Fabuła przedstawiona w poprzednich tomach doprowadziła mnie do stanu, w którym marudziłem na lewo i prawo — a już szczególnie numer szósty — to był bezczelny filler, który zatrzymał tę rozpędzoną historię. Na szczęście tym razem Spencer stworzył historię, która na pewno jest pośród najlepszych z tego runu. Czytając, miałem ochotę jak najszybciej dotrzeć do końca, żeby wiedzieć co będzie dalej. To dla mnie bardzo ważne, żeby scenarzysta komiksu umiał      zainteresować i spowodować, że chwile spędzone na lekturze, będą czystą przyjemnością. Multiwersum jest tutaj zastosowane znacznie lepiej, niż w MCU (musiałem pozwolić sobie na ten przytyk), a losy Petera Parkera i Miguela O’Hary idealnie się łączą. Tak jak wcześniej pisałem, autor wkomponował w te przygody także postać Victora Von Dooma, co w ciekawy sposób połączono z międzynarodowym konfliktem. Jeżeli czujecie, że to za dużo dobroci, to co powiecie na to, że zobaczymy      tu również… Silver Sable? Tak jak w stosunku do Amazing Spider-Man: Rzeź absolutna miałem ogromne oczekiwanie i tak samo ogromnie się zawiodłem, tak tutaj zostały one spełnione z nawiązką! Dziękuję Pan Spencer!