Batman: Nie tylko Biały Rycerz to zdecydowanie jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie albumów z tego roku. Sean Murphy stworzył niezwykle interesujące uniwersum, do którego tym razem wplata postać Batmana Beyond. Jak mu to wyszło? Zapraszam do recenzji.
Gotham przyszłości
Tak jak wspominałem Batman: Nie tylko Biały Rycerz porusza temat Batmana Beyond. W Gotham pojawia się zupełnie nowy Mroczny Rycerz, a Derek Powers przejmuje firmę Wayne’a, przez co poszerza swoje wpływy w mieście. Bruce wyczuwa panujący niepokój w Gotham City, dlatego daje dyla z więzienia i rozpoczyna swoją wendetę.
Zaprezentowana fabuła jest niezwykle zwarta i potrafi naprawdę zaangażować. Murphy bardzo pomysłowo wykorzystał postać Batmana przyszłości. Sam motyw skierowania jednego Batmana przeciwko drugiemu jest naprawdę interesującym pomysłem. Naprawdę dostrzegam w tym pewną oryginalność, choć zaprezentowany wątek jest bardzo podobny w wielu miejscach do kanonu postaci. Fakt ten może niektórym może trochę odebrać wrażeń, gdyż idzie łatwo się domyślić, jak to wszystko się potoczy. Niestety w całej historii jest go bardzo mało, a jak już pojawia się postać Terry’ego, to niestety jest mało ciekawie rozwijana. Dodatkowo chłopakiem naprawdę bardzo łatwo idzie manipulować, niech za przykład posłuży, że w pewnym momencie dana postać nakłania go do konkretnych decyzji i bez namysłu je wykonuje. Natomiast w retrospekcjach dowiadujemy się, że Terry jest nastawiony niezwykle sceptycznie do tej osoby. Trochę to mi nie grało, bo gdyby nie Batman i spółka to wątpię, żeby Terry w jakiś sposób się zbuntował.
Niezwykle barwne postacie
Zdecydowanym plusem tego tomu są postaci poboczne i ich wątki, które naprawdę są bardzo interesujące. Przykładowo bardzo podobał mi się sposób, w jaki Murphy posunął do przodu historię Duke’a Thomasa, który w nowej roli wysunął się na wartościową i odważną postać, która ma wiele do powiedzenia w sprawie przyszłości Gotham City. Zdecydowanie za najlepsze uważam wątki Batrodziny, dzięki którym poznaliśmy nowe fakty z przeszłości bohaterów i wydarzenia mające wpływ na ich przemiany. Najwięcej dowiedzieliśmy się o Jasonie Todzie, a to za sprawą mini serii, która została dołączona do tego tomu. Sama zaprezentowana w niej historia idealnie uzupełnienia główną fabułę. Dzięki tym rozwiązaniom zaprezentowany świat się rozwija i w naprawdę sensowny sposób otrzymujemy podbudowę do zaprezentowanych rozwiązań i podjętych decyzji przez konkretne postacie.
Sprawdź też: Batman/Spawn – recenzja komiksu – Crossover z twoich koszmarów.
Murphy to jednak umie w rysunki
Rysunki trzymają dotychczasowy poziom serii Białego Rycerza. Fakt ten naprawdę niezwykle mnie cieszy, gdyż naprawdę lubię styl Murphy’ego. Dodatkowo mam poczucie spójności pomiędzy wszystkimi tomami, a tego właśnie oczekuję od serii komiksowych. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o rysunkach w miniserii o Red Hoodzie, gdzie rysownik nie próbuje naśladować stylu Murphy’ego, tak jak w przypadku spin-offu o Harley Quinn. Osobiście bardzo mi to nie podpasowało i moim zdaniem w ogóle nie pasują do klimatu Białego Rycerza. Na szczęście fabularnie jest naprawdę dobrze.
Sprawdź też: Batman: Wyjątkowo Mroczna Noc – recenzja komiksu. Wyjątkowo mocne rozczarowanie.
Podsumowanie
Podsumowując, Batman Nie tylko Biały Rycerz to zdecydowanie kawał dobrego komiksu i naprawdę dobra kontynuacja wątków z poprzednich tomów. Dodatkowo ucieszył mnie ostatni kadr w tym komiksie, gdyż może zwiastować kolejny tom z uniwersum Białego Rycerza, ale tym razem z zupełnie nowym herosem. Nie chcę wam nic więcej zdradzać, bo ja naprawdę się ucieszyłem, że wprowadzono tą postać. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz wrócimy do tego naprawdę wyjątkowego uniwersum. Dlatego jeśli macie okazję sięgnijcie po ten album, bo na pewno się nie zawiedziecie. A jeśli nie czytaliście żadnego komiksu z tej serii, to marsz nadrabiać, bo naprawdę warto!
Sprawdź też: Batman Biały Rycerz przedstawia Harley Quinn – recenzja komiksu. Harley na tropie!