Na wstępie muszę się Wam do czegoś przyznać. Od lat nie pisałem recenzji filmu, ba, ostatni raz był chyba w liceum, jak nie wcześniej – w gimnazjum. Zapewne też nie posiadam takiej wiedzy filmowej jak moi redakcyjni koledzy i koleżanki, którzy robią fantastyczną robotę swoimi tekstami. Nie mniej, chciałem spróbować, ponieważ na Resident Evil: Welcome to Raccoon City czekałem wypiekami na twarzy, jak i ze sporymi obawami. Przedstawiam Wam swoje spojrzenie na ten film – nie okiem filmoznawcy czy kinomaniaka, a fana, właściwie to fanatyka serii Resident Evil, który odstrzelił łeb niejednemu zombiakowi.
Oczami fana(tyka). Resident Evil: Welcome to Raccoon City – recenzja filmu
Takie pytanie zadawałem sobie od pierwszych zapowiedzi filmu. Połączenie fabuły pierwszej i drugiej części gry w jedno dzieło wydawało mi się karkołomnym przedsięwzięciem, tym bardziej że dwójka jest dość rozwlekłym tytułem, a obie osie fabularne dzieli parę miesięcy. Do tego nieco niepokoiła wypowiedź Robertsa, że ma to być alternatywna wersja wydarzeń znanych z produkcji Capcomu. I jak to wyszło? Cóż, lepiej niż się spodziewałem, aczkolwiek nie obyło się bez pewnych cięć czy dość drastycznych zmian, o których nieco później. W dużym skrócie: całość toczy się w tytułowym Raccoon City oraz w willi Spencera – mamy więc ucieczkę Leona oraz Claire z miasta opanowanego przez nieumarłych jak incydent w górach Arklay. O dziwo, bardzo zgrabnie połączono ze sobą oba wydarzenia w jedną spójną, logiczną całość. Samo wprowadzenie jest bardzo przyjemne, daje możliwość zapoznania się z bohaterami, ich historią, jak i życiem miasta. W tym wszystkim przeszkadzać może nieco nachalna ekspozycja, aczkolwiek jest ona utrzymana w duchu serii.
Zacznijmy sobie od negatywnych stron tego dzieła. To, co mnie najbardziej zabolało, to spłycenie lub wyzbycie się całkowicie charakteru niektórych postaci, a mowa tu o Annette Birkim, Sherry Birkim, Weskerze i Leonie. Z pierwszej zrobiono zwykłą żonę, wystraszoną wydarzeniami dziejącymi się wokól, miałką i nijaką, gdzie w drugiej części gry była jedną z ważniejszych fabularnie osób, naukowcem Umbrelli. Sherry jest chyba dla samego bycia, Wesker nie jest już zimnym, bezwzględnym, wyrachowanym badassem, a zagubionym nieco kolesiem, który chce się dorobić kasy, robiąc machlojki na boku. No i Leon, nieszczęsny Leon, który nie ma lekko z fanbasem od pierwszych zapowiedzi. Abstrahując już od wielkiego bicia piany o jego wygląd, co wydaje mi się totalnie niepotrzebne i zwyczajnie bezsensowne, to mam jedno, lecz bardzo spore „ale”. Ja rozumiem, że to pierwszy dzień w nowej robocie, że jest świeżakiem na komisariacie, nie ogarnia zbytnio, co się dzieje, ale odnoszę wrażenie, że ogólnie chłop mało co ogarnia. Z niezrozumiałych względów, postanowiono zrobić z niego totalną fajtłapę i śmieszka. Brakowało, tylko żeby rzucał zombiakom pod nogi skórki po bananach, samemu się na nich ślizgając. Niezrozumiała dla mnie decyzja, tym bardziej że przez całą grową dwójkę mogliśmy powoli obserwować jego przemianę w osobę, którą znamy z czwartej, czy szóstej części. Cóż, według zapewnień reżysera, jeśli powstanie kontynuacja, to wtedy będziemy świadkami tej metamorfozy. Szkoda tylko, że w film nie daje nam żadnych (no, ewentualnie może poza finałem) podstaw, aby w przyszłości tak poprowadzić, postać. Nieco pokpiono też wątek Lisy Trevor, która posiada bardzo głęboką i tragiczną historię. Tutaj, sprowadzono ją bardziej do roli ciekawostki i ukazania niecnych działań korporacji Umbrella. Ot, pojawia się i znika.
Ewidentnie zabrakło też wielu innych, kultowych już postaci. Gdzie jest Hunk (chociaż o to można się ewentualnie kłócić), gdzie Barry Burton, Rebecca Chambers, Kendo? I przede wszystkim, gdzie jest Tofu?! Dobra, z tym ostatnim to oczywiście żartuję, aczkolwiek brak wyżej wymienionych bohaterów mocno zaboli fanów. Nie wspominając już o przeciwnikach takich jak Mr X czy Nemesis. A skoro już o Nemku mowa – dlaczego o nim wspominam. Ano dlatego, że zastanawia mnie jedna rzecz: skoro pokuszono się o połączenie dwóch pierwszych części w jedno, to dlaczego nie dorzucono również trójki? W końcu jej akcja toczy się równolegle z Resident Evil 2.
Niestety, brak wyżej wymienionych osób czy maszkar wiąże się dość poważnymi zmianami fabularnymi, które mogą okazać się dość ciężkie do przełknięcia dla zatwardziałych fanów serii. Z drugiej jednak strony, taka była wizja reżysera, i co warto zaznaczyć raz jeszcze – jest to alternatywna historia bazująca na fabularnym szkielecie znanym z gier. Poza tym, gdyby film miał zawierać te same wątki, to trwałby pewnie tyle, co Szatańskie Tango, a tego nawet hardcorowi kinomaniacy by nie znieśli. Nie zmienia to faktu, że z dodatkowe 20-30 minut by się jeszcze przydało, bo pod koniec film leci z historią już na złamanie karku. Może jednak nie warto było łączyć tych dwóch opowieści?
Pewnie teraz sobie myślicie „łeee, Maciej wylał wiadro pomyj, 2/10 i Złota Malina dla wszystkich za wszystko”. Właśnie nie. Film przede wszystkim broni się klimatem. Scenografia to po prostu coś świetnego – odwzorowanie rezydencji Spencera czy komisariatu RPD zasługuje na największe uznanie. Muzyka idealnie podkreśla gęstą atmosferę, mieszając ze sobą orkiestralne brzmienia z dronowymi, a momentami wręcz noisowymi pejzażami, dopełniając to wszystko soczystą i brudną elektroniką. Zresztą, posłuchajcie sami.
To, co docenią zagorzali sympatycy Rezydencji Zła, to wszelakie smaczki i easter eggi upchnięte na każdym kroku. Nie zabrakło „Jill sandwitch” (szkoda tylko, że nie było tekstu o „master of unlocking” – i właśnie tutaj Barry by się przydał), statycznych ujęć kamery znanych z klasyków na PS1, jak i wielu innych nawiązań do cyfrowego dziedzictwa serii. Ba, znalazła się tutaj nawet ikoniczna scena z pierwszym zombie napotkanym w willi. Więcej zdradzać Wam nie będę, musicie odkryć je sami. W każdym razie widać, że rzetelnie odrobiono tutaj pracę domową i potraktowano materiał źródłowy z należytym szacunkiem.
Wisienką na torcie jest jednak scena walki osamotnionego Chrisa z nieumarłymi. Gdyby ktoś mnie spytał, na czym polega magia pierwszych odsłon, to od razu puściłbym właśnie tę scenę. Mrok, niepokojące odgłosy zza ścian i horda zombie pojawiająca się znikąd. Coś pięknego.
A skoro o zombie mowa, to warto o nich nieco więcej powiedzieć. Świetnie ukazano przemianę ludzi w żywe trupy. Widać autentyczną dezorientację, lęk i strach przed tym, co się dzieje, jak ludzka świadomość zaczyna powoli zanikać, dając o sobie znać jedynie przebłyskami między instynktownymi zachowaniami i żądzą zaspokojenia swojego morderczego głodu. Wizualnie przywodzą na myśl te znane z twórczości Georga Romero, co dla mnie jest zdecydowanie na plus. Nie są przekombinowane, a mimo wszystko widać, że (uwaga, suchar) nadgryzł je ząb czasu (można się śmiać lub zwijać w konwulsjach zażenowania).
Albo inaczej: do kogo właściwie jest skierowany ten film? Dobre pytanie. Odpowiedź wbrew pozorom nie jest aż taka oczywista, jakby mogło się zdawać. Na bank spodoba się miłośnikom horrorów klasy B z ery VHS – ci poczują się jak w domu. Hardcorowy fanbase będzie kręcił nosem na poczynione zmiany (łagodnie rzecz ujmując) i zapewne co drugi z nich „zrobiłby lepszy film” – tym bardziej że dla nich wszystko, co wyszło po Resident Evil 3 Nemesis to kiszka. A jak z resztą fanów? Wiecie, wydaje mi się, że to po prostu kwestia podejścia i oczekiwań. Ja, po wesołej twórczości Andersona, który po prostu zmasakrował moją ukochaną markę, jestem najzwyczajniej w świecie zadowolony z seansu i chętnie bym go powtórzył. Ani mi się nie dłużył, ani nie nudził, a bawiłem się na nim naprawdę dobrze i sprawił mi autentyczną frajdę. Jeśli tylko zaakceptujecie fakt, że to nie przeniesienie gier 1 do 1, a autorska interpretacja, to uwierzcie mi, również będziecie czerpać z niego przyjemność. W końcu to dla Was powstał ten film. I to widać.
GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.
Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl
Cookie | Duration | Description |
---|---|---|
cookielawinfo-checkbox-analytics | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Analytics". |
cookielawinfo-checkbox-functional | 11 months | The cookie is set by GDPR cookie consent to record the user consent for the cookies in the category "Functional". |
cookielawinfo-checkbox-necessary | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookies is used to store the user consent for the cookies in the category "Necessary". |
cookielawinfo-checkbox-others | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Other. |
cookielawinfo-checkbox-performance | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Performance". |
viewed_cookie_policy | 11 months | The cookie is set by the GDPR Cookie Consent plugin and is used to store whether or not user has consented to the use of cookies. It does not store any personal data. |