MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Niebezpieczna wyprawa w przeszłość „House of Ashes” – recenzja gry

House of Ashes to trzecia z ośmiu zapowiedzianych części cyklu zatytułowanego The Dark Pictures Anthology. Po całkiem niezłym Man of Medan i niezbyt udanym w mojej opinii Little Hope, otrzymujemy pełną akcji historię o losach amerykańskiego oddziału Marines stacjonującego na misji w Iraku. Supermassive Games po raz kolejny udowodniło, że świetnie czuje klimat grozy, serwując kolejną produkcję z zachowaniem formy interakcji filmowej. Czy jednak w finalnym rozrachunku przeciwstawienie się wielowiekowej sumeryjskiej klątwie okazało się równie wciągające co chociażby Until Dawn?

Niebezpieczna wyprawa w przeszłość „House of Ashes” – recenzja gry

Screen z gry House of Ashes

NIEZNANA KARTA HISTORII

Przygoda z House of Ashes zaczyna się od prologu przedstawiającego rządy Namara-Sina, samozwańczego króla bogów władającego Mezopotamią około roku 2250 p.n.e. Za sprawą swojej arogancji i pychy sprowadził na lud straszliwą klątwę, której skutki poznajemy wraz z rozwojem fabuły. Immersję pogłębia świetnie odzwierciedlony klimat starożytności z tunelami, pochodniami i sarkofagami na czele. 

Współczesny okres fabularny produkcji rozpoczyna się natomiast w 2003 roku tuż po zakończonej wojnie w Iraku. Amerykanie przeszukują pobliski teren w poszukiwaniu broni chemicznej, natomiast niedobitki armii irackiej nadal starają się pokrzyżować im plany. Według rożnych informacji, wspomniana broń znajduje się  w podziemiach świątyni Namara-Sina. Tam też udają się główni bohaterowie, jednak jak to w życiu bywa, zadanie na pierwszy rzut oka proste, wraz z upływem czasu może się solidnie skomplikować. Tak też było i tym razem, czego skutkiem ubocznym okazało się znalezienie w pełnych grozy podziemiach świątyni.

W tych, jakże niefortunnych okolicznościach dane nam będzie poznać piątkę głównych bohaterów, w który skład wchodzą żołnierze Marines, agenci CIA oraz Salim pochodzący z armii irackiej. W tym jednak wypadku pochodzenie czy przynależność militarna nie będą miały żadnego znaczenia, gdyż zagrożenie, z którym będą musieli się zmierzyć będzie wymagało nienagannej współpracy i pełnego zaangażowania. Cel jest jeden – przetrwać, a nie będzie to takie proste, bowiem na drodze bohaterów stanie cała masa potworów, czyhających w mroku podziemi na odpowiedni moment, aby dorwać swoje ofiary. 

Patrząc na różnego rodzaju zabiegi fabularne nietrudno odnieść wrażenie, że twórcy czerpali inspirację z takich filmów jak: Predator, Obcy czy Zejście w reżyserii Naila Marshalla.

Screen z gry House of Ashes

A MOŻE POPCORN ZAMIAST PADA?

The Dark Pictures Anthology od samego początku przyzwyczaiła nas do zacierania granic między grą, a filmem. Bez wątpienia jest to jedna z tych cech wyróżniających tą serię, a zarazem jedną z nielicznych, która tak wyraźnie eksponuje zjawisko konwergencji w światowej popkulturze. Udział elementów filmowych w wirtualnych produkcjach, za sprawą rosnących możliwości technologicznych staje się w dzisiejszych czasach coraz bardziej powszechny. Techniki filmowe takie jak ekspresyjna praca kamery, stosowanie scen przerywnikowych czy kręcenie scen z udziałem prawdziwych aktorów coraz częściej znajdują zastosowanie w grach czego przykładem jest chociażby House of Ashes.

W przypadku takich rozbudowanych sekwencji filmowych rola gracza zostaje ograniczona (chwilowa utrata kontroli nad bohaterem), gdyż interfejs danej produkcji nie jest na tyle zaawansowany, aby umożliwić wykonywanie wszystkich czynności podczas fragmentów filmowych. W związku z tym, aktywność użytkownika zostaje ograniczona jedynie do śledzenia tego co dzieje się na ekranie. Stosowanie scen przerywnikowych służy nie tylko przesuwaniu akcji do przodu, lecz ponadto zwróceniu uwagi na detale otoczenia oraz zbudowaniu odpowiedniego klimatu wokół rozgrywki. W serii The Dark Pictures Anthology zastosowano ponadto technologię QTE (Quick Time Events), opartej na reagowaniu na wydarzenia w formie wyboru jednej z trzech opcji dialogowych. Funkcja ta jest o tyle istotna, że ma bezpośredni wpływ na dalsze losy bohaterów, w tym na to kto przeżyje, a kto nie. Z jednej strony wywołuje to u graczy poczucie odpowiedzialności, z drugiej jednak, sprawia że bohaterowie produkcji stają się nam bliżsi, a ich los przestaje być jedynie dodatkiem do całej historii.

Screen z gry House of Ashes

OPRAWA KLUCZEM DO SUKCESU

Oprawa graficzna w House of Ashes to bez wątpienia klasa światowa. Tak naprawdę, już przy pierwszym kontakcie z produkcją można zauważyć, że twórcy zaprojektowali ją z myślą również o konsolach nowej generacji. W mojej opinii, na szczególną uwagę zasługuje jednak praca kamery. Swoboda obracania obrazem w znaczący sposób ułatwia eksplorację terenu, z drugiej jednak strony zostało to w pewnym sensie wymuszone przez zmianę struktury świata na przestrzeń półotwartą.To wszystko sprawia, że gracz dostaje możliwość wejścia w interakcję z większą liczbą przedmiotów, co zarazem może przyczynić się do zebrania większej liczby informacji np. na temat potworów.

Screen z gry House of Ashes

W wypadku tej odsłony serii nie ma mowy o typowych, oklepanych schematach typu jump scary, lecz do głosu dochodzi budowanie klimatu strachu i niepokoju za sprawą umiejętnej gry m.in światłem. Niejednokrotnie, poczujecie się wręcz zaszczuci, a serca momentami będą chciały wyskoczyć wam z piersi. Warstwa audio w House of Ashes zdecydowanie staje na wysokości zadania poszerzając i urozmaicając doznania wizualne. Odgłosy płynące z ciemnych zakamarków podziemi potrafią wywołać gęsią skórkę, a takie detale jak odgłos wystrzału z broni palnej, bądź emocje towarzyszące bohaterom podczas dialogów, brzmią naprawdę realistycznie. Soundtrack stworzony przez Jasona Gravesa do muzycznego arcydzieła nie jestem w stanie zaliczyć, jednak trzeba mu oddać, że świetnie buduje napięcie, jednocześnie dopełniając całość wydarzeń przedstawionych na ekranie. Momentami odnosiłem wrażenie, że kompozytor jest wielkim fanem serialu Dark z platformy Netflix, ale w finalnym rozrachunku uznałem, że wszelkie inspiracje wyszły zdecydowanie na plus.    

Screen z gry House of Ashes

NIECH GŁOWA NIECO OCHŁONIE

Skłamałbym, gdybym powiedział, że House of Ashes jest grą wybitną, spectrum mającym duży wpływ na światową branżę gamingu. Mogę jednak przyznać, że jest to kawał solidnej, a przede wszystkim niecodziennej przygodówki zdecydowanie lepiej zrealizowanej, niż poprzednie dwie odsłony, ale nieco gorszej niż wcześniej wspomniane Until Dawn. Zawiedzeni na pewno nie będą fani tego gatunku, którym zaserwowane zostanie smaczne danie w postaci historii na kilka straszliwych wieczorów. Co prawda, produkcja jest stosunkowo krótka, ale za to bardzo treściwa opiewająca w filmowej wersji tradycyjnego survival horroru. Nietypowość serii The Dark Pictures Anthology polega nie tylko na konwergencji ze światem filmowym, ale przede wszystkim na podejściu jej twórców. Żadna z odsłon od studia Supermassive Games nie jest taka sama, w każdej zamieszczane są jakieś eksperymentalne nowości, nowe rozwiązania mające na celu uatrakcyjnić rozgrywkę i wzbogacić technologię QTE.

Ubolewam nad faktem, że w grze zabrakło polskiej lokalizacji, chociażby w formie napisów, która mogłaby przyciągnąć jeszcze większą publikę. Nie mniej jednak, jest to gra warta polecenia, zarówno miłośnikom horrorów, jak i przeciętnym graczom, którzy pragną nieco odpocząć od katowania soulslike’ów.       

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ