MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Mechy w służbie Wielkiej Polanii. „Iron Harvest” – recenzja gry

RTS to zdecydowanie mój ukochany gatunek. Dlatego nie mogłem przejść obok “żelaznych żniw”. Mechy, alternatywna historia i mechanika rodem z Company of Heroes. Czego chcieć więcej?

Screen z gry Iron Harvest

A wszystko zaczęło się od obrazów

Zabawną kwestią w przypadku Iron Harvest jest fakt, że to gra na podstawie… obrazów. W 2014 roku Jakub Różalski zasłynął ciekawą wizją świata po 1920 roku. W jego dziełach oprócz sielankowych widoków z tamtego okresu możemy zobaczyć wielkie mechy i egzoszkielety napędzane potęgą pary. W 2016 roku artysta ogłosił, że jego wizja artystyczna przeradza się w grę wideo.

Od tego czasu jej niemieccy twórcy, czyli KING Art Games co jakiś czas informowali o postępach w pracach. Ogromnym sukcesem okazała się zbiórka na kickstarterze — zebrano 1 298 726 dolarów z planowanych 450 tys. To dodało wiatru twórcom, którzy obiecywali nowe elementy w grze. Jednakże jej  produkcja trwała aż 4 lata.

W końcu 1 września (po kilku otwartych oraz zamkniętych beta-testach) otrzymaliśmy finalną wersję. Intrygujące Iron Harvest okazało się zarazem pozytywnym zaskoczeniem oraz lekkim rozczarowaniem (o czym później). Widać, że produkcja czerpie garściami z takich tytułów jak Warhammer: Dawn of War II oraz Company of Heroes będącymi świetnymi RTS-ami. Skoro kopiować to od najlepszych!

Screen z gry Iron Harvest
Screen z gry Iron Harvest

Wielka Wojna była początkiem

Imperium Saksonii, Republika Polanii oraz Roswecja to trzy kraje, które sąsiadują obok siebie i Wielka Wojna zespoliła ich losy. Przeciągała się latami i wyniszczyła każdą ze stron. Obok strat materialnych i ludzkich dochodzą niepokoje wewnętrzne oraz widma rewolucji czy zdrajcy ukryci w cieniu. W trakcie kampanii poznajemy trójkę bohaterów, każdy reprezentuje swoją ojczyznę. Anna Kos razem z niedźwiedziem Wojtkiem dołącza do partyzantów i walczy z okupacyjnymi wojskami Roswietów, które nie opuściły Polanii. Na wojnie straciła brata, a jej ojciec jest niezwykle tajemniczym człowiekiem, jednocześnie będąc uzdolnionym inżynierem. Okazuje się, że kobieta zostaje wplątana w międzynarodowy spisek, którego celem jest podporządkowanie Europy.

Olga z kolei to wierna agentka Roswecji, która dla cara zrobi wszystko i pomaga jej w tym tygrysica Changa. Odkrywa ona spisek w trakcie nieudanej rewolucji w samej stolicy kraju. Postanawia połączyć siły z żołnierzem Polanii, który dostał się do niewoli i przy okazji stał się ofiarą eksperymentu z użyciem egzoszkieletu. Na końcu poznajemy historię Guntera, wiekowego generała, który ze swoimi wiernymi wilkami jest żołnierzem z krwi i kości. Nie zawaha się przed niczym, aby udowodnić, że z Saksonią należy się liczyć.

Fabuła jest całkiem wciągająca, choć nie jest odkrywcza. Postacie są nieźle napisane i można do nich poczuć sympatię, a cała intryga wisząca w powietrzu motywuje, aby pchać ją do przodu. W trakcie poznawania opowieści miałem syndrom “jeszcze jedna misja i do spania”. Zwykle kończyłem swoje posiedzenie o 3-4 nad ranem. Przerywniki są wykonane z zastosowaniem wielu technik filmowych, jednak momentami widać było budżetowość produkcji. Na szczęście wiele wpadek, jeśli chodzi o tekstury czy zacinające się animacje zostało usuniętych z czasem.

Screen z gry Iron Harvest
Screen z gry Iron Harvest

Mechy są kluczem do zwycięstwa

W grze największą rolę odgrywają pancerne, poruszające się na stalowych nogach (czasem nawet sześciu) mechy. Piechota co prawda jest, ale odgrywa głównie rolę wsparcia oraz przejmuje teren. Bitwy z reguły wygrywa się napędzanymi parą maszynami. Sama rozgrywka to wypisz wymaluj powtórka z Company of Heroes — wybuduj bazę, zdobądź zasoby na mapie (kopalnie żelaza i szyby naftowe) i wyślij wojska na przeciwnika. Z reguły jeden wrogi mech potrafi mocno przetrzebić piechotę, a ta może być uzupełniona tylko w bazie. To szybko definiuje nam, na jakim rodzaju sił się skupić. Jednakże piechota potrafi skutecznie wykonywać zadania zaczepne, zwłaszcza jednostki uzbrojone w egzoszkielety. Ileż to bitew wygrałem, odpowiednio manewrując kilkoma oddziałami.

Bohaterowie są przydatnym wsparciem na polu bitwy, ale daleko im do jednoosobowej armii. No dobra, może nie licząc bohaterów, którzy obsługują mechy. Jednakże sprowadzenie ich na pole bitwy kosztuje sporo zasobów. Szkoda, że rozgrywka szybko zaczyna się opierać na masowej produkcji mechanicznych gigantów. Możemy co prawda wyszkolić specjalistów od niszczenia wojsk pancernych, ale ci są bardzo podatni na ostrzał. Alternatywą są działa, ale ich przemieszczanie jest niezwykle powolne i przydają się głównie w obronie.

Szybko okazuje się, że najlepszym rozwiązaniem to zwerbowanie mechów w maksymalnej liczbie i ruszenie na przeciwnika szarżą. Kluczowe jest jednak kontrolowanie surowców dostępnych na mapie. Bez zaopatrzenia nie będziemy w stanie wystawić nowych wojsk czy naprawić uszkodzonych pojazdów. A dbanie o jednostki jest ważne, albowiem te zyskują poziomy doświadczenia, odblokowując jednocześnie przydatne zdolności.

Screen z gry Iron Harvest

Miód na moje uszy

Oprawa audiowizualna jest piękna. Oprócz motywów z obrazów Różalskiego (które poukrywane są na mapach trakcie rozgrywki), mamy świetnie wykonanie animacje mechów, a zniszczenia, które powodują, wyglądają naprawdę nieźle. Gdy polański Tur wpada w budynek, to widać jak odlatują jego poszczególne elementy. Same modele także prezentują się znakomicie. A muzyka i dźwięki otoczenia? Miód na moje uszy, dźwięki wystrzałów oraz destrukcji są świetnie wykonane. Utwory skomponowane na potrzeby gry są tak klimatyczne, że warto wracać do przerywników filmowych tylko po to, aby ponownie je posłuchać.

Screen z gry Iron Harvest
Screen z gry Iron Harvest

Zabrakło pary do pewnych elementów

Niestety widać jak na dłoni, że początkowo twórcom spieszyło się z premierą. W trakcie rozgrywki widziałem niejednokrotnie błędy animacji jednostek, a piechota w niektórych momentach porusza się niezwykle sztywno i nierealistycznie. Oddziały bojowe posiadają niewiele linijek dialogowych i szybko stają się nużące, tak jakby twórcy skrócili czas nagrań do potrzebnego minimum.

A od strony mechaniki rozgrywki gra niestety niczym nie zaskakuje. To praktycznie kopia dwóch wcześniej wspomnianych RTS-ów. Oprócz niezwykłego klimatu i designu nie wyróżnia się totalnie niczym na tle tej niewielkiej, bądź co bądź konkurencji.

Szkoda, że twórcy nie pokusili się na jakieś “niecodzienne” bądź nowe rozwiązania, aby dodać Iron Harvest trochę własnego stylu gry. Taktyczne obietnice średnio się sprawdziły, albowiem najlepszym rozwiązaniem jest nastawienie się na produkcję mechów i szturmowanie bazy przeciwnika aż do skutku. Piechota może co prawda podnosić broń przeciwnika (z saperów możemy zrobić grenadierów itd.), ale przydaje się tylko na początku rozgrywki i głównie po to, aby przejmować zasoby strategiczne.

Screen z gry Iron Harvest

Twój mech czeka na ciebie!

Od czasu premiery minęło już trochę czasu, jednak twórcy wykonali wiele roboty, aby zbalansować potyczki oraz naprawić wspomniane błędy. Obecnie Iron Harvest to przyjemna propozycja dla złaknionych fanów RTS-ów, pełna dynamiki i ciekawej historii. Nie jest to żaden przełom w historii gatunku, jednakże to bardzo porządnie wykonany strategia, w którą gra się z przyjemnością.

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ