Co rusz trafiam na posty malkontentów, którzy twierdzą, że dziś nie wychodzą już dobre gry. Zawsze mnie to zadziwia, bo przecież współczesny rynek pęka w szwach od tytułów na wszystkie platformy. Nie musisz grać w produkcje AAA, ponieważ regularnie pojawiają się świetne indyki i mniejsze gierki, które z miejsca podbijają serca graczy. Jeśli lubicie retro, dziś mam dla was prawdziwą bombę, która przypomni wam złote czasy strzelanek!
To ona Bogini shootera, jest uzbrojona….
Shelly Bombshell Harrison początkowo miała się pojawić jako towarzyszka bohatera w Duke Nukem: Mass Destruction. Niestety, na skutek sporu prawnego pomiędzy 3D Realms a Gearbox Software (która przejęła prawa do marki Duke Nukem), projekt został anulowany. Na szczęście 3D Realms nie próżnowało i w 2016 roku przekształciło pomysł w nową grę, zatytułowaną Bombshell. Tam Shelly dostała główną rolę i własne uniwersum. Choć tytuł spotkał się z mieszanymi recenzjami, bohaterka zyskała drugie życie w Ion Fury, będącym duchowym spadkobiercą Duke Nukem 3D. Od tamtej pory stała się ikoną żeńskiego retro-bohatera FPS-ów, bez patosu, za to z toną amunicji i ciętym językiem.

Powrót do korzeni FPS-ów
Ion Fury już w dniu premiery udowodniło, że klasyczne strzelanki mogą się obronić nawet w erze fotorealistycznych shooterów. Aftershock, wydany w Polsce przez Cenegę, idzie o krok dalej. To pełnoprawne rozszerzenie, które zachowuje ducha lat 90., a przy tym rozwija każdy aspekt oryginału. Studio Voidpoint po raz kolejny korzysta z legendarnego silnika Build, znanego z takich hitów jak Duke Nukem 3D czy Shadow Warrior. Dzięki temu gra zachowuje swój charakterystyczny retro-sznyt: labiryntowe poziomy, pikselowych przeciwników i eksplorację pełną sekretów. Jednak tempo, projekt map i precyzyjna mechanika strzelania sprawiają, że to tytuł, który nie potrzebuje żadnych wymówek. Miłośnicy serii będą wniebowzięci, dla nowicjuszy, którzy nie mieli do czynienia z podobnymi tytułami, próg wejścia jest wysoki. To nie jest cozy gierka, w którą popykasz dla relaksu po pracy.

Nowe lokacje, nowe sposoby eksterminacji
Dodatek nie ogranicza się do kosmetycznych zmian. Gracze dostają trzynaście zupełnie nowych map: od neonowych klubów, przez zrujnowane dzielnice, po futurystyczne bazy. W każdej z nich czai się coś świeżego: nowe typy przeciwników (roboty z miotaczami ognia, szybkie mutanty, latające drony) oraz jeszcze bardziej wybuchowy arsenał. Nowe bronie, jak rakietnica z funkcją namierzania czy granaty gazowe, urozmaicają walkę, nie zaburzając jej rytmu. Starcia są dynamiczne, bezpośrednia i przeokropnie satysfakcjonujące (chociaż czasem wkurzały mnie do łez) czyli dokładnie takie, jakie powinny być w oldschoolowym FPS-ie.
Hoverbike i świeży rytm rozgrywki
Największą nowością są sekcje z jazdą hoverbikiem. Shelly przemierza na nim cyberpunkowe miasto, ścigając wrogów przy akompaniamencie pulsującego soundtracku. To coś pomiędzy Wipeoutem a Doomem. Jest efektowne, intensywne i zdarza się czasem, że jest nieco chaotyczne. Sterowanie wymaga chwili przyzwyczajenia, ale sama idea dodaje kampanii dynamiki i różnorodności.
Arrange Mode czyli druga młodość oryginału
Voidpoint pomyślał także o graczach, którzy chcą wrócić do podstawowej kampanii. Nowy Arrange Mode przenosi elementy z dodatku: bronie, przeciwników, a nawet zmodyfikowany układ map do pierwotnej gry. Dzięki temu Aftershock działa jak swoisty New Game+, znacząco zwiększając regrywalność. To przemyślane rozwiązanie, które pokazuje, że twórcy rozumieją społeczność retro-FPS-ów: ważniejsza od efektów specjalnych jest zabawa, a ta tutaj nie kończy się po napisach końcowych.

Styl, humor i metaliczny rytm
Ion Fury zawsze balansowało między kiczem, a pastiszem i Aftershock nie zbacza z tej ścieżki. Shelly Harrison rzuca ciętymi tekstami niczym Duke Nukem w najlepszych latach, a otoczenie pełne jest humorystycznych odniesień do popkultury. Warstwa artystyczna trzyma wysoki poziom: retro-grafika 2.5D, świetne oświetlenie i gęsta atmosfera neonowego chaosu. Całość spina synthwave’owo-metalowy soundtrack, który wypełnia każdą potyczkę energią. Dźwięk broni, eksplozji i komunikatów w tle brzmi tak czysto, że trudno uwierzyć, iż gra powstała na silniku z ubiegłego wieku.
Techniczne smaczki i drobne potknięcia
Mimo archaicznego rodowodu silnika, Aftershock działa zaskakująco stabilnie. Wysoka płynność i krótkie czasy ładowania zasługują na pochwałę, zwłaszcza na współczesnym sprzęcie. Problemem bywa jedynie nadmiar detali w niektórych lokacjach, łatwo zgubić wroga w gęstym tle. Sekcje platformowe wciąż potrafią być niezgrabne, ale to jedyne chwile, gdy widać ograniczenia epoki, z której gra czerpie inspirację. Na samym początku miałam też problem z przeciwnikami, którzy ostrzelani z wysokości szybu klinowali się w ścianie i nie reagowali na strzały. Kiedy zeskoczyłam, by zakończyć ich nędzny żywot, insekty nagle się odbugowały, nadal pozostając nieczułe na pociski. Poza tym Voidpoint dowozi produkt niemal bezbłędny technicznie.
Podsumowanie
Ion Fury: Aftershock to wzorcowy przykład tego, jak tworzyć rozszerzenia – z pasją, ale też świadomością tego, co fani naprawdę lubią. To nie tylko więcej tego samego, ale wyraźny krok naprzód: nowe pomysły, solidny balans między retro a nowoczesnością i świetna regrywalność. To gra dla wszystkich, którzy wychowali się na Duke Nukem 3D, Blood czy Shadow Warriorze, ale też doskonały punkt wejścia dla młodszych graczy lubiących strzelanki, ciekawych, dlaczego dawniej FPS-y były tak bezczelnie satysfakcjonujące. Dla osób które nie są pasjonatami gatunku próg wejścia jest naprawdę wysoki.
Za kod do gry dziękujemy firmie Cenega
 
								
 
															 
															 
															 
															 
															 
															