Czy kiedykolwiek marzyłeś, by rzucić wszystko i otworzyć własny wrap bar? Nie? No to dobrze, bo Wrap House Simulator brutalnie pokazuje, dlaczego to może nie być najlepszy pomysł, zwłaszcza jeśli planujesz prowadzić lokal solo. Ale hej, przynajmniej jest śmiesznie… w teorii.
Więcej kebabu, więcej dramatu
PlayWay naprawdę rozpieszcza nas wyborem wydawanych symulatorów. Najnowszy tytuł wyprodukowany przez Broken Lyre Entertaiment nie pozostawi cię obojętnym!

W grze wcielasz się w bohatera, który z jakiegoś powodu postanawia zostać właścicielem małej knajpki serwującej wrapy. Mamy tu klasyczny schemat symulatora, gdzie zaczynamy od zera, z minimalną ilością składników. Każdy kolejny dzień to nowe odblokowane dodatki, nowe obowiązki i ulepszenia obiektu. Zaczynając rozgrywkę na laptopie z dodatkową myszką, zaczęłam od trybu na luzie, który teoretycznie powinien być spacerem po parku, pomiędzy anielsko cierpliwymi klientami.
Symulator kryzysu egzystencjonalnego
Na dzień dobry dostajesz do ogarnięcia: przygotowanie składników, smażenie, zawijanie, obsługę kasy, sprzątanie, robienie zakupów i ewentualne ratowanie zszarganej nieporadnością reputacji. A, no i jeszcze trzeba raz na jakiś czas oddychać. Życzę powodzenia. To nie gra. To symulator egzystencjalnego kryzysu w 60 fps-ach.

Przypomniałam sobie o wszystkich moich growych mankamentach – kiepskim refleksie i niezbyt rozwiniętej sprawności manualnej. Tutaj musisz mieć plan i taktykę, inaczej utoniesz w gąszczu zamówień. Warto rozplanować rozmieszczenie sprzętów i składników w kuchni żeby jak najbardziej usprawnić proces składania wrapów. No i nie popełniać mojego błędu z grą na kanapie na laptopie, tylko od razu odpalić rozgrywkę na komputerze stacjonarnym żeby komfortowo klikać na akord. Szkoda, że twórcy gry nie pomyśleli o automatyzacji powtarzalnych procesów jak krojenie składników czy chociażby wkładanie Ayranów do lodówki, zamiast kilku kliknięć, jak to było przy uzupełnianiu lodówki w Hotel Owner Simulator. Pozwoliłoby to na zyskanie czasu i zmniejszeniu frustracji.
Poczułam się oszukana, bo mimo że uwijałam się jak w ukropie, by obsłużyć kilka zamówień naraz, klienci rozmyślali się i opuszczali lokal. Oczywiście to zrozumiałe, ale nie powinno mieć miejsca w trybie, w którym obiecano mi, że będą cechowali się niebywałą cierpliwością.

Powtarzałam sobie jednak, że uda mi się i wkrótce będę kebabowym potentatem. Muszę tylko zagryźć zęby do momentu wynajęcia pracownika. Z dodatkową parą rąk wszystko się ułoży! Nic bardziej mylnego, pracownik snuje się bez celu, powoli czyszcząc salę z brudnych tacek. AI nie zastąpi drugiego gracza u boku.
Jest jedna rzecz w Wrap House Simulator, której nie doświadczyłam w żadnym innym symulatorze i co bawiło mnie do łez. Nasz wspaniały, kebabowy szef kuchni może wykonywać emotki – zatańczyć przed klientem shabu shabu po dostarczeniu mu zamówienia, albo twerkować przy rożnie z donerem czy też urządzić pokaz greedy dance na kasie. To się absolutnie nigdy nie znudzi!!!!
Wrap House Simulator trybem co-op stoi
Nie jest to tytuł przełomowy. Zawiera wszystko to, co inne symulatory osadzone w świecie gastronomii. Mimo wszystko — i tu wchodzi zaskoczenie – bawiłam się dobrze. Kiedy już przestajesz przejmować się tym, że klienci stoją przy kasie od pięciu minut, patrząc na ciebie jak na ostatniego lenia, zaczynasz dostrzegać w tym wszystkim urok.

Ale prawdziwa magia zaczyna się, gdy odpalisz tryb co-op. Wtedy gra zamienia się w pełnoprawne Overcooked 3D, tylko zamiast rzucać cebulą przez pokład statku pirackiego, tu w nerwach kroisz korniszony, by twój kolega mógł zwinąć placka dla klienta. I to jest piękne. Na początku gry, jeżeli zaznaczycie tryb jednoosobowy, to niestety nie będziecie mogli później zmienić swojego wyboru, konieczne będzie rozpoczęcie gry od nowa. Z drugiej strony, jeżeli wybierzecie normalny tryb z opcją gry online, możliwość zatrudnienia personelu pojawi wam się sporo później.
Grafika i dźwięk

Graficznie jest okej. Mamy typowy symulator, z prostym menu i generycznymi modelami. Gracz może wybrać jeden z czterech trybów grafiki: niski, średni, wysoki i RTX. Szczerze mówiąc, nie zauważyłam pomiędzy nimi większej różnicy. Muzyka? Istnieje. A to już coś. Optymalizacja? Całkiem ok, nie spotkałam się z żadnymi zawiechami czy błędami.
Sprawdź także: Hotel Owner Simulator – recenzja gry. Sonisia Hotel, czyli jak zostałam królową worków na śmieci i terrorystką odcienia beżowego.
Podsumowanie
Wrap House Simulator to symulator wręcz stworzony do kooperacji w gronie znajomych. Dostarczy wam masę śmiechu i komicznych sytuacji. Solowy tryb? Tylko jeśli jesteś potomkiem ośmiornicy i masz cierpliwość buddyjskiego mnicha albo szukasz gry na streama, która zaangażuje twoją społeczność swoim chaosem.

Czy polecam? Tak, ale nie samemu. Chyba że masz dziwną ochotę poczuć, jak to jest prowadzić gastronomię, jednocześnie mając zanik świadomości czasu i spocone dłonie. Wtedy to będzie gra twojego życia.
Moja ocena 4 na 5 zjedzonych lawaszy!
Trailer: