REKLAMA

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

Dwie niecnoty

Opublikowano: 27 maja 2025

Spis treści

Survival Machine to klasyczny survival jeśli chodzi o mechaniki, ale stara się nieco odświeżyć konwencje przy użyciu wielkiej maszyny przemierzającej pustkowia. To świetna zabawa dla paczki znajomych, ale dla samotnego wilka też co nieco się znajdzie. 

Survival Machine to produkcja polskiego studia Grapes Pickers, które ma w swoich szeregach osoby pracujące przy wielkich polskich hitach, takich jak Cyberpunk 2077 czy Frostpunk. Niewielkie studio, ale z ambicjami tworzenia wysokiej jakości gier indie o mocnym rdzeniu survivalowym. Ich pierwsze dzieło czerpie z wielu symulatorów przetrwania, ale dodaje do tego… maszynę. Kawał wielkiej maszyny, na której zbudujemy naszą bazę i będziemy ją chronić przed atakami zombiaków.

Postapokaliptyczna karawana (z gwoździem w kole)

 

Wyobraź sobie wielką, drewniano-blaszano-postapo machinę jadącą przez pustkowia. To nie jest twój klasyczny survival z domkiem w lesie – tutaj twoją bazą jest ruchoma forteca na kołach, którą rozbudowujesz, wzmacniasz i bronisz przed hordami nieumarłych. Mechanika poruszania się przez świat w czasie rzeczywistym i przystanki na eksplorację to największe atuty tej produkcji. W czasie poszukiwań nie tylko zbieramy zasoby, ale także odblokowujemy nowe schematy na warsztaty, struktury oraz broń.

REKLAMA

 

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

 

Fabuła odgrywa tutaj drugorzędną rolę, aczkolwiek uniwersum jest całkiem ciekawe – ludzie rozwijali technologię, ale nagle pojawiła się horda zombie. Cywilizacja nieprzygotowana na wizytę nieumarłych, więc szybko im uległa, a ostatni przedstawiciele ludzkości opowiadali sobie o Ostatnim Mieście ludzkości. Nasz protagonista bądź protagoniści, napotykają inżyniera, który wraz ze swoją olbrzymią maszyną parową próbuje się tam dostać. To luźne nakreślenie pretekstu, dlaczego walczymy z zombiakami i zbieramy zasoby.

 

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

 

Nie brakuje tutaj humoru oraz luźnego podejścia do konwencji utartych zombi-schematów. To całkiem przyjemny element, bo osobiście nie lubię tego typu klimatów, ale gra nie straszy gracza, a raczej tworzy mu wesołą piaskownicę ze śmiesznymi zielonymi (i lekko nieświeżymi) i nieco pokracznymi zombiakami.

 

Czasem zombie, czasem drzewo, ale nigdy nie zapominaj o paliwie!

 

Budowanie to jedno z serc gry. Na pokładzie maszyny możesz tworzyć stanowiska do craftingu, stanowiska obronne, skrytki, kuchnie i więcej. Ale – i to ważne – miejsce jest ograniczone, więc trzeba zarządzać przestrzenią. Maszyna staje się więc swoistym polem kreatywności, które przy nieumiejętnym prowadzeniu budowy, łatwo zabudować aż za bardzo.

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

Zaskakująco dobrze działa też zarządzanie zasobami. Musisz zbierać drewno, metal, paliwo i jedzenie – wszystko to zużywa się szybko, a bez paliwa twoja piękna machina stanie w miejscu. I wtedy jesteś łatwym celem. W nocy atakują nas większe bądź mniejsze hordy, których zadaniem jest zniszczenie głównych elementów pojazdu. Jeśli do tego doprowadzimy… nadchodzi koniec gry. A tego wybitnie nie chcemy.

 

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

 

Choć gra jest grywalna solo, to dopiero w kooperacji zyskuje pełny wymiar. Podział obowiązków – jeden zbiera, drugi broni, trzeci buduje, a czwarty szuka jedzenia – daje niesamowite poczucie współpracy. I satysfakcję, gdy uda się przetrwać noc bez strat.

 

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

 

Problem w tym, że tryb multiplayer… cóż, bywa chimeryczny. Zdarzają się lagi, dropy połączenia, desynchronizacja świata. Jeśli grasz z randomami, możesz oberwać nieskoordynowaną sesją, w której wszyscy robią, co chcą. Ale z ogarniętą ekipą? Czysta frajda.

 

Early Access z duszą

 

Survival Machine nie sili się na grafikę, która ma być realistyczna, a uderza w klimat stylizowanej kreskówki. Momentami urocza, momentami toporna, ale na pewno ma swój własny klimat. Modele postaci są proste, lecz czytelne. Animacje bywają sztywne, a interfejs miejscami irytuje. Osobiście muszę pochwalić całkiem solidne zaplecze technologiczne, bo nie spotkałem jakieś rażonych błędów, nie licząc okazjonalnych przycięć animacji, bądź blokowania się na obiektach. Na szczęście żaden błąd nie uniemożliwił mi dalszego grania.

 

Gdyby Dead Island miało nieślubne dziecko z Mad Maxem – opinia gry Survival Machine

 

Warto zaznaczyć: to produkcja we wczesnym dostępie. Co za tym idzie – zawartość jeszcze jest mocno ograniczona i po kilku godzinach możesz odczuć powtarzalność. Zwłaszcza gdy gra się samemu. Ale twórcy mają roadmapę, działają aktywnie i słuchają społeczności. Nowe biomy, bronie, mutacje przeciwników i wydarzenia mają pojawiać się sukcesywnie. Jeśli studio dotrzyma słowa, to Survival Machine może stać się perełką niszowego rynku.

Dwie niecnoty

Jesteśmy duetem, który pod jednym pseudonimem łączy miłość do gier, książek, komiksów i wszystkiego, co wciąga w inne światy. Recenzujemy, analizujemy, polecamy i odradzamy – wszystko w naszym własnym, niecnotliwym stylu.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Road Craft – recenzja gry z kobiecej kabiny koparki. Symulator budowy, który wciąga po uszy (i gąsienice). Logo

Road Craft – recenzja gry z kobiecej kabiny koparki. Symulator budowy, który wciąga po uszy (i gąsienice).

Road Craft – recenzja gry z kobiecej kabiny koparki. Symulator budowy, który wciąga po uszy (i gąsienice).

Wrap House Simulator – recenzja gry. Jak zostałam jednoosobową armią w świecie tortilli i łez.

Wrap House Simulator – recenzja gry. Jak zostałam jednoosobową armią w świecie tortilli i łez.

Hotel Owner Simulator – recenzja gry. Sonisia Hotel, czyli jak zostałam królową worków na śmieci i terrorystką odcienia beżowego. 

Hotel Owner Simulator – recenzja gry. Sonisia Hotel, czyli jak zostałam królową worków na śmieci i terrorystką odcienia beżowego. 
HORROR W PĘTLI CZASU - RECENZJA FILMU UNTIL DAWN  

HORROR W PĘTLI CZASU – RECENZJA FILMU UNTIL DAWN  

HORROR W PĘTLI CZASU – RECENZJA FILMU UNTIL DAWN  

28 lat później – recenzja filmu – To nie jest kontynuacja, jakiej się spodziewacie

28 lat później – recenzja filmu – To nie jest kontynuacja, jakiej się spodziewacie

Będziesz smażyć się w piekle — recenzja komiksu — Aż do piekła, w pogoni za marzeniem

Będziesz smażyć się w piekle — recenzja komiksu — Aż do piekła, w pogoni za marzeniem