REKLAMA

Crime Simulator – recenzja gry. Jak zostałam przestępcą, by spłacić swój dług.

Sonia Moćko

Opublikowano: 16 lipca 2025

Spis treści

PlayWay wypuściło kolejny symulator – tym razem wcielicie się w złodzieja, który planuje skoki, ulepsza kryjówkę i działa solo lub w zorganizowanej grupie przestępczej. Czy warto zagrać? Sprawdź w mojej recenzji Crime Simulator.

Jeśli zawsze marzyłeś, by wcielić się w złodzieja, sabotażystę lub mistrza infiltracji, ale bez przykrych konsekwencji w realnym świecie, Crime Simulator jest dla ciebie. Ta najnowsza produkcja od polskiego studia CookieDev, wydana przez PlayWay, to symulator przestępcy z krwi i kości – tylko że zamknięty w bezpiecznej przestrzeni twojego monitora. I chwała za to, bo już po kilku godzinach gry można dojść do wniosku, że życie na bakier z prawem jest znacznie bardziej męczące, niż się wydaje. A dla mnie – już od pierwszej misji – ogromnie stresujące.

Z więzienia do willi – fabularny amerykański sen (ale na kredyt)

Zaczynamy klasycznie: nasz bohater wychodzi z więzienia z gigantycznym długiem na karku i tajemniczym dobroczyńcą, który ewidentnie nie działa charytatywnie. Nie ma co się oszukiwać – jesteśmy jedynie pionkiem w większej grze. Czas więc zacząć zarabiać. Ale nieuczciwie.

REKLAMA
No to lecimy z pierwszą misją.

Misje polegają na włamaniach, kradzieżach, sabotażu i szeroko pojętym uprzykrzaniu życia innym – oczywiście w ramach ograniczonego czasu. Zegar tyka, adrenalina rośnie, a ty zastanawiasz się, czy zdążysz wynieść fanty, zanim wróci właściciel.

Pierwszą misją było dostarczenie tajemniczej paczki w wyznaczone miejsce. Zobaczyłam pakunek i ruszyłam do szturmu drzwi. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zostałam zauważona i musiałam kampić w krzakach, aż policja odjedzie. Kolejne podejście również zakończyło się fiaskiem. Na szczęście do trzech razy sztuka – udało mi się wślizgnąć oknem do salonu, podczas gdy straumatyzowana właścicielka wypatrywała mnie na ganku. Innym razem wykonałam zlecenie o wiele przed czasem, ale źle obliczyłam wartość łupów i musiałam powtarzać misję od nowa.

Między dronem a łomem – gameplay pełen możliwości (i stresu)

Twórcy gry nie szczędzili opcji. Możesz grać jak duch – cicho, metodycznie, bez śladu – albo w stylu Rambo, co zwykle kończy się szybkim powrotem do kryjówki z podkulonym ogonem (cytując Pitbulla: been there, done that).

O sweet dziupla o’ mine

Do dyspozycji masz szeroki wachlarz narzędzi: lockpicki, łom, gaz usypiający, drony zwiadowcze, broń palna z tłumikiem, a nawet… żółty banan. Każda akcja to decyzja: czy iść po cichu, czy zrobić widowisko.

Wersja multiplayer dodaje jeszcze więcej frajdy. Zgrana ekipa może przeprowadzić napad rodem z filmów, ale jedna osoba robiąca głupoty wystarczy, by wszystko poszło na marne. I w tym właśnie tkwi piękno tej gry – w zadaniach w stylu „spraw, by strażnik poślizgnął się na skórce od banana, ale cię nie zauważył”.

Gracz może rozgrywać misje na różnych poziomach trudności: łatwym, normalnym, pro oraz mistrzowskim.

Rozwijasz bazę, rozwijasz siebie

Między misjami wracamy do kryjówki – czegoś między studencką stancją a laboratorium Batmana po taniości. Możemy ją ulepszać: dodać bieżnię do poprawy wytrzymałości, łóżko do leczenia HP, automat do tworzenia voucherów albo stół do hodowania konopii.

Do tego dochodzi rozwój postaci – zdobywasz poziomy i inwestujesz punkty w 15 różnych umiejętności. Możesz poprawić percepcję, nauczyć się wyważać drzwi jak Chuck Norris albo rzucać nożami niczym kucharz z Tokyo.

Grafika, dźwięk i inne rzeczy, na które narzeka każdy gracz

Gra wygląda zaskakująco dobrze jak na produkcję niezależną. Modele lokacji są różnorodne, choć nocą brakuje detalu. Interfejs jest czytelny, minimalistyczny i nie przeszkadza. Dużym ułatwieniem jest widoczność zarysów sylwetek mieszkańców domów.

W miarę postępu fabuły odblokowujemy kolejne elementy wyposażenia.

Dźwięk? Poprawny, ale bez szału. Brakuje jakiejkolwiek ścieżki dźwiękowej – to czuć zwłaszcza w trybie solo.

AI – czyli jak strażnik potrafi zobaczyć cię przez ścianę i nie wiedzieć, co z tym zrobić

Jednym z największych zarzutów wobec Crime Simulatora jest AI. Raz sąsiad będąc w garażu na przeciwko widział, jak wynoszę fanty, ale nie zareagował. Innym razem zostałam pobita na śmierć podczas używania lockpicka. Strażnicy bywają bardzo bystrzy albo kompletnie ślepi – bez środka. Czasem widzą cię przez pół mapy, innym razem – nie zauważą cię, choć przechodzisz im pod nosem. To trochę jak gra w ruletkę z algorytmem.

Przegrana. To okienko wyświetlało mi się bardzo ciężko, gra udowodniła mi, że nie mam psychy do nielegalnych przedsięwzięć. Granie i recenzowanie to prawdziwa oaza spokoju.

Zabawa zabawą, ale czy warto?

Crime Simulator to produkcja z duszą, ale też z niedociągnięciami. Potrafi wciągnąć na długie godziny, szczególnie w co-opie. Oferuje swobodę rozgrywki, rozwój postaci i sporo frajdy. Ale potrafi też zirytować AI, ograniczeniami ekwipunku i powtarzalnymi misjami.

Zerknij na to: Figurine Shop Simulator – pierwsze wrażenia. Jeżeli żyjesz z tego, co jest twoją pasją, to nie przepracujesz ani jednego dnia!

Jeśli szukasz gry, w której możesz poczuć dreszczyk emocji i pośmiać się z kolegów robiących głupoty – bierz w ciemno. Ale jeśli oczekujesz dopracowanej produkcji z narracją na poziomie Red Dead Redemption 2 – poczekaj na aktualizacje.

W skrócie? To idealna gra, żeby przekonać się, że życie przestępcy to nie bułka z masłem. Ale za to świetna zabawa – szczególnie dla fanów symulatorów i trybu co-op.

 

ZALETY +

WADY -

Sonia Moćko

Dziennikarka z wykształcenia, kinomanka z zamiłowania odkąd mając kilka lat, trafiłam na niedzielny cykl "Kocham kino" na kanale drugim Telewizji Polskiej. Oceniłam na filmwebie ponad 4 tysiące filmów, 600 seriali i prawie 200 gier. Paragracz. Byłam normalna 3 koty temu. Ubóstwiam Baby Yodę i Sailor Moon. Ulubione platformy to Nintendo Switch i Xbox. Kolekcjonuje retro Barbie. Na Instagramie jako @matkapraskaodkotow.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Nextwave. Drużyna HEJT-u — recenzja komiksu — Na fali absurdu

Nextwave. Drużyna HEJT-u — recenzja komiksu — Na fali absurdu

Czarny telefon 2 – recenzja filmu – Telefon, który nigdy nie milknie

Czarny telefon 2 – recenzja filmu – Telefon, który nigdy nie milknie

Peacemaker sezon 2 – recenzja serialu – W krzywym zwierciadle superbohatera

Peacemaker sezon 2 – recenzja serialu – W krzywym zwierciadle superbohatera

Z wideoteki jesieniary: Baby Boom, czyli Diane Keaton rzuca wszystko i jedzie w Bieszczady. 

Z wideoteki jesieniary: Baby Boom, czyli Diane Keaton rzuca wszystko i jedzie w Bieszczady. 

Ruiny Raccoon City. Subiektywny felieton na temat „Resident Evil Requiem”

Ruiny Raccoon City. Subiektywny felieton na temat „Resident Evil Requiem”

Ninja Gaiden 4 – recenzja gry – nowe twarze, nowe początki  

Ninja Gaiden 4 – recenzja gry – nowe twarze, nowe początki