MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Widziałem pterodaktyla cień. "Silent Hill" - recenzja gry

Po przeczytaniu mojej recenzji Silent Hill 2, zadzwonił do mnie znajomy, żebym koniecznie napisał swoje przemyślenia na temat jedynki. Gdy dowiedział się, iż nie posiadam jej w swojej kolekcji, przyjechał do mnie, by pożyczyć mi swój egzemplarz! Mając taką okazję, nie mogłem sobie odmówić naskrobania opinii. W chwili, kiedy powstawał tekst, w kalendarzu był październik – najstraszniejszy miesiąc w roku. Za dużo znaków, prawda?

Pierwsza część o piekielnym miasteczku została wydana w 1999 roku i jest klasykiem gatunku survival horror. Za jej powstanie odpowiada grupa Team Silent od firmy Konami.

Screen z gry Silent Hill

Witamy w piekle

Głównym bohaterem jest Harry Mason, który wraz z córką Cheryl wybrał się na wakacje. Niestety, doszło do wypadku samochodowego, w którym Harry stracił przytomność. Gdy się obudził, zobaczył, że córki nie ma w samochodzie, więc rozpoczął  poszukiwania w pobliskim miasteczku…

Gra bardzo szybko pokazuje, że miejsce, do którego trafiliśmy, nie jest zwyczajne. Z początku puste, zamglone ulice na dźwięk syreny, przemieniają się w krwawe, udekorowane drutami kolczastymi drogi. Już po kilku minutach rozgrywki dostajemy przedsmak innego wymiaru. Harry jednak traci przytomność i budzi się w barze, a miasto ponownie staje się szare.

Protagonista, podczas swojej podróży spotka zaledwie kilku ludzi, ale o bardzo ciekawych charakterach. W poszukiwaniach pomoże nam policjantka Cybil. Poznamy Dahlię Gillespie, która wydaje się raczej niepoczytalną osobą. Porozmawiamy z lekarzem Kaufmannem oraz pielęgniarką Lisą. Na tym repertuar postaci się kończy. Mało jak na turystyczne miasteczko, prawda?

Ponadto nieraz przyjdzie nam zmierzyć się z jakąś zagadką, a te są naprawdę interesujące i nie zawsze dostaniemy wystarczającą podpowiedź. Czasami musiałem zatrzymać się na chwilę i odrobinę pogłówkować. Szczególnie podobało mi się jedno zadanie związane z pianinem.

Screen z gry Silent Hill

Diabelska fauna

Zamiast mieszkańców na ulicach przywitają nas różne potwory, wyglądem przypominające pterodaktyle, małpy czy psy. Podczas zwiedzania szkoły, zaatakują istoty podobne do dzieci, a w szpitalu – opętane pielęgniarki i lekarze. Groteskowe potwory w dzisiejszych czasach raczej wywołują uśmiech na twarzy, ale pod koniec lat dziewięćdziesiątych faktycznie mogły przerazić. W dodatku to jedyna część, gdzie trudno mi było pokonać monstra na ulicach bez broni palnej. Ucieczka również nie była łatwa, bo latające pterodaktyle w końcu potrafiły mnie dosięgnąć i tylko ostry manewr w bok mógł uratować sytuację. Mimo to uważam, że na zwykłym poziomie trudności przeciwnicy nie stanowią większego problemu, tak samo bossowie. Niespecjalnie martwiłem się amunicją czy lekami. Ważne było tylko by nie dać się złapać grupce wrogów, gdyż potrafią oni współpracować ze sobą. Dla przykładu – jedna pielęgniarka może chwycić Harry’ego, a druga zadać cios nożem.

Screen z gry Silent Hill

Dwie twarze Silent Hill

Idziecie sobie zamgloną ulicą, na której prawie nic nie widać. Cisza, żadnej żywej duszy. Po chwili jednak widzicie krew. Biegniecie dalej i nagle słyszycie dźwięk syreny. Otoczenie zaczyna się przekształcać. Ściemnia się, budynki tracą ściany i wszystko zalewa krew. Mniej więcej tak na naszych oczach zmienia się miasteczko.

Inny wymiar Cichego Wzgórza jest niezwykle intrygujący i faktycznie może kojarzyć się z piekłem, a do dziś za interesujące lokacje można uznać szkołę czy szpital, które nadal potrafią straszyć. Okultystyczne dekoracje, wiszące płaty skóry i wszechobecna krew tworzą obraz rodem z najmroczniejszych koszmarów. Cała ta otoczka ma fabularny sens, o czym możemy dowiedzieć się z różnych notatek znalezionych w mieście oraz z rozmów z Dahlią.

Twórcy dość ciekawie wykorzystali efekt mgły, za którą na bieżąco wczytują się tekstury. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że mgła stanie się elementem rozpoznawczym całej serii. Inną ciekawostką są nazwy ulic, noszące nazwiska znanych pisarzy powieści grozy. Znajdziemy tu też kultowe „Redrum” namalowane na drzwiach jednego z garaży. Takich smaczków jest dużo więcej.

W dodatku gra oferuje nam cztery zakończenia (celowo nie liczę UFO ending, które traktuję raczej jako żart), a to, jakie dostaniemy, zależy od naszych decyzji podczas przechodzenia gry. Decyzje te determinują też z jakim ostatnim bossem się zmierzymy.

Twórcy za kanoniczne zakończenie uznali to o nazwie „Good”, które teoretycznie nie jest tak dobre, jak „Good+”.

Screen z gry Silent Hill

Sterowanie czołgiem

Sterowanie Harry’ym Masonem działa na podobnej zasadzie jak w serii Resident Evil. Jest to potocznie nazwane „sterowaniem czołgiem”. Strzałka do przodu powoduje, że postać porusza się przed siebie, bez względu na to, jak stoi do kamery. Lewa i prawa strzałka służy do obracania postacią. „Ulepszeniem” jest możliwość jednoczesnego strzelania i poruszania się, co u konkurencji było niemożliwe. Nie mamy statycznej kamery, co odbija się odrobinę na jakości graficznej, ale za to mamy możliwość przesuwania obrazu i brak jest wczytywania kolejnych fragmentów pomieszczeń.

Ponadto możemy wykonywać uniki! Wtedy to było coś!

Screen z gry Silent Hill

Klasyk, który stał się prekursorem gatunku

Pierwsza odsłona Silent Hill w momencie swojej premiery była rewolucją na rynku gier i z miejsca została rywalem marki Resident Evil. Została sprzedana w ilości ponad dwóch milionów kopii! Jedynka ma bardzo intrygującą historię, która została opowiedziana w najlepszy – jak na tamte czasy – sposób. Dotyka takich tematów jak rodzina czy religia. Choć nie widzimy mimiki twarzy postaci, to jednak możemy wyobrazić sobie strach, zaskoczenie czy złość. Silent Hill było pierwszą grą survival horror w pełnym 3D wyciskającą siódme poty ze starej dobrej PSX. Oświetlenie i muzyka skomponowana przez Akirę Yamaokę budowały niebywałe napięcie. Ta część została również pochwalona za wykorzystanie funkcji wibracji DualShock – coś, co dziś wydaje się standardem, prawda?

Gra została skrytykowana za aktorstwo głosowe, określone jako przeciętne i za nie do końca jasną historię, pozostawiającą wiele pytań bez odpowiedzi. W kwestii historii faktycznie muszę się zgodzić z krytykami – jest ona bardzo dobra, ale czułem niedosyt przy wątku z Alessą. Było jej za mało, wiele trzeba było sobie dopowiedzieć, a ujawnienie całej intrygi zawarte jest praktycznie w jednym zdaniu w końcowej scenie. Trochę za mało. Na szczęście w prequelu jedynki mamy więcej informacji. Tak, właśnie poczułem chęć na Silent Hill Origins.

Domyślam się, że w dobie pięknej grafiki, rozbudowanej fabuły i niczym nieskrępowanych scen, taka gra może wydawać się prosta, brzydka a nawet irytująca podczas sterowania. Myślę, że jednak warto zapoznać się z tym tytułem, włączyć wyobraźnię i poznać korzenie obecnych gier z tego gatunku.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ