Star Wars Unlimited to gra karciana typu TCG (trading card game). Podobnie jak w Pokemonach, czy Magic the Gathering gracze tworzą własne talie i dodatkowo kolekcjonują karty kupując specjalne boostery, czy wymieniając się z innymi graczami.
Nigdy nie byłem szczególnie zainteresowany taką rozrywką, chociaż sporo czasu spędziłem przy karciance z kieszonkowymi potworkami wiele lat temu. Czy ta gra jest na tyle interesująca, by nie tylko przyciągnąć fanów tego typu zabawy, ale również nowych graczy?

Po dwóch stronach mocy
Od wydawnictwa Rebel otrzymałem dwie gotowe do gry talie – Darth Maula oraz Qui-Gon Jina. To piąta edycja tej serii, a poprzednie również wprowadzały kolejnych bohaterów z obu stron mocy.
Muszę tutaj wspomnieć, że otrzymana paczka była interesująca – oprócz dwóch talii dostałem jeszcze koszulki na karty oraz specjalne dedykowane znaczniki akrylowe, jednak nie było żadnej instrukcji, ani maty ułatwiającej ułożenie kart. Jako totalny laik, musiałem uczyć się zasad z internetu, co (na szczęście) nie sprawiło większych problemów. Szkoda, że kolejne edycje nie posiadają w zestawie mat papierowych, jak to miało miejsce przy pierwszej, kiedy plakaty bohaterów miały je na odwrocie. Daje to wrażenie, że kolejne edycje są tylko dla weteranów, co jest nieprawdą. Może to zniechęcić początkujących, ale dobrej jakości podkładkę można łatwo nabyć w sklepach internetowych, a instrukcji w sieci nie trzeba długo szukać.

Obie talie zawierają po 50 kart i od tej właśnie liczby należy zacząć rozgrywkę. Można mieć ich więcej, ale wtedy takiego Obi Wana czy Darth Sidiousa trudniej będzie wyciągnąć w trakcie pojedynku. Talię rozbudowuje się poprzez zakup specjalnych boosterów.
Otrzymane zestawy różnią się od siebie strategią walki, którą sugeruje wydawca na jednej z kart. Oczywiście, jest to tylko propozycja, którą można w zupełności zignorować i kierować się swoją.
Jeszcze jedna ważna informacja – gra jest dostępna wyłącznie w języku angielskim. Myślę, że podstawowa znajomość języka wraz z internetowym tłumaczem wystarczy, by opanować zasady i znaczenie poszczególnych kart.

Walka na ziemi i na lądzie
Jak przebiega rozgrywka? Instrukcję znajdziecie w internecie (zapraszam na oficjalną stronę), więc ja tylko pokrótce przedstawię, na czym ona polega. W talii mamy swojego lidera i bazę. Naszym zadaniem jest obrona swojej bazy oraz jak najszybsze unicestwienie tej wrogiej. Jeżeli jej punkty życia spadną do zera – pojedynek się kończy. Do atakowania bazy przeciwnika służą karty jednostek (unit), przedstawiające bohaterów z gier (w boosterze znalazłem Cala Kestisa!) i filmów oraz statki kosmiczne. Występują również karty wydarzeń czy mocy, które mogą nieco namieszać na polach bitew. Warto wspomnieć, że jednostki lądowe mogą walczyć z lądowymi, a powietrzne – z powietrznymi. Walka toczy się na dwóch płaszczyznach – na lądzie oraz w kosmosie. Wszystkie jednak mogą atakować bazę, ale pod warunkiem, że na polu walki nie ma jej obrońców (karty z napisem „sentinel”) – wtedy należy najpierw ich pokonać. W pierwszej fazie gracze wykonują różne akcje naprzemiennie: mogą wypuścić jednostkę lub zagrać kartę wydarzenia zużywając swoje zasoby albo zawalczyć wcześniej wypuszczoną jednostką, która jest gotowa do walki. Jeden ruch – ty, jeden ruch – twój rywal i tak do momentu aż nie pozostanie nic innego jak powiedzieć „pas”. Ta naprzemienność i szybkość w podejmowaniu decyzji sprawia, że gra jest bardzo dynamiczna. W drugiej fazie następuje dobór dwóch kart i aktywacja wyczerpanych jednostek. Po tym rozpoczyna się kolejna tura.

Każda karta ma jasno opisane działanie, dlatego mało jest sytuacji, gdy gracz nie będzie wiedział, jak postąpić. Znajdzie się jednak kilka, których wyjaśnienia lepiej poszukać w sieci.
Musicie przygotować się na to, że pierwszy pojedynek będzie pełen błędów i czytania znaczeń na kartach. Choć zasady są proste, łatwo o czymś zapomnieć. Później będzie łatwiej i zaczniecie układać swoją strategię. Mnie szczególnie przypadła do gustu talia Darth Maula, ukierunkowana na ofensywę. Część z kart zyskuje dodatkową siłę, gdy zostaną wcześniej zaatakowane. Maul to interesujący lider, który po skorzystaniu z karty mocy może zadać obrażenia dwóm jednostkom. To tylko jeden punkt obrażenia na kartę, ale… zadając je sprzymierzeńcowi, możecie paradoksalnie go wzmocnić. Z kolei po wystawieniu go na pole bitwy może siekać dwóch wrogów równocześnie! Dajcie mu jeszcze jego miecz świetlny i wtedy zacznie zbierać krwawe żniwo.
Karty po jasnej stronie mocy również mają sporo zalet. Jin może zabierać karty z pola bitwy, tym samym je lecząc, a wiele kart Jedi ma interesujące możliwości.
Choć talie są ułożone typowo pod daną stronę mocy, to czy coś się stanie, jak je pomieszam?
W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by Maul bronił świątyni Jedi lub by w jego tali pojawił się Obi Wan Kenobi. Jest jednak jedno „ale”. Lider i baza mają specjalne symbole, czyli aspekty, które pozwalają używać kart z takim właśnie symbolem. Jeśli chciałbym wykorzystać inną, jej koszt zasobów wzrasta o dwa punkty. To oznacza, że mamy możliwość dowolnej modyfikacji konstrukcji talii i planowania pojedynku, co naprawdę daje mnóstwo alternatyw walki.

Niestety, nie mogę się wypowiedzieć, jak nowe talie wpływają na rozgrywkę względem poprzednich edycji i jak różnią się siłą. Wiem jednak, że to wydanie wprowadza używanie Mocy, którą wiele kart może wykorzystać na swoją korzyść. Moc jest tutaj przedstawiona w postaci dodatkowej karty. Żeby ją zdobyć, trzeba spełnić określone wymagania. Dają ją specjalne karty w talii, jak również użycie jednostki z napisem „force”. Kartę, czy też token (jak jest ona nazwana w instrukcji) mocy można mieć tylko jedną. Gdy z niej skorzystasz, musisz ją na nowo „stworzyć”. Dzięki temu na polu bitwy naprawdę sporo się dzieje. Gdy wypuściłem Dartha Sidiousa użyłem mocy, by zmieść wszystkich wrogów, którzy mieli trzy lub mniej punktów życia.
Karty do kolekcjonowania są w różnych wersjach (common, uncommon, hologramowe) i można je kolekcjonować w segregatorach. Tutaj mam od razu skojarzenia z kartami Pokemon, gdzie też rozbudowuje się swój deck. One również mają przeróżne ceny na rynku wtórnym. Sprawdziłem z ciekawości.
Rysunki są dynamiczne i szczegółowe, w stylu komiksowym, a za ich wykonanie odpowiada wielu artystów, których nazwiska widać na dole. Znalazłem też jedno polskie (Monika Pałosz)! Myślę, że fanom uniwersum przypadną do gustu.

Kosmiczny pojedynek w uniwersum Gwiezdnych Wojen
Star Wars Unlimited to interesująca, wciągająca i dynamiczna gra karciana. Pojedynek, choć krótki, bo zaledwie półgodzinny, jest angażujący. Grając przy muzyce z filmów, podwajamy sobie klimat rozgrywki. Zakup tych zestawów całkowicie wystarczy, by zacząć przygodę z karcianką. Wraz z nią prowadzono kartę mocy, która pozwala na specjalne i potężne ataki, a także mocno wpływa na tworzenie strategii gry. Jeśli zainteresuje was na tyle, możecie rozbudować sobie talie boosterami. Papierowe znaczniki obrażeń znajdziecie w opakowaniu i w zupełności wystarczą do gry, ale przyznam, że po skorzystaniu z tych akrylowych (dostępne do zakupu osobno) nie mam zamiaru wracać do papieru. Problem w tym, że jest ich trochę mało i musiałem posiłkować się tymi podstawowymi.
Omawiana karcianka to nie tylko pojedynek. Wchodząc na oficjalną stronę, możecie przeczytać o różnych formach zabawy. Jest nawet możliwość walki na cztery osoby!
