MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Projekt Adam – recenzja filmu. Co dwóch Adamów to nie jeden.

Wydaje mi się, że Ryan Reynolds ostatnio poszedł w ślady Dwayne’a Johnsona i stara się zagrać w możliwie jak największej ilości produkcji. Może tylko to ja mam takie szczęście, że widzę często na ekranie odtwórcę Deadpoola? Nie wiem. W każdym razie wiecznie uśmiechnięty Reynolds pojawił się ostatnio w Czerwonej Nocie, która fabularnie nie porywała, ale była mile odstresowująca, oraz w świetnym Free Guy, będącym ukłonem w kierunku fanów popkultury.

Widząc jego role, zastanawiam się, czy Ryan potrafi zagrać tylko wesołego lekkoducha, czy też w każdej produkcji bawi się tak samo dobrze, bo każdą postać gra niemal identycznie. Jak poszło mu w kolejnym filmie dostępnym na platformie Netflix?

Projekt Adam – recenzja filmu. Co dwóch Adamów to nie jeden.

Podróżowanie w czasie już za 30 lat?

Projekt Adam rozpoczyna się z przytupem. Główny bohater ucieka statkiem kosmicznym przed bliżej niezidentyfikowanymi napastnikami. Facet jest ranny, ale ostatkiem sił wskakuje w tunel czasoprzestrzenny, cofając się do… naszych czasów, gdzie trafia do swojego rodzinnego domu i spotyka – tu was zaskoczę – samego siebie w wieku dwunastu lat.

Chcąc nie chcąc starszy Adam musi połączyć siły z młodszym sobą, by odnaleźć kogoś bliskiego i powstrzymać złą organizację z przyszłości.

Pierwsza rzecz, jak rzuciła mi się w oczy, to niezwykle zaawansowana technologia, która jest dostępna w latach 50. XXI wieku. Tempo rozwoju technologicznego w ostatnich latach może sugerować, że w najbliższym czasie czeka nas pewien zastój. W mojej ocenie światu jeszcze daleko do zaawansowania na poziomie prezentowanym w tej produkcji.

Ryanów dwóch

Jak już wspomniałem wcześniej, Reynolds odgrywa swoje role w bardzo podobny sposób. Tutaj również co rusz rzuca kąśliwe uwagi i uśmiecha się od ucha do ucha, prezentując idealnie białe zęby. Nawet jego młodsza wersja nie szczędzi mu pochlebstw na temat jego muskulatury. Co prawda, miał też poważniejsze sceny, ale to w końcu kino familijne, gdzie ma być miło, zabawnie i ciepło. Ta rola bardzo do niego pasowała i zachowanie Ryana nie kłuło w oczy (nie, żebym go nie lubił).

Dłużej nad powyższym aktorem nie będę się rozwodzić, natomiast warto przyjrzeć się chłopcu grającemu młodszą wersję Adama. Walker Scobell to po prostu mały Reynolds! Idealnie wykonał swoje zadanie naśladując zachowanie odtwórcy głównej roli. Opisana dwójka jest magiczna, a ich przekomarzania czy też współpraca tworzą chemię, która wyciąga to widowisko o kilka gwiazdek do góry. Tylko dla tego duetu warto obejrzeć tę produkcję!

Choć ich postacie nie są napisane w skomplikowany sposób, a wątek relacji ojca i syna nie jest niczym oryginalnym (choć bardzo ważnym), to całość ogląda się przyjemnie.

Fani MCU mogą zobaczyć Marka Ruffalo w roli ojca i naukowca, jednakże w tym przypadku nie zamienia się w zieloną bestię. Kolejną znaną osobistością z Marvela jest Zoe Saldana – tutaj w roli wybranki serca głównego bohatera.

Natomiast słabo wypada postać antagonisty. Maya Sorian (Catherine Keener) jest bez charakteru. Niczym mnie nie zainteresowała, w żaden sposób nie porwała. Nie pierwsza i nie ostatnia zrobi dla kasy wszystko. Czasu antenowego też nie dostała za dużo, więc nawet nie było jak jej rozwinąć. Szkoda.

Odwieczny problem podróży w czasie

Za reżyserskie stery stanął Shawn Levy odpowiedzialny między innymi za Stranger Things, czy Free Guy’a. Właśnie ze względu na to drugie miałem spore nadzieje, co do tego seansu. Nie zawiodłem się, choć do historii z filmu o grze komputerowej jeszcze mu brakowało. Dostałem to, co chciałem, czyli rozrywkowe, nieskomplikowane kino familijne.

Zaraz. Jak to nieskomplikowane? Podróże w czasie zawsze są skomplikowane!

Faktycznie. Zabawy czasem wiążą się z pewnymi komplikacjami. W Projekcie Adam jest to szybko, ale dość klarownie wytłumaczone i mi to odpowiadało. Są też i słabe strony. Z produkcji dowiadujemy się, że w przyszłości jest bardzo źle i w zasadzie to wszystko. Twórcy nie pokazują nam praktycznie nic, poza tym, co jest niezbędne. Mamy zaawansowane statki kosmiczne, coś na kształt mieczy świetlnych i ludzi zamieniających się w magiczny pył (film dla dzieci = minimum brutalności). Sceny z przyszłości są bardzo skąpe i… bezludne. Na szczęście nie przeszkadza to w odbiorze treści, a jeśli już coś jest pokazane, to jakościowo wygląda to dobrze.

Podsumowując to nie jest superprodukcja, a raczej niskobudżetowe widowisko na miłe spędzenie wieczoru z rodziną. Jeśli lubicie Reynoldsa, to z pewnością się nie zawiedziecie. Jest wesoło, mamy wartką akcję i temat trudnej relacji ojca z synem. Jest nawet miejsce na ewentualne uronienie łezki wzruszenia. Ja się dobrze bawiłem. Teraz czekam aż odtwórca starszej wersji Adama, nareszcie dostanie angaż do jakiegoś poważnego filmu. Z chęcią zobaczę go w roli czarnego charakteru. Deadpool z Wolverine’a się nie liczy.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ