REKLAMA

Jedna bitwa po drugiej – recenzja filmu – Echo dawnych decyzji

Michał Perlik

Opublikowano: 30 września 2025

Spis treści

Historia kina pełna jest opowieści o wojnach i rewolucjach, ale niewiele z nich potrafi uchwycić ich prawdziwą cenę – nie tę liczoną w liczbach i statystykach, lecz tę zapisaną w sercach, relacjach i codziennym strachu. Jedna bitwa po drugiej Paula Thomasa Andersona to właśnie taki film: intensywny i hipnotyczny, zarazem epicki w skali i kameralny w emocjach. Już od pierwszych kadrów czuć, że nie oglądamy kolejnej rekonstrukcji politycznych walk, ale medytację nad tym, co oznacza przetrwać, gdy każda bitwa odciska się na życiu prywatnym.

Anderson z typową dla siebie odwagą stawia widza w miejscu, w którym granica między wielką historią a intymnym dramatem niemal się zaciera. Zderza monumentalne obrazy społecznych niepokojów z kruchą codziennością jednostki, która próbuje ocalić to, co najważniejsze – rodzinę, poczucie własnej wartości, resztki wiary w przyszłość. Właśnie w tym napięciu, między ulicą a domem, między rewolucją a ojcostwem, kryje się największa siła filmu. To dzieło, które nie daje wytchnienia zarówno poprzez nieustanną akcję, jak i poprzez świadomość, że nawet w ciszy i spokoju czai się echo dawnych bitew. Widz ma wrażenie, że uczestniczy nie tylko w politycznym thrillerze czy opowieści o zemście, ale również w głębokiej refleksji nad tym, jak przeszłość nieubłaganie kształtuje teraźniejszość. I choć każda scena tętni dramatyzmem, to właśnie emocjonalna szczerość sprawia, że jedna bitwa po drugiej pozostaje w pamięci długo po wyjściu z kina.

 

Ojciec w ogniu przeszłości

Bob Ferguson, były rewolucjonista i członek grupy French 75, który przez lata żył poza głównym nurtem, próbując odciąć się od przeszłości. Był to czas pełen konfliktów, rewolucyjnych ideałów i dramatycznych akcji, jednak wydarzenia sprzed szesnastu lat postawiły go w sytuacji, w której musiał uciekać w ukrycie i żyć z konsekwencjami tamtych decyzji. Wspólnie z jego partnerką Perfidią Beverly Hill, Bob walczył przeciwko m.in. pułapkom władzy, represjom i rosnącej autorytarnej presji – także w obliczu moralnych kompromisów, które każda rewolucja niesie ze sobą. W wyniku dramatycznych wydarzeń, Perfidia ginie z oczu publiczności, a Bob zostaje sam, z małą córką Willą.

REKLAMA

Minęło szesnaście lat, Willa dorosła, a Bob prowadzi życie pełne ostrożności, paranoi i ciągłego strachu przed tym, że dawne konflikty mogą się odrodzić. Jej ojciec stara się chronić rodzinę, ale także sam zmaga się z przeszłością, która nigdy tak naprawdę nie odeszła. Tymczasem odradzają się dawni wrogowie, w postaci m.in kolonela Stevena J. Lockjawa, który stopniowo odzyskuje wpływy i zaczyna polowanie na tych, którzy przed laty mu się sprzeciwili. Jego działania zmuszają Boba do ponownego zjednoczenia z dawnymi towarzyszami broni – Deandrą,
Sergio St. Carlos i innymi, by podjąć walkę, tym razem nie tylko o własne ideały, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo córki i przetrwanie rodziny.

Jedna bitwa po drugiej | materiały promocyjne

 

Bitwy, które kształtują człowieka

Każde wielkie dzieło filmowe ma swoje mocne strony, które olśniewają i zapadają w pamięć, ale też momenty słabsze, które mogą budzić mieszane odczucia. Jedna bitwa po drugiej nie jest wyjątkiem. Zaczynając standardowo od plusów nie mogę pominąć monumentalnej reżyserii Paula Thomasa Andersona, gdzie od pierwszych minut czuje się jako dzieło twórcy świadomego każdego kadru. Reżyser łączy rozmach politycznego eposu z intymnością dramatu rodzinnego. Dla mnie szczególnie poruszające było to, że żaden obraz nie wydawał się przesadzony. Wszystko miało swój rytm, od bitewnej wrzawy po cichą rozmowę przy kuchennym stole. Ponadto warto wyróżnić aktorstwo. Leonardo DiCaprio jako Bob Ferguson jest jednocześnie twardy jak i kruchy. Oglądając go, miałem wrażenie, że każde spojrzenie nosi w sobie historię nieprzepracowanych win i dawnych walk. Sean Penn, w roli antagonisty z kolei, budził we mnie coś więcej niż strach – był jak widmo systemu, którego nie da się całkiem zniszczyć. Natomiast Teyana Taylor dodała postaci Perfidi Beverly Hills energii i bezkompromisowości, które na długo zostają w pamięci. Nie byłbym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na niesamowitą warstwę wizualno-dźwiękową. Zdjęcia pełne są kontrastów zawierając w sobie surowe krajobrazy, mroczne wnętrza czy nagłe wybuchy światła w momentach przełomu. Obraz współgra z muzyką, która nie tyle ilustruje akcję, co narzuca rytm całemu filmowi. Osobiście miałem wrażenie, że dźwięk chwilami przygniatał mnie jak echo bitwy, które nigdy się nie kończy.

Przechodząc do minusów muszę przyznać że naprawdę ciężko cokolwiek napisać. Uwagi w tym wypadku bardziej bazują na ryzykownych działaniach reżysera oraz ryzyku odbioru wynikającym z tego że film momentami jest naprawdę wymagający.
Anderson nie prowadzi widza za rękę, nie daje łatwych odpowiedzi. Z perspektywy osobistej czułem chwilami zmęczenie tym, że każda scena jest tak naładowana znaczeniami i symbolami, że trudno znaleźć przestrzeń na oddech. To nie kino lekkie w związku z czym nie każdy widz odnajdzie w nim przyjemność. Ponadto reżyser wplata w dramat polityczny elementy satyry i groteski. To zabieg ciekawy, ale w kilku momentach czułem, że balans zostaje nieco zachwiany, że ironia odbiera powagę scenie, która mogłaby działać mocniej, gdyby była utrzymana w czystym dramatyzmie. Jedna bitwa po drugiej może być filmem hermetycznym: długim, gęstym, pełnym dialogów filozoficznych i aluzji politycznych. Jeśli ktoś szuka prostego widowiska wojennego, raczej się rozczaruje.

Sprawdź też: 28 lat później – recenzja filmu – To nie jest kontynuacja, jakiej się spodziewacie

Jedna bitwa po drugiej | materiały promocyjne

 

Kiedy decyzje ważą więcej niż życie

Jedna bitwa po drugiej to kino, które wymyka się prostym kategoriom. Nie daje się zamknąć ani w schemacie widowiska wojennego, ani w ramach rodzinnego dramatu, ani nawet w definicji politycznej satyry. Anderson tworzy świat, w którym każda scena ma w sobie podwójne oblicze – spektakularne i intymne, symboliczne oraz boleśnie realne. Widz nie tylko obserwuje historię, ale doświadcza jej ciężaru, jakby na chwilę sam został wciągnięty w wir niekończących się zmagań o wolność i o tożsamość. To film, który nie prowadzi za rękę, lecz zmusza do własnych interpretacji. Jego siła tkwi w niejednoznaczności, w tym, że nie daje gotowych odpowiedzi na pytania o sens walki, cenę pamięci czy możliwość pogodzenia ideałów z życiem osobistym. Dzięki temu tytuł zostaje w widzu na długo, prowokując refleksje i rozmowy, które zaczynają się dopiero po wyjściu z sali kinowej. Dla mnie osobiście najważniejsze było poczucie, że obcuję z filmem odważnym, dziełem, które nie boi się ciężaru, ciszy i sprzeczności. To nie jest produkcja dla wszystkich, ale właśnie dlatego ma szansę stać się dziełem wyjątkowym: dla tych, którzy pozwolą się porwać, stanie się nie tyle filmem, co doświadczeniem. Jedna bitwa po drugiej to obraz, który nie tyle ogląda się dla rozrywki, co przeżywa i to przeżycie pozostaje z nami jeszcze długo po zgaśnięciu świateł na sali.

Sprawdź też: Naga broń (2025) – recenzja filmu – Czy potrzebowaliśmy powrotu parodii?

ZALETY +

WADY -

Michał Perlik

Jestem Michał, pochodzę z Opola, natomiast z wykształcenia jestem dziennikarzem oraz PR-owcem. Do mojego wachlarza zainteresowań można śmiało wpisać m.in. muzykę, sport, filmy, a także gry wideo. Z tematyką gier mam do czynienia od wczesnych lat dzieciństwa. Początkowo na popularnym PC, natomiast w późniejszym okresie za sprawą konsol stacjonarnych, w których gustuje zresztą po dziś dzień. Jako moją ulubioną grę zdecydowanie wskazuje ,,Assassin's Creed II'' do którego pałam wielkim sentymentem oraz nostalgią. Miło tak raz na jakiś czas ponownie załączyć ten tytuł, zagłębić się we włoskie klimaty i poskakać po paru dachach słonecznej, XV-wiecznej Florencji. Nie zagłębiając się w szczegóły, zapraszam do zapoznania się z moimi artykułami.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Helldivers 2 – recenzja gry na Xbox Series X|S. Zielona demokracja w akcji!

Helldivers 2 – recenzja gry na Xbox Series X|S. Zielona demokracja w akcji!

Venom. Tom 1 – recenzja komiksu – Początek nowej ery! Ojciec, syn i mroczne dziedzictwo

Venom. Tom 1 – recenzja komiksu – Początek nowej ery! Ojciec, syn i mroczne dziedzictwo

Together – recenzja filmu – Scaleni w strachu

Together – recenzja filmu – Scaleni w strachu

Czarodziejki W.I.T.C.H. księga 17 – recenzja komiksu – Życie, życie jest nowelą, czyli 100% W.I.T.C.H. 

Czarodziejki W.I.T.C.H. księga 17 – recenzja komiksu – Życie, życie jest nowelą, czyli 100% W.I.T.C.H. 

Campus Life – recenzja gry. Czy my jesteśmy tu za karę czyli smutek Millenialsa. 

Campus Life – recenzja gry. Czy my jesteśmy tu za karę czyli smutek Millenialsa. 

Waterpark Simulator – recenzja gry. Wakacyjne zamoczenie gości na basenie (na basenieeee).   

Waterpark Simulator – recenzja gry. Wakacyjne zamoczenie gości na basenie (na basenieeee).