REKLAMA

Elden Ring: Nightreign – recenzja gry. Nowa noc, stare koszmary

Kuba Judek

Opublikowano: 9 lipca 2025

Spis treści

Po gigantycznym sukcesie Elden Ring FromSoftware wraca z nowym projektem osadzonym w tym samym uniwersum. Nightreign to odważny eksperyment, który zrywa z klasyczną formułą soulslike’ów i wrzuca gracza w brutalny świat z silnym naciskiem na kooperację i intensywność rozgrywki. Czy to nadal Elden Ring, czy już zupełnie nowy byt? Odpowiedź nie jest oczywista, ale jedno jest pewne – to gra, która zaskakuje niemal na każdym kroku.

Wyciskacz adrenaliny zamiast powolnej wędrówki

Nightreign zrywa z otwartym światem znanym z pierwowzoru. Zamiast długiej, wielogodzinnej eksploracji dostajemy zamknięte sesje, w których trzyosobowy zespół musi przetrwać kolejne noce w coraz bardziej wrogim, proceduralnie generowanym świecie. Wszystko dzieje się w intensywnym tempie – to bardziej sprint niż maraton. Gracz nie ma czasu na kontemplację krajobrazów czy mozolne rozwijanie postaci. Każda decyzja musi być szybka i trafna, a każdy błąd może być ostatnim. I często – tak właśnie jest.

Elden Ring: Nightreign – recenzja gry. Nowa noc, stare koszmary

Taki format zdecydowanie przyciągnie fanów roguelike’ów i dynamicznej rozgrywki, ale może odstraszyć tych, którzy oczekiwali bardziej klasycznego, powolnego tempa znanego z oryginału. To już nie samotna podróż przez majestatyczne krainy, lecz ciągła walka o przetrwanie.

REKLAMA

Kooperacja na pierwszym planie

Największą siłą Nightreign jest kooperacja. Gra została od początku zaprojektowana z myślą o rozgrywce zespołowej – i to widać na każdym kroku. Mechaniki wzajemnego wsparcia, wspólne planowanie ruchów, dzielenie się zasobami i taktyczna współpraca podczas walk z bossami – wszystko to sprawia, że tytuł ten błyszczy, gdy gra się w dobrze dobranym zespole.

Elden Ring: Nightreign – recenzja gry. Nowa noc, stare koszmary

Niestety, cierpi na tym tryb jednoosobowy. Mimo że można grać solo, balans gry wyraźnie nie jest do tego dostosowany. Wrogowie są zbyt agresywni, a brak możliwości samodzielnego reanimowania postaci potrafi frustrować – choć twórcy ostatnio kolejnymi patchami nieco ułatwili rozgrywkę. Mimo wszystko, jest to doświadczenie stworzone dla drużyn.

Dynamiczne klasy i rozwój postaci

W Nightreign gracze wybierają spośród ośmiu unikalnych klas, zwanych Mrocznikami. Każda z nich pełni inną funkcję w zespole – od klasycznego tanka, przez szybkie postacie dystansowe, aż po wsparcie magiczne. System rozwoju postaci jest uproszczony względem Elden Ringa, ale nadal daje sporo swobody w tworzeniu własnych buildów.

Elden Ring: Nightreign – recenzja gry. Nowa noc, stare koszmary

Różnorodność stylów gry jest tu ogromna i zachęca do eksperymentów. Duża część zabawy polega właśnie na odkrywaniu synergii między klasami oraz na dopasowywaniu się do zmieniających się warunków na mapie. Proceduralne elementy sprawiają, że żadna sesja nie wygląda tak samo, a kombinacja klasy postaci i losowych wydarzeń często zmusza do improwizacji.

Prawdziwy test cierpliwości

Jak przystało na produkcję FromSoftware, nie mogło zabraknąć wymagających bossów. W Nightreign są one nie tylko efektowne, ale też bardzo różnorodne. Każdy ma własną osobowość, styl walki i mechaniki, które zmuszają do opracowania konkretnej strategii.

Walka z bossami to esencja gry. Ich poziom trudności może jednak być nierówny – zdarzają się momenty, w których walka sprawia wrażenie uczciwej i satysfakcjonującej, ale są też takie, gdzie balans zawodzi i gracz czuje, że przegrał nie przez błąd, ale przez losowość lub niesprawiedliwe mechaniki.

Oprawa audiowizualna i projekt świata

Gra bazuje na tym samym silniku co Elden Ring, co oznacza, że wizualnie prezentuje się bardzo dobrze – choć nie ma już tego efektu „wow”, jaki towarzyszył oryginałowi. Nowe lokacje są mroczne, klaustrofobiczne i bardziej zamknięte, co wynika ze struktury rozgrywki. Jest mniej monumentalnych krajobrazów, a więcej gęstej atmosfery i poczucia nieustannego zagrożenia.

Zerknij na to : Morbid: The Lords of Ire — recenzja gry — trzeba było zostać przy 2D 

Muzyka i efekty dźwiękowe pełnią tu ważną rolę – budują napięcie i podbijają emocje podczas walk. Choć nie wychodzą ponad standardy FromSoftware, nadal są na wysokim poziomie.

Techniczne aspekty i dostępność

Nightreign to gra sieciowa – i niestety widać to nie tylko w samej rozgrywce, ale również w jej ograniczeniach. Brak cross-playa i niezbyt intuicyjny system matchmakingu sprawiają, że znalezienie drużyny nie zawsze jest proste.

Stabilność gry stoi jednak na solidnym poziomie. Nie pojawiają się poważne błędy techniczne, a optymalizacja została dobrze dopracowana. Gra działa bardzo płynnie na konsolach.

Dla kogo jest Nightreign?

To propozycja przede wszystkim dla tych, którzy lubią grać zespołowo i cenią szybkie tempo rozgrywki. Miłośnicy klasycznych soulslike’ów mogą poczuć się zagubieni – nie znajdą tu spokoju eksploracji ani głębokiej, rozbudowanej narracji. Nightreign stawia na walkę, presję i współpracę – i robi to dobrze. Jednocześnie to tytuł z potencjałem na więcej. Nightreign może stać się nowym filarem uniwersum Elden Ringa – takim, który zbudowany jest na fundamentach wspólnej gry i taktycznej współpracy.

Sprawdź także:  Lords of the Fallen (PS5) – recenzja gry – Ależ się tu się przyjemnie umiera

Elden Ring: Nightreign to odważny i momentami bardzo udany eksperyment, który nie każdemu przypadnie do gustu. Z jednej strony dostarcza intensywnych emocji, świetnych potyczek i niesamowitej satysfakcji z dobrze rozegranej sesji w drużynie. Z drugiej – wymaga wiele od gracza i nie zawsze wynagradza jego wysiłki w sposób sprawiedliwy. To gra stworzona dla zespołowej zabawy, niekoniecznie dla samotnych wojowników. Dla fanów szybkich roguelike’ów, soulsowej walki i adrenaliny – to pozycja obowiązkowa. Dla reszty warto spróbować, ale z zastrzeżeniem: przygotujcie się na zupełnie innego Elden Ringa niż tego, którego znacie.

ZALETY +

WADY -

Kuba Judek

Miłośnik gier, seriali i literatury fantastycznej. Do bólu zakochany w różnorakich światach postapo. Wolny czas spędzam na eksplorowaniu Zony czy wyniszczonej Moskwy. Również uwielbiam wypady do opustoszałych grobowców wraz z panią archeolog Larą Croft. Swoją pasją staram się zarażać innych poprzez mój Instagram @fanatyk_postapo

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Gdy balet staje się bronią – recenzja filmu Ballerina

Gdy balet staje się bronią – recenzja filmu Ballerina 

Gdy balet staje się bronią – recenzja filmu Ballerina 
Topografia samotności – recenzja Death Stranding 2

Topografia samotności – recenzja Death Stranding 2 

Topografia samotności – recenzja Death Stranding 2 
Pustka w pięknych kadrach – recenzja filmu Frendo

Pustka w pięknych kadrach – recenzja filmu Frendo 

Pustka w pięknych kadrach – recenzja filmu Frendo 
Kalkulacje bez sumienia – recenzja filmu Księgowy 2

Kalkulacje bez sumienia – recenzja filmu Księgowy 2 

Kalkulacje bez sumienia – recenzja filmu Księgowy 2 

Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń – recenzja komiksu – Problemy ze snem? Pomoże Pillow Man

Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń – recenzja komiksu – Problemy ze snem? Pomoże Pillow Man
Steel Seed key art

Steel Seed – recenzja gry. Futurystyczna opowieść, która nie wciąga

Steel Seed – recenzja gry. Futurystyczna opowieść, która nie wciąga