Previous slide
Next slide

Houria - recenzja filmu. Wytańczony manifest.

Na co dzień nie myślę o tym, jak to skąd pochodzę, determinuje to, kim jestem i jak wygląda przez to moje życie. Wiadomo, zdarza mi się narzekać (jak każdemu) na inflację, politykę czy spotykający mnie od czasu do czasu seksizm, ale jestem w nieporównywalnie lepszej sytuacji niż moje rówieśniczki kiedyś. Głębsza refleksja nachodzi mnie, gdy słyszę historie pań, które na co dzień nie mogą sobie pozwolić na taki luksus jak samostanowienie o sobie, czy taki jak ten przedstawiony w filmie Houria.

Houria – recenzja filmu. Wytańczony manifest.

Balet esencją tożsamości dla tancerza

Najnowszy obraz Mounii Meddour opowiada o tytułowej Hourii (Lyna Khoudri) – młodej, szalenie zdyscyplinowanej i utalentowanej tancerce baletowej. Jej największym marzeniem jest zostanie światowej sławy gwiazdą. Każdy dzień jest przepełniony pracą zawodową w charakterze pokojówki, intensywnymi treningami z koleżankami z teatru i indywidualnymi ćwiczeniami na dachu kamienicy w której mieszka. Pod osłoną nocy, gdy jej mama (Rachida Brakni), bohaterka cyklicznie wybiera się na nielegalne walki baranów. Obstawianie walk pozwala jej przybliżyć się do kolejnego marzenia, jakim jest zakup samochodu. Walczące na arenie zwierzaki mają namalowane sprayem pseudonimy najpotężniejszych polityków  czy popularnych gwiazd i celebrytów. Spotkamy wśród nich bin Ladena, Putina czy Shakirę.

REKLAMA

Mekka hazardu jest jednak niezbyt przyjaznym i bezpiecznym miejscem dla płci pięknej, dlatego też tancerka zjawia się tam zawsze w kamuflażu. Każda kolejna wizyta jest owocna i pomnaża zdobyte wcześniej wygrane. Gdy udaje jej się zebrać potrzebną kwotę, pech chce, że zostaje zauważona przez mężczyznę, który, tego dnia, przez niefortunny zakład traci wszystkie swoje pieniądze. Konfrontacja z rozgoryczonym rywalem, który chce odzyskać od niej włożone przez siebie pieniądze ma tragiczny finał dla Hourii, która popchnieta ulega wypadkowi. Przebudzenie w szpitalu jest traumą. Rozgoryczona koniecznością długiej rehabilitacji, zrozpaczona brakiem możliwości tańca i zaprzepaszczoną karierą bohaterka przestaje mówić. Chociaż najbliżsi odnoszą wrażenie, że się poddała, to jedno jest pewne – nie powiedziała ostatniego zdania i jeszcze zaskoczy wszystkich dookoła.

Siła kobiet

Przyznam szczerze, że po pierwszych kadrach myślałam, że reżyserka przygotowała dla nas coś lżejszego. Scena, w której zadowolone z siebie baletnice tańczą w szatni, wkładając papierowe banknoty za damskie trykoty w rytm piosenki Beyonce Single Ladies, przypominała mi bardziej opening produkcji tanecznej. Rozrywkowa atmosfera opada jednak bardzo szybko, gdy okazuje się, że dyplomowane tancerki muszą pracować na etacie, bo w swoim kraju nie mają możliwości wyżyć z wykształcenia kierunkowego.

Wojna kobiecym okiem

Z tego wszystkiego wyłania się portret zniszczonej wojnami domowymi Algierii, która największe piętno odcisnęła na kobietach. To one straciły w konflikcie mężów, ojców, synów czy partnerów. W filmie pokazano silne kobiety, które mają dość korupcji i zamordyzmu, chcące się realizować i odciąć od bolesnej przeszłości. Tylko jak to zrobić, kiedy sabotuje ich niewydolny system oraz grożą im radykalni terroryści, ułaskawieni przez wcześniejszą amnestię i chronieni przez lokalną policję?

Każdą z nich dotknęła tragedia, przez którą skazane są na noszenie własnego krzyża. Pomimo traum uśmiech nie schodzi im z twarzy i z nadzieją patrzą w przyszłość. Motorem napędowym staje się dla nich komunikacja i wyrażanie siebie w czytelny tylko dla nich sposób — za pomocą tańca i języka migowego. To właśnie w tym przekazie zakodowane są ich historie i bolesna przeszłość. Wyrażają nim sprzeciw i niezgodę wobec panujących reguł i braku perspektyw.

Każdy koniec jest zarówno początkiem

Meddour powiedziała w jednym z wywiadów, że tancerz umiera dwa razy. Pierwszy raz, gdy nie może już tańczyć i jest to ta boleśniejsza śmierć. Odnoszę wrażenie, że dla Hourii ta śmierć była dopiero początkiem najważniejszej drogi. Przez 104 minuty widowiska jesteśmy świadkami poszukiwania siebie i głębokiej przemiany protagonistki. To podróż pełna wzruszeń, kobiecej solidarności i pochwały dziewczyńskiej więzi. Gdybym miała opisać, jak dla mnie wygląda girl power, to jako definicję puściłabym właśnie ten film. Bohaterki są w nim pełne niesamowicie naturalnej  serdeczności, wspierają się w trudnych momentach i są dla siebie niezwykle wyrozumiałe.

Jestem pod dużym wrażenie kreacji i gry aktorskiej. Szczególnie zainteresowała mnie mnie Sonia (Hilda Amira Douaouda), postać niewątpliwie tragiczna, ale przepełniona wdziękiem i dziecięcym wręcz optymizmem. Chodząca z głową w chmurach, zachowująca się jakby była bohaterką musicalu. Przy pierwszej nadarzającej się okazji recytowała fragment baśni z 1000 i jednej nocy— O Sindbadzie Żeglarzu, by móc pocieszyć najlepszą przyjaciółkę.  Za wszelką cenę próbowała opuścić Algierię i rozpocząć nowe życie w słonecznym Alicante. Chociaż wyczerpała każdą możliwą legalną ścieżkę, optymistycznie licząc , że w końcu jej się uda. Swoją osobowością wprowadzała element baśniowości do całej opowieści.

Kolejną świetne nakreśloną i odegraną postacią była Halima (Nadia Kaci). Uwięziona w swoim własnym świecie po utracie najbliższych w ataku terrorystycznym, z czasem zaczyna się otwierać na otaczającą ją wspólnotę. Na docenienie zasługuje również Sabrina (Rachida Brakni), która walczy jak lwica o swoją córkę i nie spocznie, póki nie dowiedzie sprawiedliwości. Każda z kobiet na ekranie jest inna, różni je status społeczny i historia, ale łączy chęć godziwego życia bez bezsensownych wojen i ograniczeń. Mężczyźni odgrywają tu drugie, bądź nawet trzecie skrzypce. Są złoczyńcami, są bierni, są zabawni i są często nieobecni, bo zostali ofiarami wojny. Bohaterki tanecznym krokiem zmierzają ku emancypacji i żadna przeciwność ich nie powstrzyma, w myśl zasady, iż nie ma siły potężniejszej niż rozjuszona kobieta.

Dla fanów twórczości Xaviera Dolana

Miłośnicy pięknych kadrów będą zachwyceni zdjęciami. Jest malowniczo, jasno, w wielu scenach przebija się błękit nieba. Sekwencje taneczne są uchwycone w artystyczny, delikatny sposób. Nie dostaniemy tutaj teledyskowych ujęć a choreografie są bardzo techniczne. Możemy śledzić ich zaawansowanie i płynność na różnych etapach historii Hourii, ponieważ każde wydarzenie wywiera efekt na jej sposobie poruszania się, a także na sposobie poruszania się kamery. Czasami widz może poczuć się bardzo intymnie, jakby podglądając bohaterkę z ukrycia. Sceny tańca są hipnotyzujące. 

Muzykę do filmu wybrała i skomponowała Yasmine Meddour. Idealnie uzupełnia estetykę produkcji. Moją pierwszą myślą po seansie było: „Ależ to piękny film”. Naprawdę, wizualnie i pod względem wrażliwości oraz sposobie narracji obraz przypomina mi kino Xaviera Dolana. Całość jest dopracowana fabularnie, opowiadana wszystkimi dostępnymi środkami wyrazu i przepełniona detalami.

Jeżeli jesteście miłośnikami jakościowego kina studyjnego, to najnowszy film Mounii Meddour jest właśnie dla Was. Jak dla mnie to mocne 9/10. W kinach już od piątku 2 czerwca.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl