G.R.R. Martin może kojarzyć się szerszej publice przede wszystkim ze swoim najsłynniejszym dziełem, jakim niewątpliwie stała się Pieśń Lodu i Ognia. Warto jednak pamiętać, że już wcześniej zaznaczył swoje miejsce w popkulturze serią Dzikie Karty, licznymi scenariuszami dla CBS czy zbiorami opowiadań. To właśnie o jednym z nich – Piasecznikach chciałbym dzisiaj opowiedzieć.

W oczekiwaniu na Wichry Zimy…
Po raz pierwszy Piaseczniki ukazały się w Polsce w 1998 roku nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka, które pomiędzy kolejnymi tomami najsłynniejszego cyklu zdecydowało się wypuścić na rynek odnowione wydanie zbioru opowiadań. Jest to bardzo ważny tom, gdyż sam autor uważa go za najważniejszy przykład tego, że science-fiction i horrory mogą iść ze sobą w parze. Poszczególne nowele i krótkie historie zostały przetłumaczone przez Danutę Górską, Darosława J. Torunia oraz Michała Jakuszewskiego (słynącego z przekładu Pieśni Lodu i Ognia). Zmieściły się one na niecałych 300 stronach, otulonych twardą oprawą. Ilustrację na okładce, przedstawiającą tytułowe piaseczniki walczące z pająkiem stworzył natomiast Michael Michera.

Sinusoida wrażeń
Na samym początku muszę zaznaczyć, że Piaseczniki nie są równym zbiorem historii, gdyż nie wszystkie angażują czytelnika równie mocno. Zaznaczyć trzeba jednak, że tytułowy tekst wręcz kipi mrocznym, lecz jednocześnie porywającym klimatem. Pozwolę sobie jednak zacząć od początku. W skład zbioru wchodzi aż 7 różnych opowiadań, które powierzchownie mogą wydawać się bardzo odmienne w stylu i klimacie, jednak ich drugie dno zgodnie opiera się o podobną tematykę.
Droga krzyża i smoka to krótka opowieść o inkwizytorze wyruszającym na odległą planetę, aby zwalczyć nowo wyrosłą herezję (chyba już wiem, czym inspirował się Piekara). Mroźne kwiaty opowiadają o samotności i walce rzeczywistości z iluzją. Szybki Pomocnik, Gwiezdna Pani oraz Kamienne miasto poruszają natomiast temat etyki ludzkiego zachowania przy spotkaniu z nieznanym, a także pochylają się nad psychiką głównych bohaterów. W domu robaka w nieco lovecraftowskim stylu pokazuje jakie tajemnice skrywa utopijna fasada cywilizacji i pośrednio przygotowuje nas na główne danie, jakim są umieszczone na końcu książki Piaseczniki.
Tytułowa historia to wciągająca, ale jednocześnie dość mroczna opowieść o Simonie Kressie, zamożnym kolekcjonerze egzotycznych stworzeń. Po wyginięciu jego poprzednich podopiecznych decyduje się on na zakup Piaseczników – niezwykłych owadopodobnych istot, żyjących w koloniach, które w odpowiednich warunkach nie tylko walczą między sobą, ale również traktują zajmującą się nimi osobę jak bóstwo. Z czasem jednak, gdy u Simona na wierzch wychodzi ludzkie umiłowanie do konfliktów, pokazują one swoją bardziej mroczną stronę. Co prawda, czytając pierwsze strony historii podchodziłem do niej jak do kolejnej historii science-fiction, to bardzo szybko zostałem wyprowadzony z błędu. Piaseczniki to wciągająca hybryda science-fiction i horroru, która w trakcie lektury w paru momentach wywołała u mnie dreszcze. Za mroczną historią kryje się także studium ludzkich przywar i ostrzeżenie przed zabawą w boga.

Nić przewodnia zbioru
Arcyciekawy zbiór opowiadań nie przeszedł do historii gatunku przypadkiem. Tytułowe opowiadanie zdobyło nie tylko Nebulę, ale także Hugo i Locusa, potwierdzając, że Martin potrafi budować narrację równie fascynującą, co przerażającą. Wszystkie historie łączy jedna, spójna nić tematyczna: samotność człowieka wobec nieznanego, pycha prowadząca do zguby oraz pytania o granice moralności i człowieczeństwa. Martin ukazuje zarówno zachwyt nad wielkością kosmosu, jak i grozę wynikającą z jego niepoznawalności.
Trzeba jednak przyznać, że styl autora bywa wymagający, gdyż zamiast prostych fabuł czytelnik dostaje gęstą atmosferę i filozoficzne refleksje. Wszystko to okraszone jest kontrastem między liryzmem Mroźnych kwiatów a dusznym horrorem Piaseczników czy W domu robaka. Podczas lektury możemy zauważyć inspiracje Lovecraftem, Clarkiem czy nawet Lemem, które wybijają się na pierwszy plan przede wszystkim w Kamiennym mieście oraz w dekadenckim klimacie podziemnych światów. Dzięki temu opowiadania, choć nierówne, razem tworzą interesującą mozaikę tekstów, które nie tylko bawią, ale i zmuszają do myślenia o miejscu człowieka we wszechświecie.

Ten zbiór po prostu warto przeczytać
Mimo że na początku podchodziłem do Piaseczników jak do ciekawostki z dorobku George’a R.R. Martina, jednak bardzo szybko przekonałem się, że jest to pełnoprawny i ważny zbiór fantastycznych opowiadań. Przedstawia on pisarza od zupełnie innej strony niż kultowa Pieśń Lodu i Ognia. Autor balansuje między science fiction, horrorem i baśnią, tworząc nieraz trudne historie. Pozostawiają one jednak trwały ślad w wyobraźni. Nie wszystkie teksty angażują równie mocno, tytułowy utwór zdecydowanie broni się przed krytyką, aspirując do tytułu arcydzieła gatunku. To lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą zobaczyć pełnię możliwości Martina – nie tylko epickiego, ale też refleksyjnego i mrocznego.