Arboria to gra typu rogue-lite w mrocznym fantasy 3D opracowana przez Dreamplant. Jako wojownik – Yotun, będziemy przemierzali podziemia i pokonywali przeciwników, aby uleczyć drzewo Yggr.
Arboria została opracowana przez polskie studio Dreamplant. Na wstępie gra uracza nas prostym, ale ładnie zrealizowanym intro w którym poznajemy losy świata. Dowiadujemy się z niego, że drzewo Yggr zachorowało i umiera. Jeżeli drzewo umrze, to Yotuni zginą razem z nim. Raagar zdradza plemię i na własną rękę udaje się do podziemi.
Jako Tadeusz (w grze można nazywać swojego wojownika) udałem się po raz pierwszy do podziemi. Plemię powitało mnie pięknym tańcem, a guru wrzucił mnie do dziury, kwitując to słowami: ,,This is Durnar”. Tak rozpoczęła się moja pierwsza prawdziwa przygoda. Prawie, bo zginąłem na pierwszym innym przeciwniku niż jakaś dziwna ćma.
Ciężko w sumie powiedzieć, że przeszedłem tę produkcję, bo jednak mamy do czynienia z gatunkiem roguelike. Wiem jednak jedno! Jeszcze do niej wrócę. Mam trochę tak z tego typu grami, że pogram parę godzin, uda mi się jakiś run, mam super build i nagle po paru godzinach ginę i mnie szlag jasny trafia, krew nagła zalewa. Obrażam się i nigdy… przez najbliższe dni nie wrócę.
Sporo jest tutaj mechanik i zależności, których trzeba się nauczyć metodą prób i błędów. Czy to wada? Absolutnie nie. To jeszcze bardziej mnie nakręca i chcę odkryć wszystko. Gdzieś obiło mi się o uszy, że walka jest tutaj mocno soulsowa. Grałem trochę (3h) w Bloodborne, więc wiem, jak to wygląda i Arboria nie przypomina mi tego systemu. Jest o wiele prościej uniknąć wroga, ale nie mogę powiedzieć, że jest to prosta gra.
Ogromnym problemem jest dla mnie powtarzalność przeciwników. Głównie mierzymy się z jakimiś owadopodobnymi stworzeniami, które mają na zamianę dwa ciosy. Dlatego w pierwszym podejściu tak szybko padłem, bo się totalnie nie spodziewałem po całej chmarze owadów nagle kogoś innego.
Drugie podejście miałem jako Halyna (kto powiedział, że Yotunem może być tylko facet?). Nie miałem zbyt wielu Veri (waluta w grze), żeby ofiarować go bogom, więc wojowniczka nie była najpotężniejszym trollem jakiego znałem, a nie znam ich wielu, ale o dziwo daliśmy sobie nieźle radę. Wiedziałem już czego się spodziewać, więc szło jak po maśle. Przeskakiwaliśmy z piętra na piętro, leczyliśmy korzenie drzewa, ciachaliśmy przeciwników toporem, dodatkowo broń miała esencję ognia, więc podziemia nie miały ze mną szans. Do czasu bossa. Już mieliśmy przeskakiwać na kolejne piętro, a tu się okazuje, że się nie otworzy zapadnia, dopóki go nie załatwimy. A że mieliśmy mało życia, bo nikt się tego nie spodziewał, a między piętrami leczy się nam pasek zdrowia, to padliśmy.
Muszę przyznać, że jest wiele ścieżek rozwoju, którymi możemy pójść. Już samych rodzajów broni jest sporo. Od mieczy, przez szable, topory czy kosy, po młoty i lance. Jest w czym wybierać. Nasz Yotun na początku ma podstawowe statystyki i zazwyczaj od początku umie posługiwać się lepiej którymś z oręży. Co wpływa na jego statystyki.
Oprócz tego do obrony używamy zbroi, ale również tarczy, która akurat w tej produkcji jest jednym z kilku rodzajów magii. Teoretycznie uniki czy odskoki też można zaliczyć do tej kategorii, bo jeżeli dobrze wykonamy ruch, to nie otrzymamy obrażeń.
Żeby nie było za łatwo i za nudno, to mamy do dyspozycji jeszcze esencję, którą nakładamy na broń, zbroję albo magię. Esencji jest parę rodzajów – wcześniej już wspomniany ogień, lód, elektryczność, mrok i bio. Trzy pierwsze są dość standardowe i z góry wiemy, jakie będą wywoływać efekty. Kolejnych musimy się nauczyć. Na jednym z ekranów ładowania jest schemat, który podpowiada, która esencja jest potężniejsza na którą. Warto ogólnie je czytać, bo nie dość, że umilimy sobie czas, to jeszcze dowiemy się czegoś istotnego.
Poprzednio zebrałem sporo Veri, ale nie mogłem przejść obojętnie obok Yotuna, który w swoich umiejętnościach miał wpisane ,,daltonizm”. Zbyt mnie to ciekawiło, więc zamiast wybrać tego najpotężniejszego, wybrałem Andrzeja. Rzeczywiście okazało się, że Andrzej widzi kolory inaczej. Wszystko widzieliśmy w odcieniach szarości. Dzięki Halynie, która ostatnio uzdrowiła parę korzeni, mogliśmy udać się do wioskowego kowala i wybrać broń, z którą będziemy zaczynać. Dalej w sumie było dość podobnie jak ostatnim razem. Taniec rytualny przed wskoczeniem do jaskiń i jazda z przeciwnikami. Wiedzieliśmy już jak pokonywać te przeklęte ćmy – unik i trzy ciosy. Również mniej kłopotów sprawiało nam uzdrawianie korzeni. Lecz tym razem przez naszą nieuwagę wpadliśmy w pułapkę, która okazała się dla nas śmiertelna.
Pułapki to w ogóle ciekawa mechanika w tej grze. Nie jest tak, że one są niewidoczne. Jeżeli dobrze się przyjrzymy, to zobaczymy, że na ziemi rosną jakieś podejrzane rośliny albo jak spojrzymy wyżej, to ujrzymy pod sufitem wielki topór czy stalaktyt, który spadnie na nas, gdy tylko podejdziemy. Jednak w ferworze walki nawet nie myśli się o takich rzeczach.
Bawi mnie w sumie fakt, że w jaskiniach ukryte są pomieszczenia. Może ten fakt jeszcze nie jest taki zabawny, ale już to, że te miejsca są pokazane na minimapie już tak. Jakby… czemu, jak, po co? Nie jest trudne znalezienie ściany, za którą może być taki pokój, więc tym bardziej nie rozumiem takiego zabiegu.
Im więcej gramy, tym więcej rzeczy możemy odblokować w wiosce. Za uzdrowione korzenie uzyskujemy dostęp do kolejnych mieszkańców, którzy pomogą nam na starcie. Co więcej, każdego z nich możemy ulepszać za pomocą Veri, żeby dawali nam jeszcze większe bonusy! Na początku myślałem, że można rozwijać tylko nasze Yotuny, ale z czasem, gdy się okazało, ile rzeczy można odblokować, byłem pod wrażeniem ogromu produkcji.
Co do dziwnych umiejętności, które totalnie nie wpływają na grę, ale są w sumie zabawny dodatkiem. Zdarzyło się, że miałem Yotuna, który słyszy głosy w głowie albo śmierdzi.
Niebywałe wręcz jest jak historia Mare i Easttown potrafiła przykuć mnie do ekranu. Dynamika całej czteropokoleniowej rodziny Sheehan czy związane z nią lżejsze momenty, w których serial jest wyjątkowo zabawny – doświadczanie tej historii jest dla mnie pełne. Takie samo poczucie pustki z braku obcowania z bohaterami doświadczyć można tylko przy najlepszych w swoim gatunku. Mare z Easttown to ta kategoria, kryminału wykorzystującego swoje ramy do zgłębienia cech czyniących ludzi ludzkimi. Emocjonalne zniszczenie ma tu status kojący, współodczuwanie wraz z postaciami tylko przywiązuje widza ciaśniej do opowieści. W rozprawie na temat „Dlaczego miniseriale HBO są takie dobre” Mare… powinna być pierwszym i ostatnim świadkiem.
Nie chciałbym, żebyśmy się źle zrozumieli. To nie jest tak, że w podziemiach nie ma nic więcej do roboty. Po drodze zbieramy lepszy ekwipunek, a nawet możemy spotkać sklepikarza, który za Veri oferuje lepszy rynsztunek. Niektóre korzenie też po uzdrowieniu rzucają na nas klątwę, która osłabia naszego Yotuna. Niestety, każdą klątwę zdejmuje się tak samo – musimy ubić piętnastu wrogów. Ale już bardziej subtelnie nie dało się zaznaczyć, że jesteśmy pod jej działaniem. Nad naszą głową wiruje wówczas czerwona aureola. Na samym środku ekranu. Jeżeli to był efekt zamierzony, to im się udało, ale to czerwone dziadostwo zasłania pole widzenia. Jeszcze możemy spotkać skrzynie, które bronią fale wrogów, po pokonaniu których otrzymamy potężny łup.
Boss sam w sobie nie jest zbytnio wymagającym stworzeniem… powiedział człowiek, który pokonał go dopiero za ósmym podejściem. Ale brakowało mi w tej potyczce czegoś innego – żeby miał jakieś dodatkowe umiejętności. Po prostu, żeby był czymś więcej niż większym przeciwnikiem z dłuższym paskiem HP. Przy tym ostatnim podejściu ubiłem go bez najmniejszego problemy stojąc i go ciachając. Może zrobiłem ze dwa uniki.
Pomiędzy piętrami w jaskiniach znajdziemy jeszcze półpiętra, w których możemy dodać do naszego Yotuna ulepszenia. Do wybory mamy trzy losowe wzmocnienia, ale podczas naszej podróży możemy zdobyć dodatkowe – np. otwierając skrzynie. Również mamy możliwość wysłać Veri do wioski. Jeżeli tego nie zrobimy, to przy śmierci stracimy to, co mieliśmy przy sobie.
Na sam koniec jeszcze chciałem pochwalić twórców za humor. Jest wiele zabawnych easter eggów, jak wyżej wspomniany Coffin Dance, czy absurdalne umiejętności wojowników. Warto czytać opisy, bo tam też może się przytrafić coś interesującego 😉
Nie jest to też najpiękniejsza gra na świecie, ale jest spójna wizualnie, a że w samej grze też jest dość ciemno, to nie rzucało mi się to w oczy. Natomiast! Nie wiem czy to wina optymalizacji gry czy mojego kilkuletniego komputera, ale momentami miałem spadki klatek. Na szczęście nie podczas samej rozgrywki czy walk, ale przy przeskakiwaniu z piętra na piętro oraz przy wychodzeniu z ekwipunku już tak.
Jestem zaskoczony jak przyjemnie mi się grało w tę produkcję. Zaciekawił mnie głównie temat i klimat. Jak mogliście czytać Yotuni, Yggr – brzmi nordycko, a ja uwielbiam takie tematy. Natomiast sam gameplay i jego rozwiązania niesamowicie mnie wciągnęły. Raz na jakiś czas będę do tej pozycji wracał, bo każdy zgon mocno mnie boli i nie potrafię zacząć ponownie mając w pamięci, jak potężną postać udało mi się rozwinąć.
GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.
Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl
Cookie | Duration | Description |
---|---|---|
cookielawinfo-checkbox-analytics | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Analytics". |
cookielawinfo-checkbox-functional | 11 months | The cookie is set by GDPR cookie consent to record the user consent for the cookies in the category "Functional". |
cookielawinfo-checkbox-necessary | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookies is used to store the user consent for the cookies in the category "Necessary". |
cookielawinfo-checkbox-others | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Other. |
cookielawinfo-checkbox-performance | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Performance". |
viewed_cookie_policy | 11 months | The cookie is set by the GDPR Cookie Consent plugin and is used to store whether or not user has consented to the use of cookies. It does not store any personal data. |