Nie lubię strategii. Kocham rogue-lite’y. Against the Storm sprawiło, że pokochałem jedno i nie mogę przestać grać w drugie. Wrocławskie Eremite Games stworzyło tytuł, w którym budowanie osad i zarządzanie zasobami przeplata się z permanentną utratą i nieoczekiwaną satysfakcją z postępów. Brzmi ryzykownie? A jednak działa wyśmienicie.
Zazwyczaj city buildery mnie nużą – są zbyt wolne, zbyt powtarzalne. Against the Storm to wyjątek, który potrafi trzymać mnie w napięciu przez godziny. To gra, która nie pozwala się rozsiąść wygodnie – stale coś się pali, czegoś brakuje, a jednocześnie… to właśnie ten chaos wciąga najbardziej.
Ta gra potrafi być przytłaczająca
W Against the Storm wcielamy się w wicekróla – przywódcę, którego Spalona Królowa wysłała na misję w celu odzyskania dzikich ostępów i odnalezienia zaginionych bogactw. Zadaniem gracza jest zbudować rozległą sieć osad i dotrzeć do Pieczęci, by przywrócić potęgę Gorejącego Miasta. Jednak nie jest to takie proste, ponieważ gdy cykl dobiegnie końca, do krainy przybywa wielka Nawałnica, która niszczy wszystko, co udało się do tej pory stworzyć. Choć zaczynanie od nowa brzmi jak kara, tu daje satysfakcję, bo każde kolejne podejście to szansa na lepsze decyzje i lepsze zrozumienie mechanik gry.
Przed wyruszeniem na wyprawę wybieramy jeden z sześciokątnych kafelków dostępnych na mapie do którego się udamy. Każdy z nich reprezentuje inny biom, który rządzi się swoimi prawami – posiada modyfikatory, które ułatwiają rozgrywkę, na przykład ze znajdujących się na nim drzew można wydobyć dodatkowe surowce. Mogą ją również utrudniać, nakładając na naszych robotników kary w postaci wolniejszego poruszania się czy większego niezadowolenia, gdy nie ma on dachu nad głową. Im dalej od centrum, tym rośnie poziom trudności, ale i zwiększa się satysfakcja z udanej wyprawy!

Musicie wiedzieć, że Against the Storm ma masę zależności, więc wiele rzeczy na początku może być niejasne i przytłaczające. Gdy tylko zobaczycie swoją pierwszą osadę, zaleje was masa ikonek, liczb i informacji. Na początku może być trudno – pierwsze godziny będą męczące, gdy będziecie musieli przeczytać informację o każdej kolejnej mechanice (wszystkie instrukcje zapisują się w wewnątrzgrowej Encyklopedii, więc w każdym momencie można do nich wrócić). Na szczęście gra ma bardzo dobrze skonstruowane samouczki i wprowadza nowe rozwiązania stopniowo, dzięki czemu łatwo jest zrozumieć, co się dzieje dookoła. Uwierzcie mi – warto przez to przebrnąć. Potem ciężko będzie wam się oderwać od tej produkcji.
Na jednej wyprawie towarzyszyć będą wam trzy z sześciu dostępnych w grze ras – Ludzie, Bobry, Jaszczury, Harpie oraz Lisy. Każda z nich specjalizuje się w innej dziedzinie, np. Bobry lubią ścinać drzewa i pracować przy drewnie w tartaku. Ludzie natomiast dobrze się czują w pracy przy uprawie i zbieraniu roślin. Do tego wszystkiego należy mieć na uwadze, że za każdym razem generuje nam się nowa mapa, z innym układem, losowymi zasobami. Należy więc dostosować styl rozgrywki do warunków panujących w danym rejonie oraz do robotników, którzy zdecydowali się wziąć udział w danej misji. To sprawia, że każda wyprawa jest wyjątkowa i daje mały zastrzyk emocji, bo nie wiemy, na co tym razem trafimy!
Wszystko ładnie pięknie, ale jak już mamy zalążek naszej osady, to dobrze by było coś w niej wybudować. Podobnie jak wyżej, za każdym razem startujemy od zera i musimy odblokowywać struktury od nowa. Wraz z rozwojem gry będziemy mieli więcej dostępnych budynków od samego początku, ale o tym, bardziej szczegółowo rozpiszę się dalej. Twórcy dają nam możliwość wybrania jednej z czterech budowli, którą dodamy do aktualnej puli. Może się zdarzyć, że żaden z budynków nam nie odpowiada, więc za dostępną w grze walutę, mamy możliwość przelosować dostępne opcje. Tym samym zmniejszając nieco losowość, ale równocześnie wprowadzając element strategii – czy chcemy wydać pieniądze na wymianę, czy może jednak wolimy je wydać na targu? A na targu, oprócz podstawowych surowców oraz dóbr, również możemy zaopatrzyć się w plany konkretnych struktur oraz ulepszenia pasywne dla naszej wioski.

Tajemnice, które skrywa las
Mapa usiana jest polanami, które są skryte za mgłą – nie wiemy, co na nich się znajduje, dopóki nie przekopiemy się przez fragment lasu. Polany podzielone są na trzy rodzaje. Na tych najmniejszych znajdują się małe złoża surowców i okazjonalnie małe skrzynie z zasobami. Niebezpieczne i Zakazane polany (oznaczone czaszką z rogami) zawierają większe złoża, duże skrzynie i ruiny budynków, które możemy odbudować, aby korzystać z danej struktury. Kryją także zagrożenie, z którym musimy sobie poradzić. Ponownie więc wchodzi element strategiczny – musimy podejmować decyzje, czy jesteśmy już gotowi przebić się na większą polanę, czy może lepiej jeszcze zgromadzić więcej zasobów z mniejszych polan. Aby poradzić sobie z zagrożeniem, należy wysłać tam kilku robotników oraz dostarczyć tam konkretne surowce. Gdy jednak nie uda nam się z nim uporać, to czeka na nas kara w postaci negatywnych efektów, w najgorszym wypadku śmierć części naszych robotników! Jeżeli jednak uda nam się pokonać zagrożenie na czas, to zazwyczaj zyskujemy nagrodę w postaci zasobów, złota czy Zadowolenia królowej.
Zadowolenie królowej jest niezwykle ważne, gdyż za każdy zdobyty punkt Reputacji (niebieski pasek u dołu ekranu) zmniejszamy Zniecierpliwienie królowej (czerwony pasek), które z każdą sekundą rośnie! Dodatkowo dzięki temu, co jakiś czas, odblokowujemy dostęp do wyboru kolejnych budynków. Gdy pasek Reputacji dojdzie do końca, to wygrywamy daną wyprawę i możemy iść dalej podbijać zniszczone okolice Gorejącego Miasta. Natomiast, jeżeli Cierpliwość królowej się skończy, to przegrywamy i ze spuszczoną głową musimy opuścić osadę i zacząć od nowa. Nie możemy więc na spokojnie rozwijać wioski, tylko ciąży nad nami presja czasu. Należy więc tak zarządzać robotnikami i dostępnymi surowcami, aby jak najszybciej osiągnąć wszystkie cele. Zdarzało mi się trafiać na misje, gdzie miałem idealną rasę, ale kompletnie nietrafione surowce i to właśnie w tych momentach gra błyszczy. Gra wymusza elastyczność! Nie wystarczy raz opracowana strategia. Trzeba reagować na zmieniające się warunki i nastroje mieszkańców.

Zarobić to by się chciało, a robić to nie ma komu
Każda rasa ma swoje potrzeby – im więcej ich spełnimy, tym będą bardziej zadowoleni. Niektóre stworzenia lepiej odnajdują w konkretnych budynkach, dzięki czemu ich Determinacja będzie rosła. Oprócz podstawowej potrzeby, jaką jest dach nad głową, nasi milusińscy mają swoje ulubione potrawy, części garderoby czy zajęcie, które umili im czas. Spełnianie potrzeb to cała osobna gałąź planowania – złożona, ale satysfakcjonująca. Przykład? Żeby stworzyć ciastka (które uwielbiają Bobry, Harpie i Ludzie) należy: zbudować farmę, przypisać do niej pracowników, żeby zasiali zboże i je zebrali. Następnie należy je przenieść w miejsce, w którym zostanie ono przerobione na mąkę. Dalej musimy ją przetransportować do piekarni, gdzie ktoś te ciastka wypiecze. Żeby jednak nie było zbyt kolorowo, to do ciastek trzeba dołożyć inne składniki, jak owoce. Dopiero wtedy w końcu mogą zostać wytworzone, a nasze stworzenia będą zadowolone. Proste, nie? To wyobraźcie sobie, że to tylko jeden z wielu dostępnych produktów! I za to właśnie lubię tę grę – daje ogromne poczucie sprawczości, kiedy coś wreszcie zaczyna działać jak dobrze naoliwiona maszyna.
Jest to czasochłonne, ale jest co najmniej kilka sposobów, żeby ułatwić sobie pracę. Część zasobów można kupić od wędrownych kupców, a pasywne ulepszenia często ratują sytuację. Musimy równocześnie pamiętać (co podpowiada nam sama gra), że ciężko uszczęśliwić wszystkich. Nie chodzi tylko o to, że surowców jest mało – czasem po prostu nie mamy możliwości produkcji jakiegoś dobra w danej sesji. Dlatego każda rozgrywka wymusza trudne decyzje: kogo faworyzować, a kogo zostawić z pustym talerzem.
Determinację robotników musimy utrzymywać na wysokim poziomie, ponieważ gdy spadnie poniżej zera, to zaczną oni opuszczać naszą wioskę. Przez co nie będziemy kim obsadzić budynków, a puste budynki to brak surowców, a brak surowców to brak budulca. W efekcie wioska stoi, bo nie ma kto pracować.

Rainpunk jak malowany
Środowisko w Against the Storm oparte jest na deszczu – twórcy określają swoją grę mianem rainpunku. Nie ma tu klasycznych pór roku, zamiast tego naprzemiennie doświadczamy Mżawki, Prześwitu i Burzy. Każda z nich charakteryzuje się innymi właściwościami, z czego najbardziej potrafi dać w kość ta ostatnia, która wprowadza sporo utrudnień i negatywnych efektów. Tak więc musimy postarać się jak najlepiej przygotować robotników na ten okres.
Sam deszcz to jednak nie tylko zagrożenie, ale też jeden z najbardziej oryginalnych zasobów w grze. Możemy go zbierać i przesyłać rurami do różnych budynków, dzięki czemu pracownicy w strukturach będą pracowali wydajniej i szybciej. Niestety nadmierne eksploatowanie wody wiąże się z powstawaniem zgnilizny i zepsucia, które potem trzeba neutralizować. Tu gra świetnie balansuje między kuszącą mechaniką optymalizacji a potrzebą ostrożności. Korzystać z deszczu czy nie? Przyspieszać rozwój, ryzykując katastrofę, czy działać powoli, ale bezpiecznie? Tytuł zmusza do podejmowania takich decyzji raz za razem i właśnie dlatego tak wciąga!

Gdy już w końcu uda nam się zadowolić królową, to za nasze starania dostajemy doświadczenie i materiały, które możemy użyć do wykupienia na stałe ulepszeń, jak budynki dostępne od początku rozgrywki, dodatkowe bonusy, materiały na start i ulepszenia do budynków.
Dodatkowo między kolejnymi misjami możemy odwiedzić nasz dom, który jest swego rodzaju gablotą na trofea, które odblokowujemy w trakcie rozgrywki. Tutaj mamy również możliwość porozmawiać z naszą ciotką, która wyjaśni nam pewnie aspekty tego świata oraz odpowie na nurtujące nas pytania – jest takim samouczkiem i kompendium wiedzy o świecie.
Do tego wszystkiego Against the Storm wygląda przepięknie – całość stylizowana jest na dark fantasy. Budynku w osadzie również zaprojektowane są sensownie – często nie musimy zaglądać do środka, bo sama elewacja i dach struktury dają nam znać, jaka rasa najlepiej się w niej sprawdzi.
Tak uzależniłem się od tej produkcji, że po jakimś czasie zakupiłem dodatek – Keepers of the Stone, który wprowadza nowe biomy, mechaniki oraz nową rasę!
Sprawdź też: Railbound – recenzja gry – Gra logiczna o pociągach

Uwaga! Against the Storm uzależnienia!
Against the Storm jest dla mnie grą idealną. Wydaje mi się mimo wszystko, że ten tytuł jest bardziej skierowany dla fanów rogue-lite niż strategii przez szybką rozgrywkę i ciągłe zaczynanie od zera.
Widzę ogromny trud włożony w to, aby dopieścić Against the Storm w najmniejszym detalu. Jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze jest ten tytuł zbalansowany i jakie stworzone są zależności między budynkami. Z racji tego, że jest to rogue-lite, to każda rozgrywka zaskakuje i ciężko się tą produkcją znudzić – cały czas trzeba kombinować, dostosowywać się do aktualnych warunków w danej lokacji, pilnować się, żeby nasi robotnicy byli wystarczająco zdeterminowani do pracy i jednocześnie przy tym musimy wykonywać cele, aby zadowolić królową. Nawet jeśli nie jesteś fanem city builderów – spróbuj. A potem spróbuj się oderwać.
Sprawdź też: Rogue Waters – recenzja gry – Złoto czy zatopiony skarb?