Co począć po „Endgame”? Dlaczego MCU potrzebowało seriali, choć nikt o tym nie wiedział.

Do napisania tego tekstu zmotywowało mnie zakończenie nowego serialu MCU, czyli The Falcon and The Winter Soldier. Po tym seansie, jak i po przeżyciu, jakim było WandaVision, mogę śmiało stwierdzić, że to właśnie seriale będą siłą napędową czwartej fazy Marvel Cinematic Universe i że były one nam bardzo potrzebne, choć tego nie wiedzieliśmy.

Zakładam, że większość osób wie, o co chodzi z tym całym filmowym uniwersum Marvela, ale dla pewności podsumuję wydarzenia ostatnich 13 (!) lat. MCU to świat wykreowany w filmach i serialach, powstających na licencji komiksów wspominanej już wyżej filmy. Wszystko zaczęło się w 2008 roku od pierwszej części Iron Man (tak, tak wiem, był jeszcze Hulk, ale w sumie jedni zaliczają go do MCU, a drudzy nie…). Jak miało się później okazać, historia opowiadana w tych produkcjach podzielona będzie na fazy. Od 2008 do 2012 trwała pierwsza o podtytule Avengers Assembled, zwieńczona pierwszą częścią Avengers. Tutaj warto pochylić się nad tym, jak przemyślany jest to projekt. Uwagę na to zwrócił Chris Pratt, podczas wywiadu dla „io9”, kiedy celnie wypunktował, że oglądając The Suicide Squad od DC, poznajemy postacie w 10 minut i jest nam niejako narzucone, że powinniśmy przywiązać się do postaci, podczas gdy na przywiązanie się do Mścicieli (śmiesznie to brzmi, prawda?) dostaliśmy 4 lata!

Phase Two było znacznie krótsze. Od 2013 do 2015 roku obejrzeć można było dalsze przygody Iron Mana, Kapitana Ameryki, Thora i całej ekipy Avengers, jednocześnie dowiadując się, kim jest Ant-Man i „who the hell are” Guardians of the Galaxy”. Pierwsze dwie fazy kończyły się równo po sześciu nowych tytułach i wtedy przyszła Phase Three, czyli zwieńczenie Inifity Saga (sagę te tworzą wszystkie filmy i serial od 2008 do 2019)W latach 2016-2019 dostaliśmy jedenaście nowych przygód, zarówno kontynuacje znanych już historii, jak i nowe znaczące postacie, jak chociażby Spider-Mana „wypożyczonego” od Sony, Doctor Strange’a, czy Czarną Panterę.

Zdjęcie z premiery filmu Avengers Endgame

W tym miejscu przechodzimy niejako do meritum, ponieważ po wydarzeniach  zaprezentowanych w Endgame widać było nadchodzące zmiany. Robert Downey Jr i Chris Evans zakończyli współpracę z Disneyem – ich postacie dostały satysfakcjonujące zakończenia, a cała historia sagi nieskończoności zwieńczona została świetnym finałem (cały czas mam ciarki jak słyszę utwór The Portals skomponowany przez Alana Silvestriego). Oprócz tego, że Marvel Studios lubi dostarczać nam rozrywki, to nadal jest częścią ogromnej korporacji, więc nie będę tutaj romantyzował, bo chyba każdy wie, że to jednak zysk liczy się dla nich bardziej. I w tym miejscu pojawia się Kevin Fiege i spółka, którzy prezentują plany na Phase Four. Pomimo wielu obaw, wygląda na to, że można w tym miejscu zacytować Iana Malcolma z Jurrasic Park. „YOU CRAZY SON OF A B***H, YOU DID IT”.

Wszystko, co zostało zaplanowane, musiało zostać mocno zmodyfikowane. Powód był prosty: P A N D E M I A. W 2020 roku świat stanął na głowie, każdy z nas wie, jak było (w sumie nadal jest). W pierwszej kolejności już w maju premierę miał mieć film Czarna Wdowa, a w wakacje The Falcon and The Winter Soldier, stając się pierwszym serialem od Marvel Studio. Za to pierwszy rok czwartej fazy mieli zamknąć The Eternals. Witamy w 2021 i tutaj  kolejna produkcja „telewizyjna” WandaVision jako preludium do nowego Doctora Strangea, ponadto, pomiędzy tym miał zawitać do uniwersum Shang-Chi. Mało? Dla Disneya tak, bo na ich platformie miał pojawić się również „Loki”, a do kin zamknięcie trylogii Spider-Mana oraz drugi Thor od niezastąpionego Taika Waittitiego.

Wszystko stanęło na głowie, był to pierwszy raz od 2008, kiedy żaden film Marvela nie pojawił się kinach! Pomimo tego, moim zdaniem, otwarcie Phase Four przez WandaVision wyszło Disneyowi na lepsze. Oczywiście, nie jestem w stanie powiedzieć jakim filmem jest Czarna Wdowa, bo nadal nie było dane nam jej obejrzeć (premiera 9 lipca), ale mogę ocenić jakim serialem jest pierwsza marvelowska produkcja na Disney+.

Kadr z serialu WandaVision

Ci mili, uśmiechnięci państwo ze zdjęcia powyżej, są bohaterami Marvel Cinematic Universe już naprawdę długo, ale czy ktoś z Was czuł, że potrzeba nam z nimi czegoś więcej? Podejrzewam, że nie znalazłoby się wiele osób, które na pytanie „O kim zrobić serial na podstawie MCU?” odpowiedziałyby „Vision! Scarlett Witch!”. I to byłby błąd. Jest to dla mnie ewenement. Na pierwszy plan wzięte zostały postacie poboczne i zostały wspaniale rozwinięte. Nadano im nieprawdopodobnej głębi – warto również pochwalić wizję twórców. Pierwsze odcinki to istny majstersztyk. Formuła sitcomu to był strzał w dziesiątkę i doskonale pasował do historii, wiele easter eggów (chociażby czołówki odcinków) i hołd dla amerykańskiej telewizji na przestrzeni dekad.

Mało było w tym wszystkim Marvela. Nie mówię tego jako zarzut, a wręcz przeciwnie. Filmy tego studia, to zawsze napchane akcją twory, które fabułę stawiają gdzieś z boku, a tutaj było wręcz przeciwnie i to moim zdaniem jest główną mocą WandaVision. Dlatego lekko rozczarował mnie finał (SPOILER ALERT), bo tutaj znowu dostaliśmy właściwie typową walkę tego dobrego z jakimś złolem. Patrząc na całokształt, ta produkcja wzniosła uniwersum na wyższy poziom. Nadała nowego obrazu znanym już bohaterom i pozwoliła jeszcze bardziej się do nich przywiązać. Po raz kolejny ktoś bardzo dobrze to zaplanował, bo przecież teraz te postaciebędą występować w filmach i to one muszą widza  do kina przyciągnąć.

Kadr z serialu The Falcon and The Winter Soldier

The Falcon and The Winter Soldier miał być pierwszym serialem od Marvela na Disney+, ale tak się nie stało i moim zdaniem wyszło to na dobre. Dlaczego? Bo mamy tu bardzo dużo akcji i bardziej przypomina to filmy, które już znamy. Dlatego uważam, że sukces tej produkcji ma bardzo duży związek z hypem, jaki towarzyszył WandaVision. Nie oznacza, to, że niczym się on nie wyróżnia i nie mamy tu ciekawych wątków, co to, to nie! Obyczajowe perypetie bohaterów, PTSD Buckyego, zmiany na świecie po snapie Thanosa, to wszystko jest świetne.

Na plus są też wątki społeczne, nowe światło na superżołnierzy i Kapitana Amerykę, cudowne postacie drugoplanowe (tak Zemo, o Tobie mówię). Mamy tutaj do czynienia ze wspaniałym wstępem do nowych przygód Capa i ja dałem się przekonać, że to właśnie Sam Wilson powinien dzierżyć tę tarczę. W tym miejscu muszę też pochwalić osoby odpowiedzialne za kostiumy w obydwu seriach, bo wyglądają obłędnie!

The Falcon and The Winter Soldier miał być pierwszym serialem od Marvela na Disney+, ale tak się nie stało i moim zdaniem wyszło to na dobre. Dlaczego? Bo mamy tu bardzo dużo akcji i bardziej przypomina to filmy, które już znamy. Dlatego uważam, że sukces tej produkcji ma bardzo duży związek z hypem, jaki towarzyszył WandaVision. Nie oznacza, to, że niczym się on nie wyróżnia i nie mamy tu ciekawych wątków, co to, to nie! Obyczajowe perypetie bohaterów, PTSD Buckyego, zmiany na świecie po snapie Thanosa, to wszystko jest świetne.

Na plus są też wątki społeczne, nowe światło na superżołnierzy i Kapitana Amerykę, cudowne postacie drugoplanowe (tak Zemo, o Tobie mówię). Mamy tutaj do czynienia ze wspaniałym wstępem do nowych przygód Capa i ja dałem się przekonać, że to właśnie Sam Wilson powinien dzierżyć tę tarczę. W tym miejscu muszę też pochwalić osoby odpowiedzialne za kostiumy w obydwu seriach, bo wyglądają obłędnie!

Grafika promująca film Czarna Wdowa

Z niecierpliwością czekam na premierę tegorocznych filmów z MCU, ponieważ w tym momencie jestem w stanie postawić teorię, że to właśnie seriale będą siłą napędową czwartej fazy, a nie kinowe produkcje. Wiadomo, że tutaj trzeba zwrócić uwagę na fakt, że łatwiej rozwinąć wątek i przeplatać akcję z innymi wątkami, kiedy można to zrobić 8 odcinkach, a nie w 2h, co daję przewagę, ale nie jest usprawiedliwieniem. W lipcu obejrzymy Czarną Wdowę, ale bardziej interesujące wydają się późniejsze tytuły, czyli The Eternals oraz Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni, bo poznamy ogromną ilość nowych bohaterów, no i poza tym, kto nie chciałby zobaczyć Robba Starka w Marvelu!

Na osobny artykuł zasługują dwa tematy, dlatego tutaj tylko o nich wspomnę. Jest to premiera trzeciej części Spider-Mana w Marvel Cinematic Universe, ponieważ wiele fanów liczy na powrót znanych nam już wcześniej aktorów i stworzenie spiderwersum. Ja jestem na tak! Inny temat to seriale nazywane Marvel Television Series, czyli tytuły, które pojawiały się na ABC, Netflixie i Hulu. Przyznaję bez bicia, że większości nie widziałem, ale Agent Carter i praktycznie wszystko z produkcji wielkiego N mam już za sobą i tutaj również obejrzeć można było inne podejście do komiksowych bohaterów.

Jeżeli miałem jakiekolwiek obawy, czy MCU nadal będzie mnie przyciągać, po Inifnity Saga, to zostały one zapomniane wraz z pierwszym odcinkiem  WandaVision. Na najbliższe lata zaplanowane jest już 12 filmów i 12 seriali. Dostaniemy nawet nowego Blade’a  (może w końcu doczekam się produkcji z wyższym ograniczeniem wiekowym!), więc przekrój tytułów jest ogromny. Mam nadzieję, że ludziom z Marvel Studios będzie chciało się pracować nad tym, żeby dostarczyć nam, widzom, jak najwięcej nowych wrażeń, a nie tylko pustej akcji bez żadnej wyrazistej fabuły. Na ten moment patrzę w przyszłość ze spokojem i czekam na pierwszy film z czwartej fazy oraz na przygody Lokiego, bo jak można na nie, nie czekać!

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ