Drugi tom serii Pingwin o podtytule Wszystko, co złe od Egmontu potwierdza, że Tom King znalazł dla siebie bohatera nietypowego, a jednocześnie idealnie pasującego do jego stylu pisania. Autor słynie z zamiłowania do psychologicznej głębi i surowych, często dusznych narracji – i dokładnie to dostajemy także tutaj. Oswald Cobblepot nie jest tylko gangsterem z groteskowym wyglądem, ale pełnokrwistą postacią, której ambicje, słabości i mroczne obsesje pchają fabułę do przodu. King nie potrzebuje fajerwerków – buduje napięcie poprzez dialogi, niedopowiedzenia i starannie kreślone relacje.
Gra o władzę
Ten tom to przede wszystkim opowieść o powrocie do gry i odzyskiwaniu pozycji w przestępczym świecie Gotham. Pingwin musi zmierzyć się zarówno z konkurencją, jak i z własnymi ograniczeniami. Widać, że Kingowi nie chodzi tylko o mafijną intrygę. Jego celem jest rozłożenie na czynniki pierwsze osobowości bohatera, który wciąż balansuje między chłodną kalkulacją a emocjonalnym wybuchem. To sprawia, że lektura nie jest szybkim, sensacyjnym thrillerem, lecz raczej powolnym, metodycznym thrillerem psychologicznym w kostiumie komiksu superbohaterskiego.

Rafael De Latorre i jego Gotham
Rysunki Rafaela De Latorre doskonale uzupełniają scenariusz Kinga. To nie jest Gotham pełne neonów czy widowiskowych pościgów – to brudne, duszne i zimne miasto, w którym mrok zdaje się sączyć z każdego kadru. De Latorre nie przesadza z detalem, stawia raczej na mocną ekspresję postaci i sugestywną mimikę. To dzięki niemu odbiorca od razu wyczuwa, że w świecie Pingwina nie ma miejsca na komfort ani poczucie bezpieczeństwa. Styl artysty świetnie współgra z narracją. Zamiast efektownych splash page’ów dostajemy komiks, który wręcz zmusza do skupienia na dialogach i napięciu między bohaterami.
Siła charakteru
Największym atutem tego tomu jest to, jak King pokazuje Pingwina nie jako karykaturę, ale jako człowieka z jasno określonymi ambicjami i bezwzględną wolą ich realizacji. W tle pojawia się oczywiście Batman, lecz obecność Mrocznego Rycerza jest tu drugorzędna – to historia Oswalda, jego metod i jego nieustannego balansowania na granicy zwycięstwa i upadku. Czytelnik szybko zauważy, że siłą tej serii nie jest tempo akcji, lecz napięcie budowane wokół relacji i decyzji bohatera. To komiks, który uderza bardziej atmosferą niż wydarzeniami.

Dla cierpliwego czytelnika
Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to lektura dla każdego. King nie podaje wszystkiego na tacy – akcja toczy się powoli, a wiele scen opiera się na pozornie zwyczajnych rozmowach czy psychologicznej grze między postaciami. Dla jednych będzie to zaleta, bo nadaje całości wyjątkowego klimatu, dla innych wada, bo brakuje tutaj typowej dla komiksów DC dynamiki i widowiska. To jednak świadomy wybór autora, który od lat konsekwentnie udowadnia, że w świecie superbohaterów jest miejsce także na intymniejsze, bardziej kameralne historie.
Sprawdź też: Tytani. Świat bestii. Tom 1 – recenzja komiksu – Nowa era, nowi liderzy

Podsumowanie
Pingwin. Wszystko, co złe. Tom 2 to kontynuacja, która nie zawodzi – zwłaszcza jeśli ktoś docenił pierwszy tom. King i De Latorre tworzą duet, który rozumie, że historia Oswalda Cobblepota najlepiej działa, gdy stawia się na psychologię, intrygę i duszną atmosferę Gotham. To nie jest komiks do szybkiego połknięcia – wymaga skupienia i cierpliwości, ale odwdzięcza się wyjątkowym klimatem i niebanalnym spojrzeniem na jednego z klasycznych przeciwników Batmana.
Sprawdź też: Pingwin: Długa droga do domu – recenzja komiksu – Intrygujący powrót do Gotham