MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Znany detektyw bez wąsa. „Sherlock Holmes: Chapter One” – recenzja gry

Jako wyjadaczka gier z Sherlockiem Holmesem mogę z powodzeniem nazwać się „mistrzynią dedukcji”. Mam na swoim koncie ukończone niemal wszystkie produkcje z tym bohaterem od Frogwares, więc tym bardziej musiałam sięgnąć po najnowszą zatytułowaną Sherlock Holmes: Chapter One. Tym jednak razem ukraińskie studio postanowiło oddać w ręce graczy prequel serii. Co to znaczy? Sherlock został odmłodzony o parę dobrych lat i dopiero wkracza na ścieżkę, która zaprowadzi go na Baker Street 221B, gdzie wraz z Johnem Watsonem będzie rozwiązywał kolejne zagadki. Najpierw jednak musi stawić czoła własnej przeszłości.

Znany detektyw bez wąsa. „Sherlock Holmes: Chapter One” – recenzja gry

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Młody geniusz

Młody Holmes wraz ze swoim przyjacielem Jonem (to nie jest jeszcze ten John Watson!) przybywa na wyspę Cordona, gdzie spędził część swojego dzieciństwa, aby odwiedzić grób matki. Okazuje się, że wokół śmierci Violet Holmes narosło wiele mitów. Sam Sherlock nie potrafi przypomnieć sobie dni poprzedzających to smutne wydarzenie. Najwyraźniej wywołało to u niego traumę, ale… dlaczego? Detektyw musi w końcu zamknąć ten rozdział swojego życia i ruszyć do przodu. Tak więc odkrycie prawdy staje się naszą główną sprawą, a przy okazji natrafiamy na kolejne zagadki, które wymagają rozwiązania.

REKLAMA

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Otwarty świat z kiepskim systemem walki

Tym razem twórcy postanowili dać nam nieco więcej luzu w kwestii eksploracji świata – możemy swobodnie zwiedzać Cordonę, przy okazji przypominając sobie wiele momentów z życia młodego detektywa, jak i natrafiamy na nowe sprawy. I w sumie to wszystko jeżeli chodzi o nowości, cała reszta w zasadzie nie różni się niczym specjalnym od innych produkcji Frogwares, takich jak Sherlock Holmes: The Devil’s Daughter czy The Sinking City. Aby rozwiązać daną zagadkę, przesłuchujemy podejrzanych i świadków (musimy przy tym mieć na sobie odpowiednie przebranie), podsłuchujemy rozmowy, odnajdujemy potrzebne informacje w archiwach, a także zbieramy poszlaki i dowody z miejsca zbrodni. Dokonujemy także analizy chemicznej, która w tej części jest bardziej rozwinięta – mnie niestety bardzo irytowała. To wszystko pozwala Sherlockowi wyciągnąć wnioski, które następnie porządkujemy w „pałacu pamięci” detektywa, aby prawidłowo wytypować zabójcę. Problem polega jednak na tym, że gra w większości przypadków nie informuje, czy dokonaliśmy właściwego wyboru – fabuła zostaje popchnięta do przodu, a o konsekwencjach dowiadujemy się z gazety, którą możemy nabyć w kiosku bądź od gazeciarza. Trochę szkoda, bo nie możemy odczuć tego personalnie. Po prostu kończymy sprawę i lecimy dalej.

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Czasami Sherlock musi skorzystać ze swoich umiejętności strzeleckich i bokserskich. Nie jest to jednak jakoś specjalnie rozwinięty element gry. Pojedynki z przeciwnikami są banalne i wymagają co najwyżej ciągłego biegania oraz celnego oka. Przeciwnicy dzielą się na trzy rodzaje: zbirów uzbrojonych w potężne, ale wolno ładujące się samopały, tych uzbrojonych w celne, ale zadające niewielkie obrażenia pistolety, oraz irytujących do granic możliwości nożowników. W późniejszych etapach gry bandyci posiadają elementy pancerza, które należy uszkodzić, zanim będzie możliwe ich aresztowanie. Co prawda można ich także bezpardonowo zastrzelić, ale wówczas otrzymujemy mniejsze mnożniki punktowe w ramach nagrody za ukończoną walkę. I jest także niezgodne z zasadami Sherlocka, który po śmiertelne metody sięga wyłącznie w ostateczności.  W trakcie walki ładuje się nam także tabakierka, za pomocą której możemy natychmiastowo wystawić przeciwnika na łaskę naszego detektywa.

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Jak stracić głowę dla sprawy?

Niewątpliwie dużym plusem jest sama wyspa Cordona. Twórcy rozwinęli swój pomysł z The Sinking City i każdej z ulic nadali własną nazwę – to niewątpliwie pomaga, gdy musimy udać się w konkretną lokalizację. Niektóre miejsca nawet zapierają dech w piersiach – widok ze starych ruin i mostów, które łączą ze sobą dzielnice. Podczas przemieszczania się po wyspie możemy napotkać przedstawicieli różnych warstw społeczeństwa, od bogaczy po imigrantów, czy bandy złodziei. Łatwo ich oczywiście rozróżnić po ubiorze, ale możemy skorzystać także z trybu detektywistycznego – Sherlock, wykorzystując swój zmysł dedukcji, potrafi odczytać personalia osoby, na którą właśnie patrzy. Szczególnie jest to przydane przy rozwiązywaniu zagadek, czy doborze odpowiednich ubrań do przeprowadzenia danej rozmowy.

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Już na pierwszy rzut oka widać, że animacja i poziom grafiki daleko odstają od gier „z najwyższej półki” i są po prostu przestarzałe. Twórcy nie uniknęli także licznych błędów, a jest ich całkiem sporo. Mój Sherlock potrafił zablokować się pomiędzy głazami (niestety nie możemy skakać bohaterem), więc musiałam wczytać ostatni zapis. Albo bohater wpadł pod tekstury – sami zobaczcie na poniższym screenie. Natomiast w samym spolszczeniu można znaleźć wiele błędów językowych, albo w ogóle brak tłumaczenia. Zdarzyło mi się nawet, że w jednym z artykułów miałam dwa takie same akapity.

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Ale żeby tylko nie narzekać, to pochwalę twórców za nawiązania do dzieł z popkultury. Ja natrafiłam na kilka, m.in. z He-Mana i Skyrima, a nawet mitologi greckiej (obraz Saturna pożerającego własne dzieci). Także warto nadstawiać uszu i często rozmawiać z Jonem!

Screen z gry Sherlock Holmes: Chapter One

Ciekawy średniaczek

Sherlock Holmes: Chapter One to w moim odczuciu średnia przygodówka, której nie opłaca się kupować za pełną cenę. Niemniej jest to powiew świeżości dla tej serii. Twórcy odpowiednio rozbudowali formułę poprzednich odsłon gier o najsłynniejszym detektywie – dorzucili trochę misji pobocznych i wykreowali otwarty świat, który wymaga jeszcze dopracowania (tak samo jak wspomniany system walki). Liczę, że Chapter Two – o ile powstanie – będzie już czymś godnym polecenia każdemu. Póki co sami musicie zdecydować, czy taka forma rozgrywki Wam odpowiada. Tymczasem czekam jeszcze za DLC, które mają zostać wkrótce dodane do gry.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ