Wiking – recenzja filmu. Zemsta najlepiej smakuje na zimno.

Robert Eggers przyzwyczaił nas do jakościowego i artystycznego kina. Zarówno Czarownica: Bajka Ludowa z Nowej Anglii, jak i Lighthouse zdobyły uznanie nie tylko krytyków, ale także publiczności. Czy Wiking również ma podobny potencjał? 

Człowiek Północy

Uwielbiam Alexandra Skarsgarda od czasów jego roli demonicznego wampira Erica Northmana w serialu True Blood. Gdy zobaczyłam klimatyczne zwiastuny najnowszej produkcji Eggersa, gdzie w tytułowego, nomen omen Northmana wcielił się mój ulubieniec. Zajarałam się i stwierdziłam, że czas zatrzeć słabsze wrażenie po Tarzanie: Legenda, w którym     przewidywalną i nudną fabułę rekompensował mi jedynie aspekt wizualny głównych postaci. 

Ach Ci Wikingowie

Islandia, X wiek, młody książę Amleth (Skarsgard) czeka na powrót swego ojca – Króla Aurvandila. Wyczekiwana chwila niestety przybiera tragiczny obrót , gdy wuj chłopca Fjolnir (Claes Bang), dokonuje zamachu na władcę i porywa jego matkę księżną Gudrun (Nicole Kidman), przy okazji zarzynając większość poddanych mieszkańców osady. I właśnie już na samym początku mamy moment przełomowy, który na zawsze zmieni bohatera     uciekając z wyspy, poprzysięga on pomścić ojca, odbić matkę i zgładzić stryja. Słowa powtarzane jak mantra będą od tej pory kompasem, przypominającym co rusz o obranej ścieżce zemsty.  

Nie będę zdradzać Wam dalszego rozwoju fabuły, żeby nie psuć frajdy w konsumowaniu tego masakrycznego widowiska. Przygotujcie się na zalew morza krwi i widoki na myśl przywodzące slasher aniżeli dramat. Część scen jest tak brutalna, np. walka na wulkanie, że wypada wręcz groteskowo. Zdecydowanie odradzam spożywanie posiłków w trakcie seansu, chyba że metry zwisających flaków nie mają wpływu na odczuwany apetyt. Kilka razy musiałam odwrócić głowę, żeby nie chłonąć długich sekund epatowania przemocą. 

Szekspirowski dramat

The Northman to sprytne połączenie szekspirowskiego dramatu, antycznej baśni i nordyckiego mitu. Historia księcia Amletha, o którym opowiada skandynawska legenda, była bezpośrednią inspiracją dla Wiliama Shakespeara przy tworzeniu Hamleta. To właśnie uniwersalizm tej historii jest największą siłą scenariusza (za który odpowiada również twórca). Widzowi łatwo jest zidentyfikować się ze skrzywdzonym królewiczem, zdradzonym przez najbliższych, pragnącego odebrać to, co mu się należy. 

Film portretuje nordycką obyczajowość, pokazuje moc rytuałów i wiary w bóstwa. Jesteśmy świadkiem inicjacji Amletha, który biega wraz z ojcem      nago, naśladując wilki, zanim wpadnie w trans pod pilnym okiem szamana Heimira (Willem Defoe). Kolejną mistyczną chwilą jest spotkanie z charyzmatyczną czarownicą (Bjork). Każde zdarzenie postrzegane jest jako nieprzypadkowe, ofiary, każda makabra, odczytywane są jako gniew sił wyższych i wpływa na funkcjonowanie całej wspólnoty. Bardzo sprytnie żongluje tym nasz wojownik, powoli siejąc wszechobecną psychozę. Jak to w epoce, okrucieństwo widać na każdym kroku, czy to w rozrywce, czy przy rozwiązywaniu sporów. Nie ma podziału na tych dobrych i złych, obie grupy mają krew na rękach, nikt nie może czuć się bezpiecznym, niezależnie od statusu quo, który posiada. 

Wiking to opowieść mroczna. Od samego początku czuć tragedię i powagę sytuacji. Odbiorca nie uświadczy tutaj chwili wytchnienia czy rozluźnienia atmosfery, która jest wręcz klaustrofobiczna i momentami przyprawia o ucisk w brzuchu. Zaczynamy od trzęsienia ziemi, by przejść do powoli toczącej się akcji. 

Jedyną rzeczą, która może odwrócić uwagę od fabuły, są zapierające dech w piersiach krajobrazy. Strome skały, pokryte mgłą klify, bezkresne wody to prawdziwa uczta. Sceny kręcono w Wielkiej Brytanii, na Islandii, a także w Irlandii i Irlandii Północnej. 

Scenografia i kostiumy robią wrażenie. Dodatkowo ścieżka dźwiękowa potrafi przyprawić o ciarki i świetnie koresponduje z tym, co akurat przewija się na ekranie. Czuć, że nie mamy już do czynienia z niszowym projektem, jak to bywało     w przypadku wcześniejszych     produkcji     reżysera. Nie jest to jednak film komercyjny. Próżno tu szukać rozbudowanych i błyskotliwych dialogów, więcej o relacjach i emocjach mówią kadry i symbolika. Seans był dla mnie ciężką przeprawą, ale jak najbardziej wartą odbycia.  

Jeżeli jesteście fanami kina zemsty, miłośnikami średniowiecznych/nordyckich klimatów czy po prostu macie ochotę na wymagające kino, to The Northman jest dla Was. Znajdziecie tu znakomitą obsadę, dużo artyzmu i naturalizmu. Chociaż powolny rytm może niektórych zniechęcać, to warto obejrzeć, żeby razem z Amlethem przeżyć swoiste katharsis. 

Za przekazanie filmu do recenzji dziękujemy dystrybutorowi Galapagos.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl