Uniwersum autorstwa Seana Murphy’ego rozrasta się z roku na rok, a najnowszy tom, Batman: Biały Rycerz przedstawia: Pokolenie Jokera, to kolejny spin-off w tym świecie. Szkoda tylko, że okazuje się po prostu niepotrzebny. Zapraszam do recenzji.
Biały Rycerz przedstawia:
Pokolenie Jokera to pierwszy album z uniwersum Seana Murphy’ego, który był przez niego jedynie nadzorowany. Głównymi scenarzystami zostali Katana Collins i Clay McCormack, którzy mają już doświadczenie w świecie Białego Rycerza – wcześniej stworzyli historię o Harley Quinn i Red Hoodzie. Wydawało się, że wszystko zapowiada naprawdę udany komiks, jednak pomysł na rozwinięcie wątków dzieci Jokera i Harley w moim odczuciu zupełnie się nie sprawdził i mocno mnie rozczarował.
Świat Murphy’ego cechował się nieco dojrzalszą fabułą i nie był specjalnie przystępny dla nowych czytelników. Autor w kreatywny sposób bawił się swoim elseworldem, proponując alternatywną genezę wielu postaci z uniwersum DC. Pokolenie Jokera niestety idzie o krok za daleko, przez co opowieść staje się moim zdaniem mocno absurdalna i przegadana.

Generacja J
Dzieciom Napiera, udało nawiązać się kontakt ze swoim dawno zmarłym ojcem, a właściwie jego cyfrową świadomością. Jak to bywa w opowieściach o zbuntowanych nastolatkach, „dzieciaki” postanawiają na własną rękę poznać prawdziwą historię Jokera, a nawet spróbować go przywrócić do życia. Ich tropem podąża Harley Quinn, której wątek jest znacznie ciekawszy i bardziej wciągający. Batman pojawia się tylko sporadycznie i odgrywa w tej historii marginalną rolę.
Jeśli nie lubicie opowieści o zbuntowanych nastolatkach, najlepszą rzeczą w Pokoleniach Jokera jest to, że można ten album spokojnie pominąć w oczekiwaniu na kolejne duże wydarzenie w tym uniwersum. Sean Murphy oprócz kolejnego tomu Białego Rycerza zafunduje czytelnikom jeszcze komiksy o Catwoman i Supermanie, więc jest na co czekać. Natomiast omawiany spin-off nie wnosi nic istotnego do tego świata i boryka się z problemem określenia charakteru głównych postaci. Początek zapowiada się obiecująco, gdy Bryce i Jackie zagłębiają się w mroczną działalność swojego ojca, ale nie niesie to ze sobą żadnych konsekwencji.
Sprawdź też: Batman: Wyjątkowo Mroczna Noc – recenzja komiksu. Wyjątkowo mocne rozczarowanie.

Niepodrabialny styl Murphy’ego
Skoro już ponarzekałem, warto teraz wspomnieć o ilustracjach, które niestety nie są zachwycające. Co prawda nie są też fatalne – można je określić jako przeciętne, co najlepiej oddaje wizualną stronę tego komiksu. Za rysunki odpowiada Mirka Andolfo, która w dość nieudolny sposób próbuje naśladować styl pierwszych tomów. Tylko okazjonalnie udaje się jej to zrobić dobrze.
Podsumowanie
Niestety, nowy komiks z uniwersum Białego Rycerza mocno mnie zawiódł. Nie jest to zła pozycja, ale w porównaniu do poprzednich części wypada blado. Mimo wszystko polecam przeczytać, bo nie jest to dzieło fatalne, lecz jedynie średnie.
Sprawdź też: Batman: Nie tylko Biały Rycerz – recenzja komiksu. Witajcie w Neo-Gotham!