Rok 2025, a ja nadal szukamy tego idealnego RPG-a, który pochłonie mnie na długie godziny, zmusi do moralnych dylematów i pozwoli rzucać ogniowe kule w twarze wrogów. Po sukcesie Baldur’s Gate 3 poprzeczka dla gier fabularnych poszybowała w kosmos, a Obsidian, twórcy kultowego Pillars of Eternity, obiecywali nam coś wielkiego.
Czy Avowed to duchowy spadkobierca Pillarsów? Czy to RPG, które wciągnęło mnie tak mocno, że zapomniałam o spaniu i jedzeniu (jak to było w przypadku BG3)? A może to po prostu Skyrim w wersji Obsidian? Zapraszam do recenzji.
Fabuła Avowed – o co tu właściwie chodzi?

W Avowed trafiamy do świata Eory – tego samego, który znamy z Pillars of Eternity, ale tym razem oglądamy go z perspektywy pierwszej osoby (można też w opcjach zamienić na trzecią – jak kto woli). Nasza postać to wysłannik Aedyru, który ląduje w tajemniczej krainie Living Lands. Oczywiście, zamiast spokojnej wycieczki krajoznawczej dostajemy klasyczny RPG-owy pakiet: plagi, tajemnicze moce, spiski i ludzi, którzy natychmiast chcą nas zabić (albo przynajmniej wykorzystać do swoich celów).
Żyjące Ziemie to rozległa kraina zróżnicowanych biotopów, od gęstych lasów po skaliste wybrzeża. Świat gry nie jest w pełni otwarty, ale składa się z dużych, połączonych ze sobą obszarów, które można swobodnie badać. Jak to w Obsidianie – fabuła nie jest czarno-biała, a każda decyzja może mieć konsekwencje. Możemy być bohaterem, antybohaterem albo po prostu kimś, kto chce przeżyć i przy okazji dorobić się epickiego ekwipunku. No i, oczywiście, nie brakuje gadania – dużo gadania!
Jednak misja szybko okazuje się znacznie bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Senna Zaraza nie jest zwykłą chorobą – jej pochodzenie jest powiązane z pradawnymi siłami, które od wieków spoczywały w ukryciu. Na wyspie funkcjonuje kilka frakcji o sprzecznych interesach, które próbują wykorzystać chaos dla własnych celów. Stalowa Garota, fanatyczni inkwizytorzy, którzy dążą do zniszczenia wszystkiego, co ich zdaniem jest skażone magią. Z kolei inne ugrupowania, jak lokalni buntownicy czy przedstawiciele magów, mają swoje plany wobec plagi i tego, kto powinien rządzić Żyjącymi Ziemiami.
To typowa, momentami wręcz sztampowa historia fantasy, która stara się poruszać wytarte schematy w nieco odświeżony schemat. Nie jest ani zła, ani dobra – ma swoje momenty, czasem przynudza, ale finalnie jest na tyle znośnie prowadzona, że jak już zaczniemy, to chcemy to skończyć. Chciałabym się pokusić o nieco szersze jej opisanie, ale mogłabym zepsuć zabawę tym, którzy chcą ją poznać.
Wysłanniku, od teraz będziecie bohaterem!
Jeśli chodzi o rozgrywkę, to mamy typowy schemat od zera do bohatera – zdobywamy doświadczenie oraz rozwijamy postać. Avowed łączy więc elementy klasycznych gier cRPG z mechanikami akcji. Walka jest mocno dynamiczna, efektowna i pełna graficznych wodotrysków. Najwięcej radości sprawia mi granie magiem, bo to on oferuje najwięcej możliwości taktycznych. Drzewko umiejętności można dowolnie mieszać, ale i tak podzielono je na klasyczne archetypy – wojownika, łowcy i wspomnianego czarodzieja. Do tego dochodzi drzewko umiejętności boskiego, ale są to zdolności fabularne, które i tak z biegiem czasu otrzymamy. Sam poziom trudności możemy dowolnie modyfikować, co sprawia, że odnajdą się tutaj zarówno wytrawni fani gatunku (chociaż ci pewnie będą kręcić nosem na liczne uproszczenia), jak i totalnie niedzielni gracze.

Gracz może korzystać z różnorodnego arsenału broni białej, takiej jak miecze, topory czy włócznie, a także z broni palnej, w tym pistoletów i muszkietów. Dodatkowo dostępne są różnorodne zaklęcia magiczne, które można łączyć z atakami fizycznymi, tworząc potężne kombinacje. Na przykład zamrożenie przeciwnika za pomocą magii, a następnie rozbicie go silnym uderzeniem ostrza, może być skuteczną strategią w walce. Można także posłać naelektryzowane strzały w kałużę, na której stoi nasz przeciwnik, aby zagwarantować mu wstrząsające przeżycia. Eksperymentowanie ze środowiskiem to świetny element zabawy w Avowed.
Ważną częścią rozgrywki są towarzysze, którzy dołączają do drużyny. Każdy z nich posiada unikalną osobowość, historię oraz zestaw umiejętności bojowych. Przykładowo, Giatta to błyskotliwa animantka, badająca energię dusz, której wiedza może okazać się nieoceniona w walce z Senną Zarazą. Relacje z towarzyszami wpływają na rozwój fabuły i mogą prowadzić do różnych zakończeń gry, w zależności od podjętych decyzji i zbudowanych więzi. Są oni także bardzo pomocni w trakcie eksploracji i pozwalają na odblokowywanie nowych przejść czy skrótów. Nie oczekujcie jednak postaci napisanych na poziomie Mass Effecta czy Dragon Age’a – są nieźle poprowadzone, ale nie zostaną gwiazdami popkultury pokroju Wrexa czy Żelaznego Byka.
Problemy i wady niestety są aż nadto widoczne
Jednym ze solidnych problemów Avowed jest fakt, że gra nie wie do końca, czym chce być. Albo raczej marketingowcy próbowali wykreować inną wizję, niż sami deweloperzy. O ile twórcy gry hamowali niepotrzebny hype i tłumaczyli, że ich Avowed jest bardziej zamkniętym oraz mniej nastawionym na otwarty świat cRPG, tak w materiałach marketingowych (chociażby na karcie Steam) wychodziło na to, że dostaniemy „żywy i otwarty świat”. Okej, mamy duży wpływ decyzji gracza na to jak świat wygląda, ale jest to nowy Skyrim (chociaż w sieci nie brakuje porównań np. do Obliviona z 2006 roku, co w moim przekonaniu jest wyjątkowo nietrafionym pomysłem). Finalnie jednak to dużo zamknięta produkcja, która ogranicza możliwości podróżowania, a świat jest mniejszy niż we wspomnianych The Elder Scrollsach, ale za to bardziej naszpikowany zadaniami czy ciekawymi miejscami do odnalezienia.
Tak samo problemem jest walka – z jednej strony daje masę radości, bo jest efektowna, ale po kilku godzinach zwyczajnie się nudzi. Sytuację poprawia co prawda eksperymentowanie z bronią, ale to wciąż mocno opierająca się na cyferkach oraz odpowiednio mocnych przedmiotach naparzanka. Zwłaszcza że często podróżując nawet przez niewielkie obszary gry, jesteśmy ciągle zmuszani do przemocy wobec lokalnych mieszkańców. A to jeszcze mocniej sprawia, że staje się ona niezwykle powtarzalna, a co za tym idzie – przestaje satysfakcjonować.

Brakuje także zapadających w pamięć zadań pobocznych, bo większość z nich opiera się na znanym i już mało lubianym schemacie „idź, znajdź, przynieść”, ewentualnie zamiast słowo „znajdź” mamy „zabij”. Wątek główny także nie jest idealny, ale widać, że to nad nim scenarzyści siedzieli najdłużej. Szkoda, bo potencjał świata wykreowanego przez Obsidian Entertainment jest ogromny.
Technicznie jest w porządku, ale to nie jest cudo gamingu
A jak od strony technicznej? Nie jest źle i większych bugów czy glitchy nie zauważyłam w trakcie gry. Owszem, raz czy dwa wpadłam pod tekstury, bądź gra nie wyłapała wyprowadzonego ciosu, ale były to na tyle sporadyczne sytuacje, że trudno, abym uznała je za jakieś znaczące. Zaznaczam jednak, że okazjonalnie występują.
Już bardziej uderzająca jest oprawa graficzna, która jest mocno nierówna – o ile efekty czarów czy wygląd postaci niezależnych są świetne, tak tekstury niektórych obiektów np. dział czy mebli wyglądają mocno średnio. Podobnie niektóre animacje są komiczne – poruszające się niczym nagrane w systemie poklatkowym zwierzęta hodowlane, czy przebierające łapami niedźwiedzie, gdy atakują nas w pozycji wyprostowanej. I są to raczej mniejsze uchybienia graficzne, ale dosyć widoczne. Na szczęście nie wpływają bezpośrednio na samą rozgrywkę.

Optymalizacja także potrafi zaskoczyć – co prawda mam mocny sprzęt (i5 13. generacji, 32 GB RAM-u oraz 4080 Super), ale i tak zdarzały mi się drobne dropy fpsów na najwyższych ustawieniach graficznych. Zwykle jednak mogłam się cieszyć stabilnymi 60 kl./s a z włączonym generatorem klatek, miałam zapas dodatkowych 15-20 fpsów. To o tyle zaskakujące, że Avowed nie powala oprawą graficzną, a ma wymagania większe niż chociażby niedawno wydane Kingdom Come: Delivarance II. A trzeba uczciwie przyznać, że czeska produkcja pod większością względów oprawy wizualnej wygląda o wiele lepiej.
I to jest właśnie ten paradoks Avowed – są segmenty, w których gra sobie nie radzi, ale finalnie… wciąga. To idealna produkcja „deserowa”, gdy czekamy na duże produkcje, albo zależy nam na luźnym spędzeniu wieczoru, bez poważnych produkcji, które wymagają od nas większych umiejętności, aktywnego śledzenia fabuły czy drobiazgowego planowania postaci. To przyjemny cRPG, który jeśli porzucimy porównania do topowych produkcji z tego gatunku, pozwala się bawić naprawdę przyjemnie.
Avowed: spełniona obietnica czy zmarnowany potencjał?
Avowed to gra, która w wielu aspektach daję masę radości – świat Eory wciąga, eksploracja daje frajdę, a decyzje faktycznie mają znaczenie. Czuć tu rękę Obsidianu, czuć ducha Pillars of Eternity, ale… czuć też pewne ograniczenia. Jeśli liczyliście na RPG na miarę Baldur’s Gate 3, pełne złożonych systemów i niezliczonych interakcji, możecie się trochę rozczarować. Jeśli jednak marzyliście o solidnej przygodzie w klimacie fantasy, gdzie fabuła i postacie odgrywają pierwsze skrzypce – dostaniecie coś, co wciąga na wiele godzin. To nie jest rewolucja. To nie jest ideał. Ale to wciąż dobra gra.