Previous slide
Next slide

Księga Zaginionych Opowieści Tom 1 — recenzja książki. Tolkien wydaje zza grobu

Niecałe pół wieku po śmierci J.R.R. Tolkiena w Polsce ukazał się kolejny tytuł jego autorstwa co więcej jest ona tylko wstępem do większego cyklu książek, bo w przeciągu najbliższych kilku lat spodziewać się można kolejnych jedenastu (a właściwie dwunastu) tomów. Jak to możliwe, możecie spytać. Otóż przed odejściem z ziemskiego padołu Profesor zostawił ogrom szkiców i notatek dotyczących wydanych już dzieł. Podobnie jak w przypadku chociażby Upadku Gondolinu czy Silimarilionu wszystkie teksty zredagował jego syn, Christopher Tolkien.

Gdy kilka miesięcy temu poznańskie wydawnictwo Zysk i Spółka ogłosiło plany publikacji, po całej społeczności polskich fanów Tolkiena rozniosły się okrzyki radości, gdyż jak dotąd tylko w naszym języku ukazały się tylko dwa tomy. Warto w tym miejscu dodać, że jeśli nic nie stanie na przeszkodzie to za jakieś trzy, cztery lata będziemy mogli pochwalić się pierwszym nieanglojęzycznym wydanie całego cyklu, gdyż oprócz oryginału w języku Szekspira tylko pojedyncze tomy były tłumaczone na inne języki. Przyznam się, że należałem do tej grupy, która z niecierpliwością czekała na premierę dzieła, a informacje o opóźnieniach czasem podnosiły mi ciśnienie. Jednak gdy pewnego październikowego dnia dostałem wiadomość, że mogę już odebrać książkę, byłem bardziej niż uradowany.

Księga Zaginionych Opowieści Tom 1 — recenzja książki. Tolkien wydaje zza grobu

Początek elfich opowieści

W książce prześledzić można dzieje świata fantasy od jego stworzenia przez Eru Iluviatara, przez bunt Melka (znanego później jako Morgoth), po przybycie jednego ze szczepu elfów do Śródziemia. Już na samym początku łatwo zauważyć, że Tolkien ochoczo podbierał motywy m.in. z różnorodnych mitologii (przede wszystkim z germańskiej i nordyckiej). Cykl elfickich opowieści zaczyna się powołaniem do życia Valarów, którzy następnie pomagają Stworzycielowi pisać muzykę odpowiedzialną za rodzący się do życia nowy świat. Niestety jeden z nich zaczyna wplatać w nią swoje pomysły, co skutkuje pojawieniem wprowadzeniem zła i ciemności do powstającego dzieła.

W dalszych fragmentach przeczytać można o walce pozostałych Ainurów z podstępami tego upadłego, stworzeniu ich siedziby w Valinorze czy przebudzeniu się elfów jako starszych z Dzieci Illuvtara. Jak łatwo zauważyć, tworzenie świata przez jednego Boga, czy bunt jednego z jego najsilniejszych sług Tolkien zdecydowanie zapożyczył z Biblii, a szeroki panteon Valarów, zwanych również bogami mógł zapożyczyć chociażby z mitologii nordyckiej, z której korzystał również innych momentach. Choć na dobrą sprawę prawie każda z dawnych mitologii posiadała szeroki wachlarz bóstw, opiekującymi się poszczególnymi aspektami życia czy fragmentów natury.

Coś wyjątkowego

Nie jest standardowa powieść w stylu Hobbita czy Władcy Pierścieni, a raczej zbiór opowiadań o tematyce krainy będącej protoplastą Śródziemia, połączonych wspólnym pierwiastkiem Eriola, zabłąkanego żeglarza, który po wylądowaniu na wyspie elfów chce dowiedzieć się jak najwięcej o tej rasie i miejscu, w którym mieszkają. Każdy z dziesięciu rozdziałów wzbogacony jest o komentarz od Christophera Tolkiena, w którym analizuje on różnice między szkicami poszczególnych fragmentów, a także do zmian, które zaszły na przestrzeni lat i zaowocowały wydaniem Silimarilionu.

Co ciekawe miejscami różnice są dość drastyczne, co daje wgląd w to, jak ewoluował pomysł w głowie pisarza. Tak więc poszczególne szczepy elfów żonglują swoimi nazwami w zależności od szkicu, a Śródziemie znane jest jeszcze jako Wielkie Krainy.  Właściwą treścią książka zawiera również przedmowę spod pióra najmłodszego syna J.R.R. Tolkiena, która została napisana w taki sposób, iż czytelnik może odnieść wrażenie, jakby autor mówił bezpośrednio do niego przez karty tomiszcza. Natomiast na końcu tomu znajduje się spis nazw własnych z ich definicjami oraz indeks ułatwiający np. odnajdywanie tych fragmentów dzieła, w których wspomniana była dana postać czy nazwa geograficzna.

Język użyty w Księdze Zaginionych Opowieści jest, w porównaniu do SIlimarilonu mniej formalny, ale jednocześnie wydaje się nieco archaiczny, co jednak nie po lekturze przestaje być dziwne, gdy dowiemy się, że niektóre z opowieści zostały napisane już podczas I wojny światowej. Nie zabrakło również przydługawych opisów natury i krajobrazu, jednak w tym przypadku jest to zupełnie uzasadnione ze względu na budowanie świata i jego mitologii od podstaw. Również polski zespół tłumaczy spisał się na medal, dostarczając wysokiej jakości przekład, który jednocześnie jest przystępny do czytania. Za większość tekstu odpowiada małżeństwo Marty Gębickiej-Frąc i Cezarego Frąc. Natomiast kilka elementów poezji również wchodzących w skład książki na język polski przełożyły Joanna Drzewowska oraz Katarzyna Staniewska.

Czekam na więcej

Książka została wydana w twardej oprawie i dodatkowo wyposażona została w grubą, matową obwolutę. Grafiki znajdujące się na nich są identyczne, na przedzie zobaczyć można łódź, sądząc po wysokim szczycie w tle, zmierzającą do Valinoru, a tył z kolei przedstawia połączone ze sobą dwa Drzewa Valinoru, złoty Laurelin oraz srebrny Telperion. Jak można się domyślić, zarówno o elfach płynących na statkach do Valinoru, jak i o drzewach tam rosnących dowiedzieć się można z treści tego dzieła. Wykorzystanie kremowego papieru o nieco wyższej gramaturze sprawia, ze strony przyjemnie się przewraca i nie trzeba bać się o przypadkowe uszkodzenie kartek. Dodatkowo cała okładka, a szczególnie jej grzbiet doskonale komponuje się z innymi książkami Tolkiena wydanymi nakładem poznańskiego wydawnictwa. 

Jest to wyjątkowa lektura, zdecydowanie  przeznaczona dla kogoś, kto już choć trochę orientuje się już w uniwersum stworzonym przez J.R.R. Tolkiena, a ze względu na mniej lub bardziej częste odniesienia od innych wydanych już dzieł tego autora jej czytanie może skończyć się spędzeniem całego wieczoru i fragmentu nocy z trzema lub czterema książkami naraz. Do zalet tej książki zaliczyłem również długość rozdziałów, każdy z nich wraz z dotyczącym go komentarzem zajmuje przeciętnie trzydzieści stron, dzięki temu łatwo było mi znaleźć czas, by przeczytać choć jeden fragment dziennie. Na pewno z niepohamowaną ciekawością będę oczekiwał pojawienia się kolejnych tomów rozszerzających historię i mitologię uwielbianego przeze mnie uniwersum.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl