REKLAMA

Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów – Recenzja filmu. Średnio udana laurka dla kultowej trylogii

Jakub Trojanowski

Opublikowano: 10 stycznia 2025

Spis treści

W ostatnich latach Śródziemie niestety nie mogło pochwalić się dobrymi adaptacjami. Gry oferowały co prawda oryginalne mechaniki, jednak w sferze fabularnej mocno odbiegały od tego, co pozostawił po sobie Tolkien. Nie inaczej było z pewnym serialem od Amazon Studios, który szczególnie w drugim sezonie potrafił zaskoczyć wizualnie, jednak na poziomie historii i dialogów legł w gruzach. Nie powinno więc dziwić, że doniesienia o mariażu Władcy Pierścieni i wschodniej kreski wywołały niemałe zamieszanie.

Wojna Rohirrimów | Kadr z Filmu

Niełatwe zadanie i nieufni odbiorcy

Dzieła Tolkiena są historiami dość trudnymi do bardzo wiernego przeniesienia na wielkie ekrany. Dwukrotnie tego wyzwania podejmował się nowozelandzki reżyser Peter Jackson. Pierwsze z nich zakończyło się sukcesem, który zapisał go na stałe w historii kinematografii, drugie może i nie poskutkowało fiaskiem, ale jego owocom daleko było do poprzeczki zawieszonej kilkanaście lat wcześniej. Od tej pory miłośnicy Śródziemia podchodzą z ogromnym dystansem do wszelkich doniesień o nowych produkcjach. Zwłaszcza po serialu, który został bardzo luźno oparty na świecie wykreowanym przez Profesora z Oksfordu. Jak zatem w tej nieufnej atmosferze odnajduje się adaptacja krótkiej historii z przeszłości Rohanu?

Wojna Rohirrimów | Kadr z Filmu

Powrót Złotej Trójki

Na krześle reżysera zasiadł Kenji Kamiyama (Gwiezdne Wojny: Wizje, Ghost in the Shell: Stand Alone Complex), znany z pracy przy wielu animacjach w stylu wschodnim. Dla formalności przypomnę, że historia przedstawiona w filmie została w dużej mierze oparta na treści jednego z Dodatków do Władcy Pierścieni. Za jej kształt odpowiada m.in. Boyens (Władca Pierścieni, Hobbit, King Kong) oraz duet w osobach Jeffreya Addissa i Willa Matthewsa, którzy współpracowali już wcześniej przy produkcjach takich jak Ciemny Kryształ: Czas buntu, Rok na całe życie. Tym razem wieloletnia współpracowniczka nowozelandzkiego reżysera nie brała udziału w tworzeniu scenariusza, a zadanie to spadło przede wszystkim na ramiona wspomnianych panów. W spisie producentów znaleźć można jeszcze kilka znajomych nazwisk. Stanowisko to podczas produkcji filmu zajmował chociażby Peter Jackson, jego partnerka życiowa oraz kreatywna Fran Walsh, a także Ken Kamins, czyli osoby, bez których we wcześniejszych latach nie powstałyby filmowe trylogie.

REKLAMA

Wojna Rohirrimów | Kadr z Filmu

Słyszę (znajome) głosy

W obsadzie również nietrudno o znajome nazwiska, gdyż dźwięczny głos narratorki należy do samej Mirandy Otto (Władca Pierścieni, South Solitary), a duet dość zabawnych orków mówi głosami Dominica Monaghana (Władca Pierścieni, Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie) i Billy’ego Boyda (Władca Pierścieni, Outlander). Reszta aktorów głosowych nie może pochwalić się wcześniejszą przygodą w Śródziemiu, jednak nie są pod żadnym względem debiutantami w swojej branży.
Legendarny Helm Żelaznoręki przemawia głosem Briana Coxa (Sukcesja, Red Dragon), natomiast za jego córkę Herę odpowiada Gaia Wise (Po prostu miłość, Piknik z niedźwiedziami). Ich zagorzały przeciwnik Wulf kreowany jest natomiast przez Luke’a Pasqualino’ego (Snowpiercer: Arka przyszłości, Muszkieterowie).

Wojna Rohirrimów | Kadr z Filmu

Historia od Tolkiena. Czy na pewno?

Historia przedstawiona w Wojnie Rohirrimów została w dużej mierze oparta na kilku akapitach z Dodatku A do Władcy Pierścieni. Na naradę do panującego króla Helma Żelaznorękiego przybywa dawno niewidziany Freka, wraz ze swoim synem Wulfem. Proponują oni mariaż młodszego z nich z Herą, jedyną córką władcy, jednakże ta propozycja zostaje bardzo szybko odrzucona. Otyły lord umiera chwilę później w pojedynku, do którego dochodzi gdy obraża swojego seniora. Jego potomek natomiast zaprzysięga zemstę na panującym rodzie i właśnie na niej skupia się większość filmu.
Bardzo skrótowe opisanie konfliktu przez samego Tolkiena otwarło scenarzystom i producentom wrota do intensywnej twórczości własnej. Podobnie rzecz się miała także z imieniem księżniczki, której imienia nie znajdziemy w książkach. W najnowszej produkcji nazwano ją Hèrą i to właśnie wokół niej skupiono fabułę filmu. Nie jestem jednak taki pewien czy była to dobra decyzja. Swoim zachowaniem przypomina ona w dużej mierze Meridę Waleczną, a wygląd główniej bohaterki jeszcze bardziej naprowadza na to porównanie. W tym przypadku jednak zabrakło jej osobowości, choć podobnego losu nie ustrzegł się jej dawny przyjaciel, który obiecał śmierć jej całej rodzinie. Myślę, że Wojna Rohirrimów zyskałaby gdyby zamiast wspinaczki godnej amazonowskiej Galadrieli lub dokarmiania Wielkich Orłów widzowie otrzymaliby kilka scen pogłębiających relację między tą dwójką.
W całym tym zamieszaniu najlepiej wypada Helm Żelaznoręki, który z pełnym wachlarzem wokalnych umiejętności Briana Coxa wypada iście królewsko, zarówno w Złotym Dworze, jak i w środku bitwy. Nawet gdy popada w obłęd, jego postać pełna jest dostojności, której nie traci podczas walki gołymi pięściami.

Wojna Rohirrimów | Kadr z Filmu

Nie było najgorzej

Podczas dwugodzinnego seansu widz momentami dosłownie tonie w mrugnięciach okiem do Śródziemia, które zna z filmów w reżyserii Jacksona. Oczywiście zakładając, że wcześniej oglądał takowe. Przyznam, że nie byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem Złoty Dwór i Helmowy Jar w wydaniu, które zdążyłem już pokochać podczas wielokrotnych seansów Władcy Pierścieni. Ucieszyło mnie również to, że mimo pewnej różnicy w medium (film aktorski a anime) Wojna Rohirrimów starała się oddać hołd starszemu rodzeństwu również przez próbę odwzorowania ujęć, które zapadły widzom w pamięć. Mam tu na myśli np. księżniczkę stojącą przed dworem Meduseld, przemowę króla Rohanu przed bitwą czy jazdę konnicy po nielogicznie stromym stoku (dwieście lat przed filmową trylogią też tak wyglądał).

Niestety animacja nie uchroniła się przed bolączkami, szczególnie jeśli chodzi o sam wygląd animacji. Bliżej jej raczej do produkcji średniego szczebla niż tytułu, który mógłby konkurować z wybitnymi dziełami o podobnej estetyce. Z bólem serca muszę przyznać, że w wielu momentach brakuje jej detali na dalszych planach jak i szczegółowości, zwłaszcza gdy zestawimy takie sceny z pieczołowicie odtworzonym Złotym Dworem. Ironicznie w filmie, którego bohaterami są władcy koni, właśnie te dostojne zwierzęta są słabym ogniwem animacji. Podczas seansu odniosłem bowiem wrażenie, że nierzadko gubią one klatki podczas galopu. Podobnie nienaturalne było także połączenie animacji dwuwymiarowej, stanowiącej większość filmu z pojedynczymi elementami trójwymiarowymi. Nawet udział specjalisty pokroju Richarda Taylora w tym projekcie nie uchronił go przed widocznymi niedociągnięciami.
Aspektem produkcji, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń, jest natomiast muzyka. Mimo rozpoczęcia filmu poruszającą muzyką Howarda Shore’a nie poszedł on po linii najmniejszego oporu i w dalszej części jego utwory usłyszymy tylko w kilku kulminacyjnych momentach historii. Pozostała część otoczona jest natomiast melodiami Stephena Gallaghera (Human Traces, Puppet Killer), który wcześniej pracował przy filmowym Hobbicie. Ma to pewne odbicie w ścieżce dźwiękowej, w której kompozytor stawia na nowe kompozycje, jednak nierzadko można usłyszeć motywy podobne do tych z dzieł jego starszego kolegi po fachu. Laurkę dla kultowych produkcji z przełomu wieków stanowi także lament po śmierci legendarnego władcy, który w dużej mierze został oparty na pieśni, którą na ekranie śpiewała lata temu Miranda Otto.

Wojna Rohirrimów | Kadr z Filmu

W miarę bezpieczna produkcja na przeczekanie

Wydaje mi się, że od samego początku Wojna Rohirrimów miała być bezpieczną przekąską dla fanów między niemal tragicznymi Pierścieniami Władzy a obiecanymi produkcjami, które mają dopiero nadejść. Ciekawym doświadczeniem było zobaczenie znajomych miejsc w odmiennej stylistyce, spotkać się z kilkoma wątkami jawnie nawiązującymi do tego, co miało nadejść za 200 lat. Samo połączenie anglosaskiego klimatu z estetyką anime okazało się niestety niekoniecznie dobrą decyzją, choć jej orędownikiem miał być sam Peter Jackson. Mam jednak nadzieję, że w nadchodzących filmach zarówno nowozelandzki reżyser, jak i jego wieloletni współpracownicy nie zawiodą oczekiwań fanów i stworzą kolejne dzieła, które na kolejne lata będą stanowiły wzór dla innych produkcji.

ZALETY +

WADY -

Jakub Trojanowski

Student medycyny, prywatnie wielki fan papierowego wydania Gwinta. Od dziecka pochłaniam książki i filmy o różnorodnej tematyce. W wolnych chwilach, przy pracy lub nauce zawsze w tle wybrzmiewa klasyczną i filmową. Zarówno w grach, jak i w życiu lubię nieszablonowo podchodzić do problemów. Nie mam ścisłej czołówki ulubionych uniwersów, ale podium zajmują Władca Pierścieni, Wiedźmin i Mass Effect. Co nie znaczy, że z chęcią nie podyskutuję, chociażby o Asasynach goniących po dachach Szturmowców Imperium Galaktycznego.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

KONKLAWE – Recenzja Filmu – w poszukiwaniu nowego Papieża –

KONKLAWE – Recenzja Filmu – w poszukiwaniu nowego Papieża –

Kleks i wynalazek Filipa Golarza – recenzja filmu – Kleks Machina!

Kleks i wynalazek Filipa Golarza – recenzja filmu – Kleks Machina!

Godzilla i Kong: Nowe imperium – recenzja filmu – Wielkie potwory ponownie walczą na dużym ekranie

Godzilla i Kong: Nowe imperium – recenzja filmu – Wielkie potwory ponownie walczą na dużym ekranie

GLADIATOR II – RECENZJA FILMU – W ODBICIU ECHA WIECZNOŚCI

GLADIATOR II – RECENZJA FILMU – W ODBICIU ECHA WIECZNOŚCI

Dziki Robot -Recenzja- Technologia w objęciach natury

Dziki Robot -Recenzja- Technologia w objęciach natury

Pierścienie Władzy. Sezon 2 – Recenzja Serialu –

Pierścienie Władzy. Sezon 2 – Recenzja Serialu –