Konklawe większości ludzi kojarzy się przede wszystkim z niezwykle istotnym momentem życia kościoła katolickiego, jakim jest wybór nowego papieża. Jedynie nieliczni, kardynałowie, którym było dane wziąć udział w tym tajnym głosowaniu w Kaplicy Sykstyńskiej, są w stanie przyznać, że jest to jednak coś bardziej zawiłego. Często bowiem to wydarzenie uchodzi za teatr tajemnic, a także pole bitewne gdzie intrygi oraz zderzenia światopoglądowe są czymś zupełnie normalnym.
Zmieniając Bieg Historii
Akcja filmu rozpoczyna się od śmierci budzącego skrajne emocje papieża. Następuje wielki zlot kardynałów, gdzie za zamkniętymi drzwiami Watykanu mają zostać podjęte kluczowe decyzje dla dalszych losów wspólnoty.
W centrum uwagi znajduje się sprawujący pieczę ksiądz Lawrence, który swoje rozważania kieruje wokół dwóch nurtujących go tajemnic. Pierwsza z nich kręci się wokół jego osoby, a raczej decyzji papieża, który zablokował możliwość jego odejścia ze Stolicy Apostolskiej. Druga z kolei to już raczej wyzwanie – wybór godnego następcy głowy kościoła katolickiego.
Fabuła momentami jest wręcz przepełniona skomplikowanymi pytaniami, które za sprawą swojej stopniowości wymagają od widza nie lada cierpliwości. Powieść Roberta Harrisa w mojej ocenie to materiał niemal idealny do przeniesienia na duży ekran. Scenarzysta Peter Straughan w ogólnym rozrachunku dokonuje jedynie drobnych modyfikacji, które mają na celu nadanie wydarzeniom większego dramatyzmu oraz dostosowania ich do współczesnych nastrojów społecznych. Reżyser skupia się nie na samej wojnie, lecz na starciu idei, w którym areną jest Kaplica Sykstyńska, z kolei za oręż w rękach kardynałów uchodzą motywy tajemnic i skandali mających realny wpływ na wybór. Stawką z kolei jest przyszłość Kościoła katolickiego jak i jego dalszy rozwój w nadchodzących dziesięcioleciach.
Za Zamkniętymi Drzwiami Tajemnic
Pisząc o zaletach Konklawe, w pierwszej kolejności należy wspomnieć o subtelnej grze aktorskiej Ralpha Fiennesa, który wybitnie oddał złożoność protagonisty w jakiego się wcielił. Kardynał Lawrance to człowiek sumienny, oddany sprawie, choć w ostatnim czasie zmaga się z kryzysem wiary. Aspekt duchowego upadku tworzy przed nami portret poszukiwacza, szukającego odpowiedzi na nurtujące pytania, ucieczki od wątpliwości, ale również starego rzemieślnika, który w imię idei jest skłonny do poświęceń i wysiłku. W jego działaniach słowem klucz okazuje się świadomość, gdyż jej mu nie brakuje zarówno w kontekście wyzwań stawianych przed Kościołem jak i odpowiedzialności jaka spadła na jego barki.
Reżyser Berger odwrócił konwencję kryminału, gdzie w przeciwieństwie do wspomnianego gatunku nie szukamy winnego, lecz kandydata o najczystszym sercu, dla którego papiestwo rzeczywiście będzie skromną posługą Bogu, a nie skokiem na najwyższy urząd w kościele katolickim. Wyniosłości ekranowych wydarzeń sprzyjają kompozycje Volkera Bertelmanna, które dobrze stopniują napięcie oraz eksponują niepokój. Pochwalić można również zdjęcia Stephane Fontaine, gdyż kadry w parze z solidną grą świateł tworzą momentami wręcz barokowy klimat. Wbrew pozorom dużą rolę w filmie odgrywa cisza. Paradoksalnie równie mocno eksponuje napięcie oraz emocje bohaterów jak wcześniej wspomniana ścieżka dźwiękowa wybitnego kompozytora.
Okresowo sami jesteśmy w stanie wpaść w stan zadumy, wyjaśniając niektóre zdarzenia w sposób indywidualny na zasadzie domysłu. Jedyną kwestią, do której można się przyczepić, to wątki co niektórych bohaterów drugoplanowych, które są nierówne, czasem zbędne, bądź po prostu nieciekawe. W ogólnym rozrachunku nie rozmazują obrazu bardzo dobrze zrealizowanej produkcji, z genialnym Fiennesem na czele.
W Sercu Watykanu
Dla wielu osób Konklawe może być widowiskiem kontrowersyjnym. Dla części
z nas, szczególnie podatnych na odbiegające od Biblii nauki kościoła nie będzie łatwe przyjęcie obrazu co niektórych zdarzeń odbywających się podczas tego najwyższego zgromadzenia. Niemniej odchodząc od aspektu religijnego, na ukazanych kardynałów należy spojrzeć z czysto ludzkiej perspektywy, jako grzeszników niczym nieróżniących się od nas samych.
Kunszt reżysera zauważalny jest nawet w najmniej interesujących scenach, które po kilku zmianach potrafią przerodzić się w istny polityczny spektakl. Z kolei misyjne śledztwo kardynała Lawrence’a do złudzenia przypomina kino szpiegowskie z najlepszych lat, gdzie główny bohater demaskuje spiski swoich kolegów po fachu dla wyższego dobra. Powagi całej sytuacji dodaje aspekt audiowizualny budujący bardzo opresyjną atmosferę ciemnej i nieprzyjaznej kaplicy Sykstyńskiej. Konklawe to nie tylko udana adaptacja książkowej opowieści, ale również uczta dla oczu i zmysłu, która niczym udany posiłek potrafi nasycić, ale po jakimś czasie nabiera się ochoty na więcej.