RPG-i – jak ja je kocham! To gry, które sprawiają, że na chwilę nie jestem zwykłym szarym korposzczurkiem, tylko wielkim, ukochanym bohaterem. Słabość do tego gatunku bierze się również z tego, że zazwyczaj jest on osadzony w klimatach średniowiecznych, co jest moim ukochanym okresem historycznym – może dlatego, że nie było jeszcze excela i zooma.
W takich grach możesz wcielić się w kochanego przez wszystkich bohatera, albo znienawidzonego w świecie złoczyńcę – wybór zależy tylko od ciebie i Twoich decyzji. Czy Dark Envoy rzeczywiście daje nam taką możliwość? Zapraszam do lektury.
To dosłownie jest latający statek
W Dark Envoy wcielamy się w rodzeństwo Malakaia i Kaelę, czyli mieszkańców kościanego miasta i poszukiwaczy reliktów. Wplątani w wojnę między Ligą a Imperium staramy się jakoś przetrwać burzę. Gra oferuje nam starcia z aktywną pauzą (zwolnieniem czasu) i widok z góry – tak, skojarzenia z Baldur’s Gate 3 są jak najbardziej słuszne. Starcia, chociaż przydługie i powtarzalne dają nam satysfakcję, a jak dobrze pokierujemy rozwojem naszej pary rodzeństwa, to jesteśmy w stanie szybko eliminować poszczególne fale przeciwników.
Twórcy przekonują nas, że podczas naszej wędrówki będziemy często podejmować ważne dla naszej przyszłości decyzje i tak faktycznie się dzieje. Już w prologu dostajemy pierwsze przykłady, jak to będzie wyglądać. Dzięki tym wyborom będziemy mogli wznieść się na szczyt lub upaść na dno reputacyjnej beczki.
W grze będziemy mieli do dyspozycji kilku towarzyszy, lecz niestety nie poczułem z nikim większej chemii jak np. do Varrica z Dragon Age czy Shadowheart z wyżej wymienionego Baldur’s Gate 3. Postacie są jakby obok dialogów, sztywne i płytkie. Jak humor i styl bycia Malakaia do mnie przemawiał, a opiekuńcze i rozważne podejście do wszystkiego Kaeli wpisywało się w rolę siostry, tak mam wrażenie, że na resztę bohaterów brakło czasu.
Archeologia tylko fantastyczna
Ten RPG daje nam sporo możliwości zabawy, jeżeli chodzi o wybór klasy. Na samym początku mamy do wyboru cztery podstawowe klasy: Wojownika, Łowcy, Inżyniera i Adepta. Każda z nich ma dodatkowe 3 podklasy, które odblokowujemy wraz z postępem w grze. Daje nam to ogromną możliwość budowania postaci, a każda z nich ma swoje unikalne drzewko rozwoju, co sprawia, że walka jest ciekawa i pozwala nam jakoś przeżyć inne niedoskonałości potyczek w Dark Envoy.
Zerknij jeszcze na to!: Morbid: The Lords of Ire — recenzja gry — trzeba było zostać przy 2D
Poza ścieżką fabularną mamy jeszcze sporo misji poboczny i, jakby tego było mało, generowane proceduralnie lochy, które dopasowują się do podjętych przez nas decyzji i postępów w grze.
Wszystkie odcienie pustyni
Byłem pod wrażeniem pieczołowitości wykonania modeli postaci i efektów podczas walk – już wiem, na co poszedł czas, którego zabrakło na dobrą kreację towarzyszy. Gra stoi na naprawdę wysokim poziomie wizualnym, jest to coś, czego po tytule tego typu się nie spodziewałem. Grafika pełna kolorów! Lokacje są pełne, a starcia efektywne. Rozbłyski czarów, szarże naszego woja i rozbijane w drzazgi beczki robią największe wrażenie szczególnie podczas spowolnienia czasu. Dark Envoy przechodzi się bardzo dobrze, niedoskonałości są nadrabiane efektami, a braki i luki skrzętnie ukryte tak, żeby nikt nie miał się do czego przyczepić…
Pustynia ma jeden odcień
Ale ja chciałem… Towarzysze są płytcy i na siłę patetyczni, bardziej pasują do filmów ze stajni DC niż do lekkiego RPG-a. Potyczki długie i powtarzalne. Zdarzało się, że w poszczególnych lochach biłem się z kolejnymi falami tych samych wrogów, naprawdę wydawało mi się, że jak już spotkam bosa, to będzie to po prostu większa wersja tych, których już pokonałem. Na szczęście bossowie dodawali lekki powiew różnorodności.
Czytałeś tą recenzję?: Nobody Wants to Die [PS5] – recenzja gry – Polski kandydat do najlepszej gry roku?
Wysłannik Ciemności robi wrażenie
Dark Envoy jest kawałkiem dobrego RPG-a. Niestety, gra wyszła w momencie, kiedy na świat przyszedł KAWAŁ ŚWIETNEGO RPG-a, więc konkurencje miał nie do pokonania. Jako tytuł się broni i zapewnia sporo czasu dobrej zabawy. Jest świadomy swoich wad i dzięki temu jeszcze bardziej skradł moje serce. Nie jest grą pozbawioną wad, ale spełnia obietnice, które składał przed premierą i za to na pewno duży plus.