Previous slide
Next slide

Return to Monkey Island – recenzja gry. Tylko dla prawdziwych piratów!

Przygodówki point-and-click czasy świetności mają już dawno za sobą. Mimo to, po trzydziestu latach nieobecności, wkracza on — Ron Gilbert! Ku uciesze (głównie) starych fanów serii podarował zakończenie swej epickiej trylogii „Małpiej Wyspy”.

Return to Monkey Island – recenzja gry. Tylko dla prawdziwych piratów!

Powrót do korzeni

Historia w trzeciej odsłonie (właściwie to szóstej) rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyło się Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge. Zabieg ten tłumaczy zakończenie poprzedniczki. Wcielamy się w małego chłopca, iście podobnego do Guybrusha Threepwooda i wraz ze swoim kolegą Chuckiem biegamy po parku rozrywki. Po chwili zabaw napotykamy ojca – głównego bohatera wszystkich małpich przygód. W tym momencie rozpoczyna on snuć swoją opowieść o sekrecie Małpiej Wyspy.

Rozgrywka przenosi się już na znajomą starym wyjadaczom — aczkolwiek po kilku zmianach — wyspę Melee, gdzie Threepwood musi skombinować wyprawkę po skarb. Pech chciał, że jego największy nemezis LeChuck również szykuje się z załogą w to samo miejsce. Nie mając ani statku, ani towarzyszy, Guybrush podstępem wskakuje na statek pirata-zombie i płynie ku przygodom.

W tym momencie warto wspomnieć, że z rozgrywki najwięcej satysfakcji wyciągną ci, którzy ogrywali poprzednie części serii. Z ekranu wylewa się fanserwis, a nawiązań do poprzedniczek też nie brakuje. Twórcy pomyśleli jednak o nowych graczach, wstawiając w menu głównym „Scrapbook” opowiadający dzieje głównego bohatera, jego przyjaciół i wrogów. Jednak jest to tylko namiastka i nawet z tą wiedzą nowicjusze nie raz mogą czuć zakłopotanie w trakcie gry. Do tej grupy należę właśnie ja. Nawet research w internecie nie pomógł mi na tyle, by poruszać się po dialogach swobodnie.

Stara szkoła w nowej odsłonie

W Return to Monkey Island twórcy połasili się o zmianę szaty graficznej. Nie przypomina ona kompletnie tego, co można było zobaczyć w poprzednich odsłonach. Nie jest to już pikselowe 2D, a tym bardziej trójwymiar, z którym eksperymentowano w Tales of The Monkey Island. W tej części postawiono na komiksowy styl, w moim mniemaniu dość karykaturalny, patrząc chociażby na poprzednie modele Guybrusha lub jego wroga, LeChuck’a. Jednak nie jest to wada produkcji, po dłuższej rozgrywce bardzo przyjemnie się to ogląda.

Na duży plus zasługuje oprawa audio. Po raz kolejny muzyka wybrzmiała od twórców soundtracku do Secret of The Monkey Island czy Grim Fandango. Dźwięki świetnie komponują się z tym, co widzimy na ekranie, a także z humorem, jaki występuje w grze.

Do samej rozgrywki ciężko się przyczepić. Klasyczny point-and-click z prostym i czytelnym intersfejsem. Gra oferuje łatwy, fabularny tryb oraz dla bardziej wymagających – tryb trudniejszy. Aczkolwiek dla całkowitych laików (patrz: ja) przygotowano wielką księgę podpowiedzi. Im bardziej w nią klikasz, tym prościej mówi, co powinieneś zrobić. To, co mnie zmęczyło w trakcie gry to powracanie często w te same lokacje, by uruchomić potrzebne interakcje. Jednakże to chyba urok tych starych, klasycznych przygodówek. Dotarcie do finałowej sceny zajmuje około dziesięciu godzin, zależnie od napotkanych trudności i umiejętności ich rozwiązania. Czy to dużo? Moim zdaniem w sam raz, by nie zamęczyć gracza całkowicie.

Kolejnym problemem jest bariera językowa. Return To Monkey Island dokładnie tak jak jej poprzedniczki nie posiadają polskiej wersji językowej. Ta forma rozgrywki, gdzie dialogi są bardzo ważne, wymaga by znać każdą linijkę, inaczej możemy minąć się z celem lub żartem.

Czy warto było szaleć tak?

Właśnie. Czy Terrible Toybox dobrze postąpiło, wydając grę z praktycznie martwego gatunku w tych czasach? Uważam, że tak. Nawet jeśli nowi gracze się w niej nie odnajdą, to najwierniejsi fani na pewno zasłużyli na zwieńczenie historii. Podsumowując mój wywód, stwierdzam, że produkcja od Rona Gilberta jest bardzo dobrym tytułem, z wieloma smaczkami, żartami i ciekawymi zagadkami, nawet jeśli one czasem się powtarzają. Jeśli tak jak ja nie lubicie nie wiedzieć, o co w fabule chodzi, macie możliwość poznania opowieści od podszewki, albowiem na Steam są dostępne wszystkie poprzednie części Małpiej Wyspy. Kto wie? Może akurat ktoś z Was zostanie kolejnym amatorem przygód Guybrusha Threepwooda?

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy agencji COSMOCOVER.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl