GRAPODPADA

MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

MYSZ W ODLEGŁEJ GALAKTYCE

Jako przeciętny 30-latek z odrobiną wyobraźni przeżyłem całe swoje dzieciństwo w fascynacji sagą „Star Wars”. No może nawet trochę więcej niż dzieciństwo, niemniej jednak sens pojmujecie. Pamiętam, jakby to było dziś – ten moment, kiedy mój ojciec przyniósł do domu pierwszą kasetę VHS (tak – wygooglujcie sobie, było coś takiego!) z Nową Nadzieją. Od tamtej pory moje życie diametralnie się zmieniło.

Gwiezdne Wojny złapały mnie niczym promieniem ściągającym, nie chcąc wypuścić za żadne skarby. Ta miłość do uniwersum stworzonego przed George’a Lucasa w 77 roku ubiegłego wieku była przez lata stale podsycana przez kolejne filmy kinowe. Pamiętacie, co się działo, kiedy ogłoszono, że do multipleksów wchodzi Mroczne Widmo? Przecież to był kulturowy szał! Jako 11-latek kupiłem sobie wtedy kasetę magnetofonową
z muzyką i słuchałem ją na swoim walkmanie.

Umówmy się, bycie fanem Gwiezdnych Wojen w Polsce nie było takie proste. Nie mieliśmy dostępu do takiej mnogości książek, komiksów, figurek gadżetów jak na zachodzie, ale coś tam jednak mieliśmy i to wszystko, co udawało mi się dostać w moje ręce, pochłaniałem bez reszty! Dziś moja kolekcja książek liczy sobie dobrze ponad 100 pozycji, o komiksach czy figurkach nawet nie wspominając… Tak oto przez lata Gwiezdne Wojny rozrastały się w setkach komiksów, książek czy gier komputerowych tworząc potężne uniwersum, które stało się fenomenem kulturowym.

REKLAMA

Aż nadeszły mroczne czasy…
Czasy Disneya…

Jasne – kiedy tylko dowiedziałem się o przejęciu praw do marki przez przedstawicieli Disneya, byłem podekscytowany jak chyba każdy. No bo przecież to oznaczało tylko więcej tych niesamowitych historii w moim ukochanym uniwersum, czyż nie? No więc nie…

Pierwszy cios był najbardziej dotkliwy – włodarze studia Myszki Mickey ogłosili całą zbudowaną przez lata historię za „niekanoniczną”, pozostawiając jedynie historię rozgrywającą się w sześciu filmach
i jednym serialu animowanym. Cóż to była za strata! Te wszystkie historie, te wszystkie postacie, które przez lata fani mogli doskonale poznać i pokochać nagle przestały mieć znaczenie. Wymazano je jednym precyzyjnym strzałem.

I to właśnie był początek końca.

Potem przyszedł rok 2015 i w kinach mogliśmy pierwszy raz od dziesięciu lat zobaczyć nowy film pod szyldem Star Wars. Ależ to było przeżycie! Świat oszalał! Logo mojej ukochanej serii było dosłownie wszędzie i na wszystkim (nawet na siatce pomarańczy w Biedronce xD). Zafundowano nam fanom emocjonalny rollercoaster już od pierwszych kultowych żółtych napisów i przyznam, że ja również dałem się porwać tym emocjom. Już wtedy jednak czułem, że czegoś mi tu brakuje, a w mojej głowie mrugała uporczywie lampka z napisem „ale to już było”, jednak to było nieważne, bo przecież znowu mogłem wrócić do odległej galaktyki.

Niestety z czasem i każdym kolejnym, działaniem podejmowanym przez nowych twórców moja wewnętrzna lampka zaczęła się pomału przekształcać w potężny halogen walący mi po oczach tak mocno, że zacząłem się od mojej ukochanej serii odwracać. Nie chce tutaj mówić, że wszystko, co stworzył Disney jest złe. Co to, to nie! Takie „złote strzały” jak Rebelianci czy dwa sezony serialu Mandalorian to prawdziwe perełki (chociaż do kreski tego pierwszego musiałem się chwilę przyzwyczajać), jednak z biegiem czasu przekonałem się, że nowi właściciele praw do marki nie mają na nią absolutnie żadnego pomysłu. Uniwersum pełne jest obecnie białych plam, które próbuje się zapełnić historiami i postaciami, które nie są już niestety tak wyraziste i nie potrafią nas przyciągnąć do siebie na dłużej. A może to ja się po prostu starzeję i nie potrafię już dostrzec tej magii?

Najwięcej zastrzeżeń mam oczywiście do samej filmowej trylogii sequeli. Nie należę do tych fanów, którzy będą krzyczeć, że Star Wars skończyło się na Powrocie Jedi i wszystko, co powstało później to gniot! Absolutnie nie! Jednak wszystkie te dotychczasowe produkcje miały na siebie jakiś pomysł, a przede wszystkim były spójne! Tutaj, oddając stery każdego z filmów innym reżyserom i scenarzystom często po prostu widać, że ta historia jest klejona na ślinę i szarą taśmę. Nikt gdzieś tam na górze nie miał jednego spójnego pomysłu na to, jak miałaby się potoczyć ta historia i ostatecznie wyszła ot „zabawa” w tworzenie uniwersum na bieżąco, niczym jak w jakiejś dziecinnej grze, jakby studio chciało zobaczyć „co im z tego wyjdzie”.

I tak dotarliśmy na roku 2021. Siedzę przed monitorem scrollując kolejne newsy z tego uniwersum, ale patrząc na nie już nieco obojętnym wzrokiem. Gdzieś wygasła ta magia, ta pasja, która jeszcze nie tak dawno pozwalała mi sięgnąć po „Star Wars” jako temat mojej pracy magisterskiej. Od czasu do czasu jakiś pojedynczy twór na chwilę ten płomień znów rozpala, żeby jednak w ostatecznym rozrachunku, zakopać moją miłość do tego uniwersum coraz głębiej w pamięci pielęgnując w niej te wszystkie niesamowite historie i emocje z nimi związane, na których zbudowałem swoje dzieciństwo. A Mysz w odległej galaktyce rozgościła się na dobre, podgryzając ją nieustannie, aby nabrała wymarzonego przez nią kształtu kosmicznego dziurawego sera…

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ