, trzeba wyzwanie powtórzyć od początku. Przymus wygrywania mógłby być irytujący, na szczęście, jeżeli nie możemy zająć pierwszej lokaty, to z pomocą przychodzi nam Penny oferując możliwość pominięcia pojedynku i akcja toczy się dalej, tak jakbyśmy pokonali konkurentów. Fabuła jest dość prosta, snujemy się po mieście z punktu A do punktu B, wchodzimy w interakcje z naszymi sojusznikami, przodkami oraz członkami przestępczej grupy M.A.D. Naszym zadaniem jest odnalezienie wszystkich wykrzykników na mapie i wzięcia udziału w rywalizacji z przodkami. Znajdziemy tu takie konkurencje jak stemplowanie dokumentów, bicie rywali gadżet młotkiem i uciekanie przed samochodami, latanie do celu, rozbrajania bomby czy przestawianie skrzynek w magazynie. Wszystko oczywiście z limitem czasowym.

Gra pozwoli odwiedzić miejsca znane z kultowego serialu (mowa oczywiście o najnowszej odsłonie z komputerowo wygenerowanymi bohaterami), znajdziemy się w czterech dzielnicach. W każdej lokacji zdobędziemy nowe misje do wykonania.

Inspector Gadget: Mad Time Party oferuje nam dwa tryby gry, solo fabularny, gdzie w pojedynkę przejdziemy przygotowaną przez developerów opowieść oraz tryb multiplayer, w którym możemy zmierzyć się w jednej z szesnastu mini gier w gronie rodziny czy przyjaciół. Wszystko w trzech trybach: Mistrzostwa, Igrzyska oraz Salon Gier.

Jest to krótki tytuł, bo przejście fabuły zajmuje około godziny. W mini gry można zaś grać, dopóki towarzystwo się nie znudzi. Są to typowo zręcznościowe zadania, w których bardzo cenny jest refleks. Formuła przypominała mi bardzo Super Mario Party.

Nie jest to gra pozbawiona wad

Po tytule widać, że jest to typowa pozycja dla dzieci, grafika jest poprawna, pomieszanie typowej switchowej jakości z komiksową kreską. Na handheldzie prezentuje się przyzwoicie. Muzycznie też odczuwa się, kto jest adresatem gierki, usłyszymy dużo monotonnych instrumentali, wyrazistych dźwięków rodem z bajek. Szkoda, że twórcy nie pokusili się, żeby stworzyć bardziej rozbudowaną i angażującą historię tylko potraktowali małoletnich odbiorców po macoszemu. 

Kiedy ogrywałam przygody specyficznego Inspektora, do szału doprowadzały mnie ekrany ładowania, które były dłuższe niż te w Starfield, może małym graczom nie będzie to przeszkadzać. Podobnie sprawa miała się z frazami powtarzanymi przez protagonistę, który co chwilę skanduje „go go gadget umbrella” bądź „go go gadget rollers”, aż doszło do tego, że pozostali domownicy kiedy grałam, powtarzali kwestie razem z nim parodiując go. W grze są polskie napisy, zabrakło polskiego dubbingu, tak więc nie jest to pozycja dla najmłodszych, którzy nie potrafią czytać, no chyba, że zagrają pod opieką starszego rodzeństwa.

Podsumowanie

Inspector Gadget: Mad Time Party ma wiele pozytywnych aspektów takich jak różnorodność mini gier, możliwość eksploracji miasta oraz tryb multiplayer. Jednakże pomimo tych zalet ma też swoje wady. Brak polskiego dubbingu może być problemem dla najmłodszych, którzy nie potrafią czytać. Mimo to, dla fanów nietuzinkowego Inspektora i zabawy z przyjaciółmi może być ciekawą rozrywką.

Sprawdź też: LEGO DC Super Villains — recenzja gry — Superłotry vs jeszcze gorsze Superłotry.

Zalety

Minigry,
tryb multiplayer,
kultowy motyw przewodni.

Wady

Mało angażująca historia,
długo ładujące się ekrany wczytywania,
przeciętna grafika,
brak polskiego dubbingu.

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy firmie Plaion.