Exit 8 to kolejna próba przeniesienia gry wideo na wielki ekran. Tym razem postawiono na produkcję, w której liczy się spostrzegawczość gracza. Czy udało się w pełni oddać ducha pierwowzoru, czy jednak ponownie nie udało się stworzyć filmowej adaptacji gry?
Yyy… widzisz mnie?
Exit 8 jest oparty na grze, której założenia były proste – jesteś uwięziony w pętli czasowej, przechodzisz za każdym razem korytarzem metra i nie możesz pominąć żadnej anomalii. Jeżeli coś się zmieni, wyda się podejrzane, natychmiast zawróć! Film przenosi ten pomysł 1:1 na wielki ekran.
Sam wstęp jest naprawdę bardzo klimatyczny i trzymający w napięciu. Jest on nakręcony z perspektywy pierwszej osoby, podobnie jak obserwowaliśmy świat w grze. Poznajemy bohatera, który wraca z pracy metrem. W pojeździe dochodzi do spięcia między pasażerami. Chwilę później protagonista przepycha się między innymi pasażerami oraz odbiera telefon od swojej partnerki, która mówi mu, że jest w ciąży. W tym momencie trafia do korytarza, kamera wylatuje z oczu bohatera, a my obserwujemy jego zmagania. Mocno rzuca się w oczy to, że twórcy musieli jakoś rozciągnąć materiał źródłowy na pełny metraż, bo całość dość szybko staje się powtarzalna.

Nie dla graczy?
Największym problemem dla mnie jest fakt, że to, co działało w grze, nie działa na dużym ekranie. Moim zdaniem żaden film w stylu escape room nie działa, bo w prawdziwym escape roomie cała frajda polega na tym, że to ty sam szukasz rozwiązań i odkrywasz szczegóły. Tutaj tylko patrzysz, jak ktoś robi to za ciebie. W grze najważniejsza była spostrzegawczość gracza. W filmie tego brakuje, bo kamera pokazuje wyłącznie to, co chcą pokazać twórcy. Próbowano to nadrobić ciekawą pracą kamery i zmianami perspektyw, i momentami to faktycznie działa, ale w ogólnym rozrachunku już nie do końca.
Może to właśnie jest problem – ta produkcja jest zbyt growa. Jeśli znasz pierwowzór, trudno się zaangażować – wiesz, że coś jest nie tak, ale nie możesz zareagować. Bohater widzi anomalię, lecz zamiast od razu uciekać, filmowo wpatruje się w nią i powoli odchodzi zamiast biec, żeby jak najszybciej wyrwać się z pętli.
Twórcy próbowali również nadać nieco głębi całej historii i rozumiem metaforę, ale nie jest ona szczególnie oryginalna i angażująca.
Chciałbym natomiast pochwalić aspekty techniczne. Scenografia wygląda naprawdę dobrze i jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze udało się oddać pętlę korytarza. Serio, ciężko było dostrzec, w którym momencie on się kończy, gdzie zaczyna – wszystko pięknie płynnie przechodziło z jednej sekwencji w drugą.
Również muzyka dodawała klimatu i atmosfery niepewności. Co prawda jest ona oszczędna, ale każde rozpoczęcie się pętli wiązało się z uruchomieniem motywu przewodniego i działa to doskonale.
Sprawdź też: Filmowy FNAF jest tak samo kiepski jak gra – recenzja filmu Pięć koszmarnych nocy

Nie dla mnie
Exit 8 nie jest złym filmem. Myślę, że wielu osobom może się spodobać i skłonić do myślenia. Myślę, że w tym wypadku problem leży po prostu we mnie, bo jestem graczem i znam pierwowzór, więc nie raz irytował mnie fakt, że bohater w filmie podejmuje inną decyzję niż chciałbym. Mnie niestety nie trzymał w napięciu ani nie zaangażował fabularnie. Nie czuję, żebym zmarnował czas, ale drugi raz bym się nie wybrał.
Sprawdź też: Until Dawn – recenzja filmu – Czy adaptacja gry stała się horrorem dla widzów?