MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

To są właśnie te detale. „Małe rzeczy” – recenzja filmu

Popularność seriali true crime, regularnie podtapiających sekcje nowości na największych platformach streamingowych, skłania ku jednej refleksji – widownia kocha zbrodnie. Te wymyślone lub w najlepszym razie lekko inspirowane rzeczywistością świeciły triumfy jeszcze w XX wieku, zwłaszcza w jego ostatniej dekadzie. Nostalgiczna nuta przyciągająca przed ekran znaną twarzą i gatunkiem da się umiejętnie spieniężyć, zapewniając rozrywkę z najwyższej półki. Jak na tym polu sprawdziły się Małe rzeczy?

Joe Deacon (Denzel Washington), zastępca szeryfa w niewielkim hrabstwie nieopodal Los Angeles trafia do metropolii wiedziony tropem powtarzających się napaści na młode kobiety. Brak identyfikacji przez ofiary i nieliczne dowody utrudniają śledztwo. Na miejscu policjant spotyka byłych współpracowników – przed laty pracował tu w wydziale zabójstw, następnie zmieni pracę z powodów osobistych. Młody detektyw Jim Baxter (Rami Malek), wypełniony nowoszkolnym drylem i idealistycznym rozróżnieniem praca-dom, czuje się zagrożony przez starego wygę zdegradowanego do roli patrolującego chodniki. Kolejne zaginione kobiety zmuszają obu mężczyzn do coraz ciaśniejszej współpracy, przeobrażającej się w niespodziewaną przyjaźń. Ambicje nowicjusza zderzające się z osobistymi motywacjami emeryta schodzą na dalszy plan, gdy w toku śledztwa udaje się wytypować podejrzanego Alberta Sparme (Jared Leto). Nieubłaganie uciekający czas zmusza funkcjonariuszy do podjęcia radykalnych kroków, naginając kodeksy, które przysięgli chronić.

To są właśnie te detale. „Małe rzeczy” – recenzja filmu

Fotos z filmu Małe rzeczy

Niczym u klasyka

Reżyser John Lee Hancock, odpowiedzialny za Wielki Mike. The Blind Side czy McImperium nawiązał do współczesnych klasyków thrillera policyjnego, takich jak Siedem Davida Finchera. Niedopasowanie dwójki protagonistów ze względu na wiek, doświadczenie i porywczość kino widziało w niejednej odsłonie, nawet komediowej – tu przywołać można choćby Zabójczą broń Richarda Donnera i nieśmiertelny duet Mel Gibson-Danny Glover. Malek i Washington już na pierwszy rzut oka wydają się idealnie dopasowani do swoich ról. Brak chemii w ich relacji byłby nawet pożądany – dystans i niechęć wyczuwalna od przynajmniej jednego z policjantów podprogowo mówi o nich więcej niż lapidarne dialogi. Nierzadkie ucieczki w rwaną i wartką wymianę zdań z kolei przyśpieszają wlokące się śledztwo. Niczym u Aarona Sorkina to również przyjemność dla ucha, gdy puenta wymarzenie trafia w czuły punkt, przeprowadzając interlokutorski armagedon. W scenariopisarskiej sztuce Hancock jest hollywoodzkim wzorem; idealnie konstruuje każdy akt opowieści zgodnie z podręcznikowymi prawidłami. Czy dzięki temu jego filmy ogląda się z zainteresowaniem? – to sprawa bardziej złożona.

Fotos z filmu Małe rzeczy

Depcząc po piętach zabójcy

Napięcie utrzymuje się dzięki niepewności: kim jest zabójca i czy podejrzani są wytypowani właściwie. Policjantom współczuje się przez odstraszające opisy zbrodni i sceny morderstw utopione we krwi. Morderca konkretnie profiluje swoje kolejne ofiary, a powtarzające się motywy wskazują, że osiąga nimi własny cel. Detektywi muszą przeorganizować rozrzucone po drodze puzzle i złożyć spójną narrację kończącą pochód kolejnych ciał. Rozgryzanie zagadki razem z postępem fabuły to prawdopodobnie najbardziej satysfakcjonujący element seansu, jak to zwykle bywa przy tego typu filmach. Przewrotność, na którą stać Małe rzeczy pochodzi natomiast od wywrócenia formuły i odbiegnięcia w odmiennym kierunku. Podobny zabieg zadziałał w pamiętnym Siedem Davida Finchera, dzięki stopniowaniu tegoż napięcia, równomiernie przygotowujących na nieuniknione. Hancock przechodzi między niskimi a wysokimi rejestrami, niczym odpowiadając na zapotrzebowanie śmiałka wsiadającego na roller coastera. Przy takiej śmiertelnej powadze, tematycznej i tonalnej, zabieg jest niezrozumiały, a jego bezpieczeństwo znieczula na kulminacje w trzecim akcie.

Fotos z filmu Małe rzeczy

Jeden headliner

Z limbo nie są w stanie wyciągnąć również aktorzy. Denzel od pierwszych minut na ekranie zaskakuje, udowadniając, jak reszcie obsady daleko do jego nadal wspaniałego kunsztu. Leto snujący się po pustyni z diabelskim uśmiechem postaci do przesady Mansonowskiej czy bezbarwny i apatyczny Malek pozostawiają Małe rzeczy koncertem jednego tenora. Skąpane w bezkresnym mroku L.A. (niby mienią się tu jakieś odwołania do tradycji noir; są równie niewidoczne, co połowa filmu na zbyt ciemnym ekranie) jest bardziej znośne, gdy Washington może pofolgować sobie przy zdziwaczałych manieryzmach policjanta-samotnika rozwiązującego sprawę swojego życia. W takich chwilach okazuje się, że zatęchłą atmosferę można choć trochę przewietrzyć – szkoda, że tylko na moment.

Fotos z filmu Małe rzeczy

Rasowych thrillerów nigdy dosyć, choć ich ewolucja powinna być współmierna z mijającym czasem. Małe rzeczy nie zwracają uwagi na detale, które uczepiają się ubiegłego stulecia, a przez swoja dominującą naturę szufladkują seans w wieczornym paśmie telewizyjnym obok innych, co najmniej nastoletnich tytułów. Gatunek i idące za nim intertekstualne nawiązania nie powinny uwsteczniać czegoś zrobionego współcześnie, lecz film Hancocka jest redundantny niemal w każdym szczególe, nawet w wykorzystaniu prawdziwej (i jednej z nielicznych) gwiazdy kinowej, jaką jest Washington.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ