MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Czy boisz się ciemności? "Stifled" – recenzja gry

Musicie coś o mnie wiedzieć – uwielbiam horrory. Dlatego jak przychodzi magiczny czas wyprzedaży na PS Store, pierwsze co robię, to patrzę czy coś z mojego ulubionego gatunku zjechało z cen. Tym sposobem trafiłem na Stifled.

Screen z gry Stifled
Screen z gry Stifled

Ja nie jestem szalony, po prostu gadam do pada

Tym, co przykuło moją uwagę do tego tytułu to sposób przedstawienia świata i ciekawa mechanika z tym związana. Większość czasu nic nie widzimy, ponieważ poruszamy się w egipskich ciemnościach. Na szczęście nie oznacza to, że jesteśmy na przegranej pozycji. Do odnalezienia się w gęstym mroku pomaga nam echolokacja. Możemy zrobić to na dwa sposoby: albo gadając do mikrofonu podpiętego do pada, albo używając dedykowanego przycisku – wtedy bohater sam zacznie coś tam mamrotać. Możemy też podnieść po drodze jakieś śmieci i rzucić nimi przed siebie. Pomysł z mikrofonem jednak wydaje się być najciekawszy, a jednocześnie, najbardziej pogłębiającym immersję. Nie powiem, działa to nad wyraz sprawnie, pod warunkiem, że prawidłowo skalibrujemy urządzenie. Trzeba jednak uważać, ponieważ po drodze natkniemy się na różne maszkary, które chętnie dopadną do nas w szaleńczym pędzie i upitolą łeb gdy tylko nas usłyszą. Dlatego zawsze warto mieć pod ręką coś, czym możemy rzucić, aby odwrócić uwagę przeciwnika.

Swoją drogą, polecam też korzystać ze słuchawek, bo oprawa audio, mimo że oszczędna, potrafi zrobić wrażenie.

Screen z gry Stifled
Screen z gry Stifled

Zagadki? A komu to potrzebne?

Szkoda tylko, że Stifled przy okazji należy do najbardziej generycznego typu horrorów, które z niewyjaśnionych mi przyczyn, zrobiły się w ostatnich latach modne. Jest to tzw. „symulator chodzenia”. Co za tym idzie, nie uświadczymy tu walki czy zbierania przedmiotów. Ba, twórcy nie pokusili się nawet o jakiekolwiek zagadki. A nie, przepraszam, zwracam honor – wymyślili aż jedną na całą grę. Więc co będziemy robić? Dokładnie to samo co w każdej innej grze tego typu – chodzić, i to w ślimaczym tempie, bo nikt nie wpadł na pomysł, że człowiek może też biegać. Przy okazji pozbieramy jakieś notatki, połączymy je sobie w jedno i na podstawie tych skrawków, będziemy musieli się domyślić, o co w ogóle chodzi, bo fabuły jest tu tyle, co kot napłakał. Swoją drogą, gra na końcu, gdy dostaniemy cały jeden wybór, nazwijmy to, „fabularny”, potrafi wbić takiego…  Takiego psikusa wywija, że płakać się chce. O co chodzi? Ano o to, że przy złym wyborze, bo nie wiem, liczyliście na coś innego, omsknął Wam się palec, kot przebiegł po padzie, to zaczynacie całość od nowa. Ja osobiście dostałem pianotoku i tylko wewnętrzne cebulactwo powstrzymało mnie od ciśnięciem padem przez okno. Za to co puściłem sobie wiązankę w stylu „top 10 ciekawostek o autorze” to moje. Ponowne rozpoczęcie obnaża kolejną wadę tego tworu – długość. Początkowo chciałem rzucić to w diabły, usunąć z dysku i zobaczyć „true ending” na tubie, ale stwierdziłem „co Ty opie, hajsy wydałeś, bejmy ciężko zarobione, krew, pot i łzy za nie przelałeś, no weź nie bądź miękka faja”. Dokonałem tego, poświęciłem się dla Was i przeszedłem Stifled drugi raz. Żeby nie skłamać, obaliłem tytuł w godzinę lecąc na pałę. Warto było? Kurde, absolutnie nie, bo zakończenie daje nam tyle, co nic jeśli chodzi o rozwianie fabularnych wątpliwości. Albo to ja jestem po prostu ułomny i nie dostrzegam narracyjnego geniuszu bo mnie „uj” strzelił od frustracji – owszem, jest taka opcja i wcale się jej nie wstydzę.

Screen z gry Stifled
Screen z gry Stifled

Ostatnia deska ratunku

Ale żeby nie było, że tylko marudzę i zrzędzę. Jest pewien promyk nadziei dla tej gry – VR. I tak, posiada ona taki tryb. Jeśli tylko dobrze przygotujemy się do rozgrywki, czyli: podepniemy gogle, mikrofon i słuchawki, to podejrzewam, że będzie to dość oryginalne przeżycie, a na pewno niezwykle immersyjne. I to w sumie tyle co mogę powiedzieć o tej grze. Czy jest warta sprawdzenia? Przy użyciu wirtualnej rzeczywistości owszem, jak najbardziej. Bez niej, niezbyt. A na pewno nie w pełnej cenie, czyli 84zł. Poczekajcie na jakąś mega promkę i ewentualnie wtedy kupcie.

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ