Od zawsze lubowałem się w bajkach od Disneya – Król Lew czy Aladyn to były pozycje, które nie tylko widziałem, ale i czytałem wielokrotnie. Kiedy nadarzyła się okazja, abym do kolekcji książkowych tytułów od Myszka Miki dołożył jeden z ulubionych tytułów mojego syna, nie mogłem takowej okazji przegapić.
Vaiana to bohaterka pełna energii, odwagi i radości życia – właśnie za to pokochało ją tak wielu widzów. Osobiście uważam tę animację za jedną z bardziej wartościowych w dorobku Disneya, dlatego często wracamy do niej na rodzinnych seansach.
O czym jest komiks, nie będę tłumaczył – większość kojarzy pierwowzór, a dla tych, którzy nie znają przygód polinezyjskiej „księżniczki”, w skrócie: animacja opowiada o Vaianie (Moanie), odważnej i ciekawej świata córce wodza, żyjącej na z wysp na Pacyfiku. Kiedy jej wyspa zaczyna umierać, Vaiana wyrusza w niebezpieczną podróż przez ocean, by odnaleźć legendarnego półboga Maui i zmusić go do zwrócenia serca bogini Te Fiti, które dawno temu ukradł.

Czy komiks oddaje ducha animacji?
Nie, skąd w ogóle ten pomysł? Animację się czuje – jest żywa i pełna emocji. Gdyby komiks był pierwszym, co wpadło mi w ręce, Vaiana nie urzekłaby mnie tak bardzo. Jednak jako dodatek sprawdza się idealnie. Można mieć go pod ręką i w każdych warunkach zająć nim czas. Oczywiście opisuje tę samą historię i wygląda dość podobnie (kreska może nie każdemu przypaść do gustu, ale o tym później), jednak brakuje tutaj „ducha”. Dlatego jako dodatek – jak najbardziej, ale jako pierwszy kontakt z historią zdecydowanie wybrałbym animację.

Kreska jakaś taka niepodobna
Animacja ma na swoim karku już dekadę, co nie przeszkadza jej wciąż podobać się widzom. Krajobrazy Polinezji są przepiękne, a postacie szczegółowe i różnorodne. Ogólnie rzecz biorąc, animacja nadal zachwyca pięknem. Natomiast komiks nie prezentuje aż tak wysokiego poziomu. Kadry są nierówne, a nawet cudownie nasycone barwy nie zmieniają faktu, że momentami aż źle się na to patrzy. Maui w niektórych momentach wygląda, jakby ewidentnie przeszedł plastykę twarzy, a zabieg powiększenia ust został wykonany u kumpla w piwnicy, bo taniej. Jednak oddając cesarzowi, co cesarskie, muszę przyznać, że krajobrazy i sama Polinezja nadal robi wrażenie.
Sprawdź też: Cruella. Czerń, biel i czerwień – recenzja komiksu – Gdzie jest Cruella?

Historia ma coś w sobie
Komiks jest adaptacją filmu, dlatego historia nie została zmieniona – nadal uczy o bohaterstwie i poświęceniu, pokazuje, że każdy może spełniać marzenia. Ten zeszyt nie trafił na półkę z resztą komiksów. Został dodany do biblioteczki dziecięcych książeczek i jest otwierany częściej niż często. Dlatego będę bronił wydawania animacji w wersjach papierowych, by nasi ukochani bohaterowie byli zawsze pod ręką.
Sprawdź też: Pocahontas – recenzja komiksu – Ty masz mnie za głupią dzikuskę!