Ubisoft znalazł się w centrum sporu prawnego dotyczącego tego, czym tak naprawdę jest własność gry w erze cyfrowej.
Nie na własność
Dwóch graczy z Kalifornii – Matthew Cassel i Alan Liu – pozwało firmę po tym, jak wyłączyła ona serwery gry „The Crew”. Uniemożliwiło to dalsze korzystanie z tytułu. Według powodów zostali oni wprowadzeni w błąd – sądzili, że kupili grę na własność, a w rzeczywistości otrzymali jedynie odwołalną licencję. Wartość roszczenia wynosi 5 milionów dolarów, a sprawa może przekształcić się w pozew zbiorowy.
Ubisoft odpiera zarzuty, wskazując, że w warunkach użytkowania jasno określono, iż gracze uzyskują licencję, a nie prawa własności do gry. Firma zaznacza również, że zastrzegła sobie możliwość wycofania gry z 30-dniowym wyprzedzeniem. Informacja ta była zawarta zarówno w dokumentacji prawnej, jak i na fizycznych opakowaniach.
Spór ten ilustruje pogłębiający się konflikt między oczekiwaniami graczy a praktykami wydawców w kwestii cyfrowych produktów. Ubisoft, podobnie jak wielu innych wydawców, coraz częściej stawia na model subskrypcyjny, traktując gry jako usługi. Philippe Tremblay-Gauthier z Ubisoftu porównał tę zmianę do sposobu, w jaki korzystamy z platform takich jak Spotify czy Netflix – użytkownicy mają dostęp, ale nie są właścicielami treści.
Co dalej z grami
Rozstrzygnięcie tego pozwu może mieć szerokie implikacje dla branży gier, kształtując sposób, w jaki firmy prezentują swoje produkty oraz jakie prawa będą przysługiwały graczom w przyszłości.
Źrodło: IGN